Alternatywne zasilanie - co zrobić, aby aparat mógł non-stop działać kilkadziesiąt godzin?

Alternatywne zasilanie - co zrobić, aby aparat mógł non‑stop działać kilkadziesiąt godzin?

Alternatywne zasilanie - co zrobić, aby aparat mógł non-stop działać kilkadziesiąt godzin?
Źródło zdjęć: © © Marcin Dobas
Marcin Dobas
07.07.2015 12:50, aktualizacja: 26.07.2022 19:33

Krótki czas pracy aparatów fotograficznych na bateriach to jedna z głównych bolączek współczesnego sprzętu. Oto mój sposób na poradzenie sobie z tym problemem.

Współczesne aparaty fotograficzne nie mają możliwości funkcjonowania bez energii elektrycznej. Nie działa nic nawet podgląd w przypadku bezlusterkowców. W wielu sytuacjach, zwłaszcza podczas dalekich podróży lub w zimnych rejonach świata, może stanowić to nie lada problem. Nie mamy jak ładować baterii, na zewnątrz trzaskający mróz, czyli kilkadziesiąt stopni poniżej zera, a my chcielibyśmy wykonać nocne zdjęcia albo zdjęcia poklatkowe.

Napewno wszyscy którzy zajmują się filmami poklatkowymi wielokrotnie odczuli problem polegający na małej pojemności baterii oferowanej przez producenta. Nie ma znaczenia czy lustrzanka czy nie – żadna firmowa bateria nie pozwoli nam na dobę wykonywania ciągłego zdjęć albo czuwanie przez dwa dni. Trudno jest na oryginalnej baterii do aparatu wykonać zdjęcia poklatkowe tak, aby aparat nieustannie fotografował przez kilkadziesiąt godzin. Z podobnym problemem borykałem się stosunkowo niedawno, gdy projektowałem fotopułapki mające służyć do fotografowania dzikich zwierząt. Zależało mi na tym aby taka fotopułapka była autonomiczna przez co najmniej dwie doby. W związku z tym zacząłem szukać możliwości zewnętrznego zasilania. Jeszcze niedawno skorzystałbym z żelowych akumulatorów, jednak dziś jako użytkownik wielowirnikowców potocznie zwanych dronami nie wyobrażam sobie innego rozwiązania, niż akumulatory litowo polimerowe znane jako lipo. Są to baterie stosowane w modelarstwie przede wszystkim z tego powodu, że oferują bardzo dobry stosunek pojemności do rozmiarów i wagi samego ogniwa. Robią się coraz tańsze, a ich gabaryty i stosunek pojemności do rozmiaru czy wagi sprawiają, że to najlepsze po co możemy sięgnąć

Niestety ich niezaprzeczalną wadą jest łatwa możliwość uszkodzenia pakietu co na ogół kończy się zapłonem. Podobnie może zakończyć się nie prawidłowe ładowanie albo zwarcie plusa z minusem. Musimy o tym pamiętać i w sposób prawidłowy obchodzić się z takimi bateriami.

Na pewno każdy z nas pamięta problem z jakim borykał się Boeing dotyczący samozapłonu akumulatorów w samolotach Dreamliner. To wprawdzie były baterie Li-on, ale pokazuje to na ile ważny jest problem. Pomimo tej drobnej niedogodności czy pewnych ograniczeń w przewozie baterii lipo w samolotach jest to chyba obecnie najrozsądniejsze rozwiązanie z którego warto korzystać. Wybierając się w daleką podróż musimy zapoznać się z przepisami linii lotniczych, które na ogół dopuszczają transport takich akumulatorów w bagażu podręcznym, ale zabraniają w bagażu rejestrowanym. Dlaczego i co nam grozi – pokazuje poniższy filmik. Nie ignorujcie więc instrukcji dotyczących ładowania tego typu akumulatorów, posługiwania się nimi czy przechowywania takich pakietów.

LIPO Fire Zippy 3S 2200mah 20C

Pierwsze co musimy sprawdzić to napięcie jakim zasilany jest nasz aparat. Na baterii do Olympusa OM-D widnieje informacja o napięciu 7.6V. Jeśli jednak zmierzymy za pomocą miernika napięcie w pełni naładowanej baterii wyniesie ono około 9V. To bardzo ważna informacja, dzięki której będziemy mieć większe szanse, że nie zniszczymy naszego aparatu. Przy takim napięciu zdecydowałem się na wykorzystanie pakietu litowo polimerowego pod nazwą 2s.

Skrót 2s oznacza, że w samym pakiecie znajdują się 2 ogniwa (potocznie cele z angielskiego „cells”) połączone szeregowo. Każda z cel w pełni naładowana daje napięcie 4.2V A, więc 2 ogniwa połączone szeregowo dają nam 8.4V.

W opisie samych ogniw możemy znaleźć oznaczenia z literką s lub literką P.

S to skrót od SERIAL – szeregowo

P to skrót od PARALLEL – równolegle

Można więc łączyć kilka ogniw szeregowo, np. 2S, 3S lub równolegle 2P lub 4P albo tak i tak 2S3P. Zatem wygląda, że 2S i 8,4 V to napięcie bezpieczne dla naszego aparatu. Jeśli oryginalna bateria to napięcie pomiędzy 6 z hakiem (rozładowana) a 9V – akumulator lipo o napięciu 8.4 powinien należycie działać.

Pakiet na który się zdecydowałem to TURNIGY 2S 5000 mAh w wersji HARD, czyli twardym opakowaniu. Wymiary takiego pakietu to 13cm x 4cm x 2cm, a waga to zaledwie 276 g. Dwa takie pakiety połączone odpowiednim kabelkiem to już 10 Ah. Czyli urządzenie pobierające 1A będzie na takim zestawie pracowało 10h.

Obraz
© © Marcin Dobas

Kolejna rzecz to dobór odpowiedniej pojemności, które podaje się w Ah (amperogodzinach) lub jak kto woli mAh (miliamperogodzinach). Im większa pojemność tym dłuższy czas pracy na baterii, ale zarazem też większy rozmiar i waga baterii. W swoim rozwiązaniu zdecydowałem się na pakiety 5000mAh lub jeżeli będę planował długą pracę to wykorzystam dwa takie pakiety połączone równolegle co da mi pojemność 10000 mAh. Oczywiście w akumulatorach zasilających nasz aparat w miarę upływu czasu będzie spadało napięcie. Musimy pamiętać, aby nie rozładować baterii lipo poniżej 3V na ogniwo. Jest to skrajna wartość nie wolno przekraczać ponieważ bezpowrotnie możemy stracić naszą baterię. Jeśli więc nasz aparat ma długo pracować warto stosować pakiety o dużej pojemności. Ponadto będziemy potrzebować trochę kabla oraz wtyczki, i gniazda, które będziemy mogli wykorzystać.

Jak zasilać aparat?

Nasz nowy pakiet lipo jest oczywiście zbyt duży, aby włożyć go do aparatu. Najlepszym sposobem jest rozebranie starego akumulatora fotograficznego wyrzucenie z niego zawartości i dolutowanie odpowiednich przewodów pozwalających na podłączenie „lipola”.

Obraz
© © Marcin Dobas

Należy zwrócić szczególną uwagę na polaryzację, ponieważ jeśli podepniemy kable odwrotnie najprawdopodobniej zniszczymy aparat. Ostatnia rzecz którą musimy zrobić to zakończyć przewody wychodzące z naszego nowego adaptera odpowiednią wtyczką tak aby pasowały do baterii lipo. W moim przypadku były to wtyczki HXT gold 4 milimetry. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będą wtyczki XT60 ponieważ są one tak skonstruowane, że uniemożliwiają spięcie ze sobą dwóch baterii. Nieuważne stosowanie HXT może skutkować jakąś niespodzianką niezbyt przyjemną dla sprzętu. Mimo wszystko jako, że fabrycznie pakiet wyposażony jest w złącze HXT zdecydowałem się na zastosowanie takich wtyczek również w moim adapterze. Zarówno podczas lutowania jak i podłączania czegokolwiek musimy zwracać szczególną uwagę czy robimy to prawidłowo, czy przypadkiem nie doprowadzimy do zwarcia albo nieprawidłowego podłączenia.

Myślę, że film, który pokazałem wyżej powinien uświadomić wszystkim, dlaczego to takie ważne. Ja przygotowałem sobie kilka takich adapterów - część z nich z myślą o fotopułapkach, część z myślą o długich ekspozycjach i time lapse. Kilka z długim przewodem z myślą o fotografowaniu ekstremalnie zimnych warunkach. Pakiet lipo planuję trzymać pod ubraniem w cieple przewód wyprowadzić do aparatu i w ten sposób go zasilać. Podczas testów na dwóch pakietach byłem w stanie przez ponad 30 godzin wykonywać zdjęcia co kilka sekund. Myślę więc, że jest to coś czego potrzebuje każdy zajmujący się timelapsami.

Oczywiście do takich pakietów niezbędna będzie odpowiednia ładowarka. Warto zaopatrzyć się w ładowarkę mikroprocesorową, w której możemy dokładnie panować nad prądem ładowania. Pamiętajcie, że stosowanie baterii lipo niesie ze sobą jakieś ryzyko i warto jest na ten temat poczytać. Kolosalne znaczenie ma sposób w jaki przechowujemy baterie jak się z nimi obchodzimy jak je ładujemy. O pożar nietrudno więc warto poświęcić chwilę, aby zminimalizować ryzyko.

Obraz
© © Marcin Dobas

Powyżej gotowy adapter, czyli opakowanie od baterii do OM-D EM-10 z którego wyprowadzony został przewód zakończony wtyczką pasującą do baterii LiPo. Poniżej sam adapter zamontowany w aparacie i sposób wyprowadzenia przewodu na zewnątrz.

Pamiętajcie – wszelkie tego typu modyfikacje z całą pewnością nie są mile widziane przez producenta. Sądzę, że ryzykujecie utratę gwarancji oraz – czego też nie można wykluczyć - ryzykujecie w jakiś sposób uszkodzenie sprzętu foto. W moim przypadku to działa, jednak nie ponoszę żadnej odpowiedzialności jeśli komuś aparat w wyniku takich przeróbek odmówi posłuszeństwa. Słowem – działacie na własną odpowiedzialność :) Najgorsze jest pierwsze podłączenie. Jak zadziała to potem już podpina się taki zewnętrzny akumulator zdecydowanie łatwiej.

Obraz
© © Marcin Dobas
Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)