Utopiony aparat powrócił do właścicielki po 4 latach
Peter Govaars znalazł na plaży kawałek plastiku, który okazał się resztką aparatu fotograficznego. Po oczyszczeniu karty SD okazało się, że zawiera ona 104 zdjęcia zrobione w czerwcu 2007 r. Z pomocą internetu udało się odnaleźć właścicielkę zagubionych zdjęć.
Historia zagubionego aparatu jest kolejnym dowodem świadczącym o potencjale tkwiącym w sieci. Zgodnie z teorią amerykańskiego socjologa Stanleya Milgrama od każdej osoby na świecie dzieli nas co najwyżej sześć uścisków dłoni. Teoria ta związana jest z siecią wzajemnych powiązań. Dzięki wynalezieniu internetu sieć znajomości jeszcze się zacieśniła.
Przypadek odnalezionego aparatu zdaje się to potwierdzać. Po dwóch dniach od publikacji zdjęć w serwisie Flickr znalazła się się właścicielka fotografii. Jak się okazało, aparat wpadł jej do oceanu w zatoce Santa Cruz. Niesamowite, że mimo 4 lat spędzonych na dnie oceanu udało się odzyskać zdjęcia zapisane na karcie pamięci. Choć nie wiem czy czasem bardziej nie zdumiewa mnie fakt, że udało się odnaleźć właściciela zdjęć w tak krótkim czasie.
Ciekawe, jak zinterpretowałby całą sprawę wspomniany wcześniej socjolog. Żyjemy w dobie internetu i ma to dobre strony, jak chociażby wspomniana historia, ale czy to z drugiej strony nie jest to straszne, że nie można już być anonimowym człowiekiem? Zawsze nas ktoś pozna i doniesie gdzie trzeba. Pełna kontrola rodem z powieści Orwella "Rok 1984".