Promują tych, którzy robią telefonem wysmakowaną fotografię. Wywiad z VSCO Poland
Katarzyna Mach i Robert Danieluk. Razem pracują i podróżują. Fotografują najbliższe otoczenie i miejsca oddalone od rodzinnych domów o setki, a nawet tysiące kilometrów. Ciągle szukają nowych fotograficznych wyzwań, a założony przez nich instagramowy profil Vscopoland jest jednym z nich. Umieszczają w nim najciekawsze zdjęcia wykonane za pomocą VSCO Cam, otagowane nazwą ich profilu.
18.02.2014 | aktual.: 18.02.2014 15:00
Dlaczego akurat VSCO? Jest przecież Hipstamatic, Cross Process, Picfx czy chociażby Mextures.
Naszym zdaniem spośród tych wszystkich aplikacji na telefony komórkowe to właśnie VSCO skupia się na dobrym smaku, na fotografii. Sam Instagram zawiera oczywiście podstawowe filtry, jednak po pewnym czasie zwyczajnie się one nudzą lub powodują, że ambitniejszy użytkownik ma ochotę poeksperymentować. Wymienione w pytaniu aplikacje są ciekawe, ale to VSCO nadaje fotografii pewną czystość, klimat, wręcz filmowy obraz. Jego filtry nawiązują swoją kolorystyką, saturacją, cieniami do obrazu otrzymywanego z klasycznych filmów analogowych, a jak wiemy, ciągle wraca moda na taki styl (vintage). Być może mimo cyfryzacji, ilości zdjęć wbijanych do internetu, gdzieś tam w duszy nadal tkwi tęsknota za analogową fotografią, o ile rzecz jasna dana osoba miała z nią do czynienia lub od niej zaczynała.
Mówicie, że Wasza przygoda z fotografią zaczęła się od analogów. A jak było z Waszym zainteresowaniem fotografią mobilną?
Fotografowanie telefonem jest łatwe, szybkie i przyjemne. Dziś telefony zapewniają taką jakość jak kiedyś aparaty cyfrowe. Fotografowanie telefonem ma ogromne zalety. Po pierwsze jest mały w porównaniu z tradycyjną lustrzanką, po drugie, telefon, który mają wszyscy, podczas fotografowania nie budzi takich emocji jak większy aparat. Dzięki temu powstają fotografie czasem bardziej szczere niż np. te zrobione lustrzanką. Dlatego też sądzimy, że nasze zakolegowanie się z mobilną fotografią było dosyć standardowe.
Na razie ograniczacie się do prezentowania najciekawszych prac na profilu Vscopoland. Czy planujecie wyjść poza instagramowe ramy?
Obecnie chcemy na naszym profilu instagramowym pokazywać i promować prace tylko polskich użytkowników VSCO, którzy podpisują swoje fotografie tagiem #vscopoland (dzięki temu wiemy, że po pierwsze chcą je u nas publikować, a po drugie że budują jakąś społeczność). Instagram zalany jest dziś milionami zdjęć, które w zasadzie nie prezentują żadnych wartości. My natomiast, znając specyfikę prac, które przechodzą przez aplikację VSCO, wiemy, czego możemy się spodziewać. Założyliśmy ten profil, ponieważ zorientowaliśmy się, że takiego miejsca nie ma i że takiego miejsca nam brakuje. A wiemy, że Polacy są świetnymi fotografami i nie mają się czego wstydzić!
Staramy się publikować prace w domyślnym formacie dla Instagrama, czyli w proporcjach 1:1 (kwadrat). Poza tym pilnujemy, by fotografie były zrobione telefonem komórkowym. Chcemy promować tych, którzy potrafią zrobić telefonem zwyczajnie dobrą, wysmakowaną fotografię.
Nasz profil jest bardzo młody, ale widzimy, że zainteresowanie i liczba polubień bardzo szybko rosną. Na pytanie o wyjście poza ramy Instagrama trudno nam dziś odpowiedzieć. Zawsze gdy prowadzi się jakiś mały kącik skupiający innych fotografujących, marzy się zorganizowanie jakiejś wystawy, ale dziś jest na to za wcześnie.
Zaczynaliście swoje kariery od analogów i lustrzanek. A czy można zostać zawodowym fotografem od tej drugiej, komórkowej strony? Czy fotografia mobilna może komuś pomóc zostać profesjonalistą?
Oczywiście, że tak! Nawet jeśli ktoś zrobi zdjęcie grzebieniem i będzie to dobra fotografia, to nie ma znaczenia, czym ją wykonał. Z drugiej strony technika i jakość też mają ogromny wpływ, chociaż jest to tylko środek.
Dlatego też ważne w fotografii jest doświadczenie, talent i szczęście. To jest klucz do sukcesu. I nie ma znaczenia, czy zaczyna się od fotografii mobilnej czy analogowej. Po prostu zmieniają się czasy.
Miesiąc temu rozmawiałam z przedstawicielami grupy Mobilni, których twórczość jest specyficzna: od HDR-ów i mocnego szpikowania obrazu filtrami po czarno-białą fotografię. Wy stawiacie na wyraźny minimalizm. Dlaczego?
Jeśli spojrzy się na prace publikowanie w Instagramie (pod tagiem #vsco, #vscocam lub tym, który stara się zrzeszać polskich użytkowników #vscopoland), można dostrzec, że wszystkie te fotografie coś łączy. Oczywiście, możemy pominąć sposób ich obróbki przez aplikację VSCO. Chodzi nam o wybór motywów, które są fotografowane. Zazwyczaj są to fotografie czyste, dobrze skomponowane, kadry wyszukane, świadczące zarówno o dobrym guście autora, jak i jego większej fotograficznej świadomości. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że fotografie robione za pomocą VSCO są najlepszymi jakie można znaleźć na Instagramie. To oczywiście nasz punkt widzenia. Wolimy oglądać i publikować te fotografie, które są najbliżej klasycznej fotografii, mimo że zostały zrobione telefonem. Ponieważ jesteśmy odpowiedzialni za wybór publikowanych prac, chcemy wykorzystać nasze doświadczenie i poczucie smaku. Liczymy na to, że trafiamy w gusta.
Piękno fotografii można wyrazić najprostszymi środkami. Światło, barwa, motyw. Dlatego omijamy szerokim łukiem zdjęcia w stylu HDR lub takie, po których gołym okiem widać, że zostały poddane znaczącej obróbce. Kryterium wyboru jest dla nas także jakość zdjęć. Niestety, nie wszystkie telefony są wyposażone w aparaty i matryce, które umożliwiają wykonanie dobrych i ostrych fotografii. Początkowo Instagram i VSCO były dostępne tylko na telefony z systemem iOS. Gdy zostały wydane na inne systemy operacyjne, jakość publikowanych prac spadła.
Internauci często zarzucają producentowi aplikacji, że zbudował armię klonów. Powtarzają się motywy i tonacje. Bardzo trudno odróżnić od siebie prace poszczególnych fotografów, nie mówiąc już o czymś takim jak tworzenie własnego stylu. Zgadzacie się z tym?
Może zaczniemy od końca. Oczywiście, że można odróżnić prace poszczególnych autorów. Może w tym natłoku podobnych do siebie fotografii pewne spojrzenie na świat, kadry czy stylistyka pozwalają je od siebie odróżnić. Wystarczy dokładnie się przyjrzeć, na spokojnie.
Nie możemy natomiast zgodzić się ze stwierdzeniem, że producent aplikacji stworzył armię klonów. To samo można przecież powiedzieć o Instagramie, w którym stale przewijają się takie motywy, jak buzie młodych dziewczyn, skąpo ubrane blondynki czy jedzenie. Można jednak uznać, że aplikacja VSCO skłania do tego, by fotografie może nie tyle były do siebie podobne, co miały wspólne cechy. A przecież każda z osób korzystających z tej czy innej aplikacji ma wolny wybór. To ona tworzy i to ona wybiera środki i jeśli dana fotografia jest podobna do innych, jest to już zwykły przypadek. Możemy przecież nie używać VSCO, tylko innych aplikacji, które tworzą zdjęcia w klimacie HDR, i dokładać się do setek tysięcy podobnych prac.
Robercie, Ty od lat prowadzisz fotobloga, gdzie duża część zdjęć została zrobiona kultowym Lomo. Odnoszę jednak wrażenie, że lomografia została praktycznie wyparta z Twojego bloga, a jej miejsce zajęły mobilne klatki. Chwilowy kaprys czy po prostu denerwowała Cię ta lomolosowość?
W styczniu minęło 10 lat, odkąd prowadzę internetowy fotograficzny pamiętnik. To jedna trzecia mojego życia. Pamiętam, że pierwsze zdjęcie aparatem LOMO LC-A (tym najbardziej klasycznym) zrobiłem w grudniu 2004 roku na Ukrainie. Całkiem przypadkiem. Nie byłem nawet pewien, czy ten aparat działa. Po powrocie do domu wywołany film rozwiał moje wszystkie wątpliwości i tak zaczęła się moja prawie 6-letnia przygoda z tym aparatem. Przez ten czas oczywiście fotografowałem też innymi aparatami z tej serii (Action Sampler czy Sprocket Rocket). W zasadzie fotografowałem nim podróże za wschodnią granicę. LOMO to coś więcej niż losowe zdjęcia, przypadkowe kadry. To pewna konsekwencja w niekonsekwencji, którą można kochać lub nienawidzić. Ja chyba to kocham, chociaż od dłuższego czasu mój mały radziecki aparat leży i czeka na lepsze chwile. Zwyczajnie nie da się fotografować życia kilkoma aparatami naraz. Jednak zawsze mam w domu jakiś aparat analogowy z filmem w środku. Nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się ochota, żeby go użyć.
Po Waszych zdjęciach wnioskuję, że często zabieracie w drogę cyfrę, analoga, a teraz do tego zestawu dołączył telefon komórkowy. Czy jest możliwe, aby fotograf miał tak podzielną uwagę?
Mało tego, powoli w naszej twórczości zaczyna pojawiać się wideo, co utrudnia "spostrzeganie" rzeczywistości. Idealnie byłoby zabrać tylko jeden aparat. Widzieć tylko nim, tylko przez jeden obiektyw, jeden format. Fotografowanie i filmowanie to w zasadzie dwie różne sprawy, chociaż chodzi o jedną sprawę. Czasem jednak chciałoby się zabrać wszystkie aparaty, włącznie z Polaroidem i korzystać, rejestrować wszystko, by potem mieć z czego wybierać. Niestety, tak się nie da. Jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.
Wasze fotografie świadczą o tym, że dużo podróżujecie. Czy jest to związane z pracą czy ciągłą chęcią przemieszczania się i dokumentowania tego procesu?
Podróż to pewien styl życia, tak samo jak fotografia. Obie te rzeczy bardzo uzależniają. Fotografia nie lubi nudy. Aparat fotograficzny kocha podróże. Droga sama w sobie jest fotogeniczna. My mamy to szczęście, że możemy połączyć naszą pracę, pasję i podróże. Im częściej człowiek wychodzi ze swoich czterech ścian, tym widzi więcej i ma więcej okazji, żeby wyjąć aparat. I to jest piękne.