Canon EF‑S 24 mm f/2,8 STM - słodki naleśnik [test]
Ba, wręcz naleśniczek – o średnicy 68 mm, płaski na niecałe 23 mm i ważący zaledwie 125 g. Równie skromnie prezentuje się liczba jego soczewek (6 w 5 grupach), listków przysłony (7) i średnica mocowania filtra (52 mm), a wisienką na torcie jest minimalna odległość ostrzenia wynosząca tylko 16 cm. I w ten sposób kwestię danych technicznych obiektywu obskoczyłem już we wstępie do artykułu. Niemniej w jego dalszym ciągu też znajdzie się miejsce na konkrety.
14.09.2015 | aktual.: 26.07.2022 19:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ostrość tworzonego obrazu nie daje podstaw do narzekań. W centrum kadru obiektyw już przy otwartej przysłonie „wyciąga” z 24-megapikselowej matrycy EOSa 760D 2800 lph. I ten wynik utrzymuje się aż do f/8 włącznie. Dopiero przy f/11 dyfrakcja na przysłonie trochę daje znać o sobie, a f/16 jest z tego powodu raczej mało użyteczna. Brzegi klatki bez zarzutu: 2600 lph przy f/2,8, 2700 lph przy f/4, a potem i tu widzimy tyle co w środku klatki, czyli 2800 lph.
Sytuacja powtarza się przy winietowaniu – dla f/2,8 silnemu, choć przebiegającemu przez klatkę raczej łagodnie. Niemniej tego ściemnienia rogów kadru aż o 2 EV nie da się ukryć. Przymykanie obiektywu zdecydowanie pomaga - wyraźnie, choć nie w pełni dla f/4 i praktycznie całkowicie dla f/5,6. Jeśli nie chcemy przymykać, a winietowania nie lubimy, skorzystajmy z funkcji jego usuwania wbudowanej w aparat. Użyta przy otwartej przysłonie, kompensuje ściemnienie rogów klatki równie skutecznie, jak przymknięcie przysłony do f/5,6. Kolejną skuteczną automatyczną korekcją, jest ta służąca usuwaniu bocznej aberracji chromatycznej. Tę wadę dość wyraźnie widać przy otwartej przysłonie, a nieco mniej po przymknięciu. Korekcja, czy to z aparatu, czy też z wołarki RAWów, usuwa ją efektywnie i bezśladowo.
Trzecia korekcja? Owszem, jest, służy usuwaniu dystorsji – w oryginale 1,7-procentowej „beczki”. Problem miałem jednak taki, że dystorsja poduszkowata wprowadzana przez układ celownikowy EOSa 760D świetnie maskowała tę wadę obiektywu. I dopiero na zdjęciu „beczka” wyłaziła, pomimo, że w wizjerze jej nie było. Jeśli zapisujemy JPEGi, najlepiej od razu aktywujmy wszystkie trzy korekcje.
Przydałaby się jeszcze czwarta, usuwająca skutki świecenia ostrego światła wprost w obiektyw. Niestety czegoś takiego nikt jeszcze nie wymyślił, a temu obiektywowi rzecz bardzo by się przydała. Co prawda nie tworzy on blików, ale wokół źródła światła powstaje spora biała plama, a reszta kadru mocno traci na kontraście. Szczególnie przeszkadza to przy otwartej przysłonie, choć po przymknięciu (nawet nie bardzo mocnym) mniej. Ale do ideału, czy nawet jego dalekiego sąsiedztwa nie da rady się zbliżyć. Owo zachowanie się przy zdjęciach pod światło jest jedyną istotniejszą wadą tego szkiełka. Użycie osłony przeciwsłonecznej niewiele pomaga, gdyż przy słońcu świecącemu tuż spoza kadru negatywnych efektów brak, a gdy wprowadzimy je w pole widzenia, to osłona już nie pomoże.
I na koniec jeszcze jeden z obiecanych na początku artykułu konkretów – cena. Pasująca do innych parametrów obiektywu, bo też nieduża. Obiektyw jest bowiem do kupienia za 650 zł. To jedno z najtańszych szkiełek oferowanych przez Canona.
Bardzo mi się ten obiektyw spodobał. Oczywiście, że przyjemniej by się fotografowało optyką z maksymalnym otworem względnym o półtorej działki większym. Ale ona na pewno nie dorównywałoby temu naleśnikowi jakością obrazu, przede wszystkim ostrością. Zwłaszcza, gdyby plasowała się podobnie pod względem ceny. Ograniczenie jasności do f/2,8 pozwoliło skonstruować nie tylko obiektyw tworzący wysokiej jakości obraz, ale na dokładkę malutki. Duże brawa dla Canona!
Podoba mi się:
- kompaktowość
- wysoka jakość obrazu (niemal pod każdym względem)
- cena
Nie podoba mi się:
- zdjęcia pod światło
Na moim blogu ostatnio opublikowałem także:
Zapraszam serdecznie!