Bezprzewodowy zawrót głowy
"Wi-Fi" zdaje się jednym ze słów kluczowych targów CES 2012, jeśli weźmie się pod uwagę liczb ę nowego sprzętu mogącego pochwalić się obsługą tej technologii. Charakterystyczne jest, że sama technologia bezprzewodowa to konik firm, które celują w mniej wybredny segment rynkowy. Giganci zajmujący się produkcją sprzętu profesjonalnego traktują metody łączności aparatu z peryferiami nieco po macoszemu. Dlaczego? Dobre pytanie.
Modeli zapewniających łączność bezprzewodową pojawiło się multum, wystarczy wymienić chociażby wyposażony w stosowny moduł superzoom Samsunga. Samsung WB850F wykorzystuje technologię SMART Wi-Fi, która umożliwia bezprzewodowe przesyłanie zdjęć mailem lub dzielenie się nimi w portalach społecznościowych (miłośnicy Facebooka mogą już zacierać ręce). Podobnie jest z nagranymi aparatem filmami, które można udostępniać za pośrednictwem serwisu YouTube.
Nawet jeśli ktoś nie należy do entuzjastów społecznościówek, to przydatną funkcjonalnością zapewnianą przez aparaty z technologią Samsung SMART jest eksport zdjęć do wirtualnego dysku w tzw. chmurze - AllShare Play lub Microsoft SkyDrive. Takie nośniki on-line zapewniają możliwość przeglądania zdjęć w dowolnym miejscu, które ma dostęp do Internetu.
Konstruktorzy aparatu Samsung WB850F zaopatrzyli go również w funkcję GPS, a także dostęp do powiązanej usługi Live Landmark, dzięki której użytkownik może ściągać mapy i wyszukiwać informacje o okolicy. Jak pisze producent w oficjalnym komunikacie:
Cyfrowy kompas informuje o lokalizacji i oblicza, jak daleko znajdujemy się od wybranego punktu docelowego. Za pomocą funkcji MapView można pobrać odpowiednie mapy - aparat jest wtedy niezwykle przydatny przy poznawaniu nowego miasta.
Innym bezprzewodowym modelem wśród CES-owych nowinek jest Kodak EasyShare M750. Kompakt ten wyposażono w przycisk dzielenia się danymi, który eksportuje wyselekcjonowane zdjęcia do wybranej usługi społecznościowej.
Aby to zrobić, użytkownik aparatu nie potrzebuje nawet dostępu do hot-spotu, ponieważ Kodak przygotował kompatybilne aplikacje dla telefonów komórkowych z systemami Android, iOS czy Blackberry, które mogą przejąć rolę modemu i przesłać wybraną fotografię e-mailem lub wrzucić ją na Facebooka bądź na dedykowaną usługę producenta - Kodak Gallery.
Zupełnie odmienne podejście obrała firma Polaroid - jej najnowszy aparat... hmm... fotelefoniczny przenosi kwestie łączności bezprzewodowej w kompakcie dalej niż jakikolwiek inny sprzęt. Ba, dalej niż Lumix Phone, który przecież był w gruncie rzeczy telefonem.
Model Polaroid SC1630 totalnie znosi jakiekolwiek bariery pomiędzy smartfonem a aparatem fotograficznym, wykorzystując dobrodziejstwa Androida, nie zaś autorskiego systemu operacyjnego, jak zrobił to Panasonic. W ten sposób autorzy mają pewność, że funkcjonalności aparatu można będzie rozszerzać w miarę rozwoju OS-a, zamiast zatrzymywać się na etapie funkcji zaimplementowanych na starcie.
Oczywiście, Panasonic trącił lekko temat swoim Lumix Phone 101P, który pojawił się na rynku japońskim w październiku ub. r. i działał pod kontrolą Androida Gingerbread. Przeszedł on jednak kompletnie bezgłośnie z powodu braku promocji i rezygnacji z rozpowszechniania telefonu poza rynkiem azjatyckim.
Polaroid SC1630 wyposażono nie tylko w moduł Wi-Fi, ale też GSM, Bluetooth, zaś oprogramowanie modelu pozwala na dostęp do Android Marketu, a więc do aplikacji usług takich jak chociażby Dropbox. Fakt, że istnieje sprzęt, który idzie w zasygnalizowanym już parę miesięcy temu kierunku, może być wróżbą naprawdę ciekawych czasów dla uczestników rynku konsumenckiej fotografii.
A gdzie w tym wszystkim są rynkowi profesjonaliści? Ano skupiają się przede wszystkim na funkcjach ważnych dla swej głównej grupy docelowej - czyli zawodowych fotografów. Sprawy związane z łącznością bezprzewodową traktują albo podstawowo (implementując rozwiązania hardware'owe, których nie wykorzystuje w pełni firmware aparatu), albo pozostawiają te kwestie zewnętrznym elementom - takim jak karty z technologią Eye-Fi.
Jedną z jaskółek, które być może czynią wiosnę, może być zaprezentowany niedawno Nikon D4, choć jest on wyposażony w interfejs przewodowy - Ethernet. Może to być jednak krok w stronę konstatacji, że pewne grupy profesjonalistów - np. fotoreporterzy i fotografowie sportowi - powitałyby wbudowany moduł bezprzewodowy z wdzięcznością i radością, że nie muszą już zajmować miejsca na Gorącej Stopce masywnym nadajnikiem.
Możliwości są wręcz nieograniczone, w tym automatyczny przesył kolejnych klatek w miarę ich wykonywania, co pozwalałoby agencjom prasowym publikować zdjęcia na bieżąco, w miarę ich napływania, zbliżając formułę relacji prasowej do prawdziwej relacji na żywo, podobnej do telewizyjnej. Dziennikarstwo internetowe mogłoby bez problemu stać się czymś podobnym do tego, co można było zobaczyć w komiksach napisanych przez Warrena Ellisa. Kto zna postać Spidera Jerusalema z pewnością wie, o czym piszę. Narzędzia już zresztą są - Twitter, BLIP, Facebook...
Oczywiście wymagałoby to gruntownej zmiany filozofii stojącej za oprogramowaniem aparatu i oznaczałoby pożegnanie z jedynie słusznym firmware'em i utratą gwarancji za jego nadpisanie. Jestem jednak głęboko przekonany, że to i tak nieuchronne, a opór wobec tego zjawiska jest podobnie celowy, jak opór wobec triumfalnego pochodu fotografii cyfrowej, zostawiającego niestety chemię daleko na rynkowych obrzeżach...