Być jak James Nachtwey, czyli fotograficzny FPS z demonstracji w Brazylii
Zamiast gry - rzeczywisty świat. Zamiast żołnierza - fotoreporter. Zamiast karabinów - równie ciężkie lustrzanki. Efekt? Wyjątkowy. Brazylijski fotoreporter Michel de Souza opublikował materiał nagrany kamerką ulokowaną tuż nad jego aparatami. Fotografował wówczas zamieszki w Rio de Janeiro.
18.06.2013 | aktual.: 26.07.2022 20:14
Zamiast gry - rzeczywisty świat. Zamiast żołnierza - fotoreporter. Zamiast karabinów - równie ciężkie lustrzanki. Efekt? Wyjątkowy. Brazylijski fotoreporter Michel de Souza opublikował materiał nagrany kamerką ulokowaną tuż nad jego aparatami. Fotografował wówczas zamieszki w Rio de Janeiro.
Nasza telewizja pokazuje protesty w Turcji, szczyt G8, ciąg dalszy serialu pod tytułem PRISM. W Rio de Janeiro też wiele się dzieje. Na chwilę Fotoblogia wyręczy serwisy informacyjne w relacjonowaniu wydarzeń z Rio, po to tylko, żeby szybko wrócić do naszego ulubionego tematu.
Od kilku dni w Brazylii trwają protesty przeciwko zbyt drogiej zdaniem demonstrantów organizacji mistrzostw świata w piłce nożnej. W miastach Brazylii protestujący starli się kilka razy z policją. Jedną z demonstracji utrwalił młody brazylijski fotograf i filmowiec Michel de Souza.
De Suoza na klasyczne demo wziął ze sobą prawdziwy arsenał: dwa korpusy (Canon 5D Mark II i 7D), obiektywy 16-35 mm i 70-200 mm + dwie kamery GoPro HERO2. Wszystko po to, żeby stworzyć fotograficzny FPS (first person shooting). Termin zapożyczony z gier komputerowych nasunął mi się po pierwszych sekundach filmu z uwagi na widoczną w kadrze "lufę" obiektywu, która niczym giwera z gier szuka celu.
Cele się pojawiają i są zatrzymywane na zdjęciach, które wmontowane w film migają przed oczami. Towarzyszy temu nastrojowa muzyka, podobnie jak w grach. Czasem pojawia się na ekranie wyrażająca napięcie twarz fotografa, filmowana z jednej z kamerek zamocowanych na aparacie.
Materiał kojarzy mi się nie tylko z grami (to jedynie pierwsza, płytka myśl). Przypomina mi również dokument "War photographer", poświęcony Jamesowi Nachtweyowi. Poza ekipą dokumentalistów "wojennemu fotografowi" towarzyszy kamerka zamontowana na aparacie. Dzięki niej, tak jak w filmie de Souzy, możemy podejrzeć pracę profesjonalisty. Nie muszę mówić, że jakość pracy Nachtweya i okoliczności są inne niż w przypadku de Suozy. "Wojenny fotograf" pracuje głównie EOS-em 1 ze szkłem 24 mm, jest spokojny i skupiony. To nie FPS, to poważna sprawa, to wojna. W sumie nie ma co porównywać...
Nasz odważny i dobrze przygotowany Brazylijczyk znajduje się w miejscach, gdzie jest naprawdę gorąco i gdzie "są zdjęcia". W oko wpadają mu symboliczne i dynamiczne sceny, ale nie do końca powstaje obraz, który mógłby powstać. Zawsze gdy widzę zdjęcia reporterskie i mam je ocenić, przypominają mi się słowa Roberta Capy: "Jeśli twoje zdjęcie nie jest wystarczająco dobre, znaczy to tylko tyle, że robiąc je, nie podszedłeś wystarczająco blisko". De Souza nie podchodzi blisko, waha się, nie ryzykuje.
Mimo wszystko filmik i zdjęcia ogląda się przyjemnie i podejrzewam, że nie powstawały z myślą o zdobyciu Pulitzera. Autor wrzucił materiał na YouTube i jest zadowolony, bo obejrzało go naprawdę dużo ludzi. Internauci mieli szansę zobaczyć niezależną relację z wydarzeń w Brazylii. Wszyscy szczęśliwi, poza demonstrantami chyba. Ja też jestem szczęśliwy, bo zrobiłem sobie powtórkę z najciekawszych momentów "War photographer". Zerknąłem też na stronę naszego bohatera i doceniam jego fotografie - ma oko do pełnych treści zdjęć ilustracyjnych. W wolnej chwili przejrzę jego filmy.
No Olho Do Furacão (In The Eye Of The Storm)