Jacek Pałkiewicz: Duży trud i wysiłek są wliczone w umowę z podróżami [wywiad]

Jacek Pałkiewicz: Duży trud i wysiłek są wliczone w umowę z podróżami [wywiad]30.10.2014 20:55
Jacek Pałkiewicz
Krzysztof Basel

Rozmawiamy z Jackiem Pałkiewiczem - wielkim podróżnikiem, człowiekiem, który odkrył źródła Amazonki i przemierzył samotnie Atlantyk w małej łodzi. Opowiedział nam o tym, jaką zapłacił za to cenę i czego się wtedy nauczył.

W jednym z wywiadów powiedział Pan, że za wszystkimi pięknymi zdjęciami z niezwykłych podróży stoi ogromna cena i wysiłek. Jaką cenę Pan zapłacił i płaci za eksplorowanie naszej planety?

Podróżne ładnie wyglądają na zdjęciach, ale mało kto się zastanawia ile to kosztowało. A kosztów jest bardzo dużo. Począwszy od poświęcenia, wysiłku, po różne trudne, ekstremalne sytuacje, chłód, głodno, stres, strach… To wszystko się na siebie nakłada, a im dłuższa podróż tym bardziej się to potem odczuwa.

Ja musiałem poświęcić rodzinę. Na moich podróżach ucierpiało wychowanie dzieci, bo ja byłem gościem w domu. Moich synów urodzonych i żyjących we Włoszech wychowywała matka, włoszka, która prawie nie mówi po polsku. W związku z tym synowie nie znają języka polskiego. To bardzo odczuwalny koszt.

Poza tym takich kosztów, które miałbym na sumieniu nie widzę. Te wszystkie trudy, wysiłek, które ponoszę w czasie wyjazdów są jakby wliczone w umowę z podróżami i na to nie narzekam. To jest część podróży.

Które wyprawy najbardziej zapadły Panu w pamięć? Które najwięcej kosztowały?

Numer jeden to moja samotna wyprawa przez Atlantyk. 44 dni na łodzi ratunkowej bez sekstantu, radia. Na morzu zawsze zdarzają się sztormy, nie inaczej było w moim przypadku. Przez 3 dni walczyłem w czasie jednego sztormu o życie. Wtedy było naprawdę ciężko i mogłem poznać swoje granice.

Jacek Pałkiewicz z łodzią, w której przepłynął Atlantyk.
Jacek Pałkiewicz z łodzią, w której przepłynął Atlantyk.

Nauczyłem się, że jak się chce i ma się siłę woli to można wykrzesać siły, które pozwolą na przeskoczenie przeszkód, które na początku wydawały się zbyt wysokie. Wyprawa przez Atlantyk dała mi naprawdę dużo. Umożliwiła także wyrobie sobie nazwiska w Europie. A dzięki temu mogłem przebierać w ofertach sponsorów dalszych wypraw, a nie jak dzisiaj na kolanach szukać sponsorów, bo rynek sponsorski jest dzisiaj bardzo zamknięty.

Co Pan czuje dzisiaj patrząc na swoje zdjęcia z tej pamiętnej wyprawy?

Patrzę na zdjęcia i nie do końca wierzę, że tak rzeczywiście było. Wydaje mi się, że to może był jakiś sen. To jest tak odległe od realiów codziennego dnia, że zastanawiam się przez ułamek sekundy czy to naprawdę udało się zrobić i przejść te wszystkie trudy.

Co było w czasie tej wyprawy Pana największym wrogiem?

Najbardziej przeszkadzała mi oczywiście siła natury, ocean, ale nie nazwałbym go wrogiem. W czasie takiej wyprawy nie ma kozaków. Nie ma silnego, który powiedziałby, że się nie boi morza (oceanu), trudnych sytuacji. To jest zbyt wielki żywioł, aby go pokonać. Na tle oceanu czy morza widać wyraźnie, jak malutką kropelką jesteśmy w tym środowisku.

Jacek Pałkiewicz w łodzi, którą przepłynął Atlantyk.
Jacek Pałkiewicz w łodzi, którą przepłynął Atlantyk.

Człowiek staje się malutki i nie ma żadnych szans do zwyciężenia w warunkach sztormowych. Z tym można walczyć i wyjść cało, ale z pewnością nie pokonać.

Wróćmy do bliższych czasów i wyprawy w poszukiwaniu źródeł Amazonki. Jak długo trwały przygotowania, jakie były wtedy największe trudności?

Przygotowania trwały ok 1,5 roku. Zaangażowałem specjalistów z 4 krajów świata, którzy przygotowywali się do tej wyprawy. Każdy miał swoje zadania. We współpracy z Peruwiańczykami korzystaliśmy z pomocy najnowocześniejszych map satelitarnych o bardzo wysokiej rozdzielczości, porównywalnej do map szpiegowskich. To było bardzo pomocne.

Wyprawa w poszukiwaniu źródła Amazonki, 1996 r., Źródło zdjęć: © © Jacek Pałkiewicz
Wyprawa w poszukiwaniu źródła Amazonki, 1996 r.
Źródło zdjęć: © © Jacek Pałkiewicz

Jak mówię o tych mapach to wielu ludzi pyta w takim razie po co w ogóle tam pojechaliście i traciliście swój czas oraz siły, skoro można było przeszukać ten teren tylko przy użyciu map? Mapa satelitarna może coś podpowiedzieć, wskazać, ale w przypadkach poszukiwać źródeł trzeba pójść samemu – sprawdzić, zmierzyć, zbadać. Rzecz niezwykle ważna – kiedyś uważano za źródło rzekę, która ma największy przepływ. Potem geografowie uznali, że za źródło należy uznać najdłuższy odcinek za źródłowy. Nauka cały czas się rozwija i jest bardziej wymagająca. Aby określić, gdzie jest źródło rzeki trzeba oprócz tych dwóch elementów ustalić sporo innych. Istotne jest między innymi, jakie znaczenie ma dany odcinek w życiu gospodarczym danego regionu. Poza tym ważne jest, jak stare jest to koryto. Z jakiej wysokości nad poziomem można się zaczyna. I kilka innych. To trzeba było ustalić przed wyprawą.

Wyprawa w poszukiwaniu źródła Amazonki, 1996 r., Źródło zdjęć: © © Jacek Pałkiewicz
Wyprawa w poszukiwaniu źródła Amazonki, 1996 r.
Źródło zdjęć: © © Jacek Pałkiewicz

Sam wyjazd trwał ok. 2 tygodni. Nie można pozwolić, aby taka podróż trwała dłużej, bo to się wszystko dzieje na wysokości 5000 m. n.p.m. gdzie praca jest niezwykle trudna i jest mało tlenu. Metodą wyeliminowania drugorzędnych strumieni w tym regionie szliśmy do góry i na zasadzie eliminacji i analizowania poszczególnych elementów doszliśmy do źródła. Od samego początku to odkrycie potwierdziło i zatwierdziło Towarzystwo Geograficzne w Peru. Nauka jednak potrzebuje zawsze sporo czasu, aby skrupulatnie przeanalizować wszystkie aspekty. Równo po 15 latach po odkryciu, władze peruwiańskie postawiły tam obelisk upamiętniający to odkrycie.

Zejdźmy na ziemię. Towarzyszem Pana podróży jest zawsze aparat fotograficzny. Czy chęć fotografowania zrodziła się z potrzeby dokumentowania czy raczej to osobna pasja, którą po prostu Pan łączy z wyprawami?

Tak, zawsze zabieram ze sobą aparat, ale zawsze też podkreślam, że nie jestem fotografem. Tak samo, jak nie jestem pisarzem, mimo że mam na swoim koncie trochę książek. Jestem dziennikarzem. Zaczynałem pracę dziennikarza w „Gente" i „Corriere della Sera" w piątkowym ilustrowanym dodatku. Byłem odpowiedzialny za reportaże. Aparat służył mi do dokumentowania wypraw i ilustrowania tekstów.

Jacek Pałkiewicz w Iraku.
Jacek Pałkiewicz w Iraku.

Zacząłem się uczyć tego fachu jako samouk. Ta potrzeba zabierania aparatu była od samego początku. W mniejszym stopniu dla siebie, bo nawet nie było potem gdzie tych zdjęć pokazywać, w takim stopniu, jak dzisiaj w Internecie. Można było co najwyżej pokazać slajdy rodzinie. Zdjęcia zatem były na potrzeby prasy.

Docierał Pan do najodleglejszych miejsc oraz plemion na naszej planecie. Czy zdarzyło się, że napotkani ludzie widzieli aparat po raz pierwszy lub byli bardzo agresywni w stosunku do niego?

Niedawno widziałem dwóch Niemców fotografujących w Namibii ludzi z plemienia Himba, którzy wyraźnie sobie tego nie życzyli. Nie trzeba było długo czekać, aby tubylcy doskoczyli do fotografów, wyrwali im sprzęt, rzucili o ziemię i go rozbili, a samych Niemców nawet trochę pobili.

Jacek Pałkiewicz
Jacek Pałkiewicz

Zresztą, większość ludzie nie chce, aby ich fotografować. W szczególności mieszkańcy mało dostępnych miejsc. Aby uniknąć takich sytuacji, zawsze brałem ze sobą worek prezentów do rozdania. Oprócz tego fotografowałem najpierw takie osoby Polaroidem i dawałem im odbitkę. Później mogłem już zrobić normalne zdjęcia, jakie chciałem. Aby zaprzyjaźnić się z ludźmi w czasie wypraw potrzeba czasu, aby dzięki temu można nie tylko wiele się dowiedzieć, ale też przywieźć naturalne zdjęcia. Bez pozowania, spięcia i udawania. To niby taka naturalna sprawa, ale wielu podróżników, fotografów o tym nie pamięta.

Jakim sprzętem wykonuje Pan zdjęcia w trakcie swoich podróży?

Fotografowałem różnymi aparatami, ale obecnie zabieram ze sobą bezlusterkowca Fujifilm X-T1 wraz z dwoma obiektywami 18-135 mm oraz 56 mm f/1.2. Wcześniej testowałem aparat Fujifilm X-S1.

Jakie nowe wyprawy Pan planuje?

Żeby nadrobić trochę krzywdy, jakie ponosiła rodzina przez lata, planuję wyjazd rodzinny. Rok temu po raz pierwszy od 37 lat byliśmy razem z żoną na prawdziwych wakacjach. Podobne plany mam w tym roku. Kierujemy się do Azji. Tyle, że nie są to wyjazdy na warunkach ekspedycji, ale raczej komfortowe, aby spokojnie odpocząć. Chcę oddać rodzinie to, czego nie dałem kiedyś, aby wyrównać trochę moralne straty.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.