Fałszywe wakacje w obiektywie Rinera Riedlera
Zbliża się sezon wakacyjny. Każdy z nas marzy o wyjeździe w egzotyczne rejony, zobaczeniu rzeczy, które dotąd widział tylko w telewizji, nabraniu nowych sił w słonecznych rejonach, luksusowych kurortach lub podczas pieszych wędrówek po dzikich rejonach.
Austriacki fotograf Reiner Riedler w swojej serii „Fake Holidays” uwiecznił wakacyjne miejsca i ludzi, którzy relaksują się na urlopach. Miejsca te są jednak sztuczne. Skocznia narciarska z padającym śniegiem pośród piasków pustyni, tropikalne plaże w samym środku Niemiec, oblicza czterech amerykańskich prezydentów na górze Mount Rushmore w… Chinach.
"Gdy zaczynałem pracę, byłem zafascynowany tymczasowymi plażami" – opowiada Riedler. "Nagle stały się popularne w całej Europie i ludzie zaraz po pracy szli na nie i udawali, że są na wakacjach. Zastanawiam się, dlaczego ludzie tak łatwo dają się zmanipulować. To tak, jakby piasek, drinki, muzyka i basen z wodą były składnikami szczęścia".
Riedler zwiedził 50 sztucznych miejsc urlopowych w 11 krajach. Był w Niemczech, Japonii, Chinach, Turcji, Stanach Zjednoczonych czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Każdy z tych „kurortów ” to wielka technologiczno-marketingowa machina. Budynki wypełnione sztucznym oświetleniem, elektrycznie zasilanymi wodospadami albo górskimi stokami, pokrytymi chemicznie białym śniegiem. W każdym z nich mnóstwo urlopowiczów, którzy stawiają na wygodę, dostępność i bezpieczeństwo. Mogą udać się do dżungli w Niemczech z prawdziwymi tropikalnymi roślinami, bez ryzyka ukąszeń, zakażeń i dzikich zwierząt.
"To jest ekscytujące tylko przez dzień czy dwa" – mówi Riedler. "Ludzie w końcu zauważają, że nie kryje się za tym żadna historia, i wracają do domu".
Podróżowanie do wymyślonych miejsc nie jest nowe. Za przykład niech posłuży Disneyland. Piraci, wróżki i Pluto to jednak elementy całkowicie wykreowanego świata. Takiego, który istnieje w bajkach bądź legendach. Miejsca, które odwiedził Riedler, starają się oddać ducha miejsc rzeczywistych. Kreują iluzję wielkich przygód i egzotycznych wycieczek, a tak naprawdę są tylko elementem konsumpcjonizmu, który często niszczy środowisko naturalne, aby potem „odbudować” jego kopię w miejscu kompletnie nieadekwatnym.
Swoją drogą, jaki niesamowity polot trzeba mieć, aby w jednym miejscu postawić piramidy i wieżę Eiffla, sztuczne zwierzęta niedaleko zabudowań miejskich w Chinach, czy stworzyć na Florydzie miasteczko z "atrakcjami" Ziemi Świętej, w którym możemy być świadkami ukrzyżowania Chrystusa. Przy tym wszystkim miejsca o tematyce filmowej, dla fanów Star Treka, Piratów z Karaibów czy Power Rangers, wyglądają jak wesołe miasteczko na osiedlu… ;)