Sztuczne światła, które zmieniają naturalne krajobrazy w sceny SF
Magda Szewczuwianiec
Pojawiający się wśród listowia blask, mokre kamienie na plaży skrzące się krwistą czerwienią czy gałęzie drzewa ze świetlnymi lianami. Barry Underwood buduje swoje świetlne instalacje w środowisku naturalnym. Sprawia, że dzika plaża czy wrzosowisko otrzymują na chwilę inne życie: rozświetlają mrok niespotykanym światłem.
Barry, ingerując w krajobraz, tworzy pełne iluzyjnego ruchu sceny, które mogą przywodzić na myśl nie tylko baśniowy, ulotny blask wróżek i świetlików. Sztuczne światła o różnej sile kojarzą się też z cyberpunkowymi produkcjami filmowymi: radioaktywnymi łunami i cybernetycznymi modyfikacjami, które niepokojąco rozświetlają noc.
Wykonanie fotografii, która jest dziełem artystycznym, a po części technicznym przedsięwzięciem, to proces skomplikowany. Wymaga godzin planowania, rozrysowywania, a przede wszystkim szukania odpowiedniego miejsca do ustawienia instalacji. A nawet po tak pracochłonnych przygotowaniach zdarzają się niespodzianki.
Znajdujemy odpowiednią lokalizację i… klops! Pojawia się nieoczekiwane dodatkowe źródło światła. Jednak nie zawsze musi to oznaczać katastrofę. Łuna otaczająca miasto, rozproszona przez nisko wiszące chmury, też może odgrywać swoją rolę – stać się wyjątkowym aktorem drugiego planu. A deszcz? No cóż, w przypadku takich projektów nie da się przewidzieć wszystkich czynników zewnętrznych. Trzeba liczyć na łut szczęścia i kreatywność artysty.