Aparat wielkoformatowy na kółkach, czyli genialny pomysł Brendana Barry’ego i jego portrety
Pewnie niejednokrotnie słyszeliście o pomyśle pojechania w podróż fotograficzną z przyczepą, zamienioną na ciemnię. Coś takiego zrobił nawet nasz rodzimy mistrz fotografii – Tadeusz Rolke. Jednak Brendan Barry poszedł o krok dalej i zamienił przyczepę w aparat wielkoformatowy.
Cała historia zaczęła się w 2016 roku, gdy Brendan Barry zbudował aparat wielkoformatowy na materiał światłoczuły o rozmiarze 40x50 centymetra. Konstrukcja opierała się na płycie pilśniowej, kawałku szkła, tanim miechu i starym obiektywie wojskowym. Aparat trafił do starego kampera, a fotograf pojechał na Litwę. Problem polegał na tym, że mógł zrobić w terenie tylko jedno zdjęcie, bo nie miał gdzie schować naświetlonego materiału.
Barry popadł w lekką frustrację. Brakowało mu przenośnej ciemni, by móc ładować materiał światłoczuły w terenie. Po wielu przemyśleniach, zbudował w piwnicy prototyp ciemni, połączonej z aparatem, lecz wciąż nie był to pomysł dopracowany.
Początkowy zamysł ewoluował. Brendan stwierdził, że świetnym pomysłem będzie kupienie przyczepy kempingowej i przerobienie jej na aparat z ciemnią, wzorowany na tym, który powstał w piwnicy. Udało mu się kupić idealną przyczepę na eBayu za 150 funtów, czyli zaledwie 700 złotych z hakiem. To się nazywa okazja!
I tu zaczęła się cała zabawa. Oczywiście ze środka trzeba było wyrzucić całe wyposażenie, obicia i tym podobne elementy. Następnie Brendan musiał wyciemnić cały pomieszczenie – inaczej nic by nie wyszło ze zdjęć. Za grafikę na zewnątrz odpowiada Pat Cullum. Tak narodził się projekt Caravan Camera.
Po osadzeniu w środku aparatu na szynach i zamontowaniu matówki – wszystko było gotowe do pracy. Można śmiało stwierdzić, że Brendan Barry przełamał problem mobilności, związany z fotografią wielkoformatową. W ten sposób uwolnił swoją twórczość i zaczął po prostu działać. Ten przypadek udowadnia, że jeśli czegoś bardzo się chce, to można to zrobić. Wystarczy tylko być konsekwentnym.
Zdjęcia wykorzystane za zgodą autora. Więcej zdjęć znajdziecie na Instagramie oraz stronie internetowej fotografa.