Co z tymi konkursami fotograficznymi?
Wczoraj poznaliśmy laureatów 9. edycji Wielkiego Konkursu Fotograficznego National Geographic Polska. Nie milknie wielka narodowa dyskusja. Połowa internetu, dodajmy część ekspercka w dziedzinie fotografii, dyskutuje. Internet się zagotował. Ciśnienie wzrosło, producenci kawy liczą straty.
27.09.2013 | aktual.: 26.07.2022 20:09
Wczoraj poznaliśmy laureatów 9. edycji Wielkiego Konkursu Fotograficznego National Geographic Polska. Nie milknie wielka narodowa dyskusja. Połowa internetu, dodajmy część ekspercka w dziedzinie fotografii, dyskutuje. Internet się zagotował. Ciśnienie wzrosło, producenci kawy liczą straty.
W dwóch słowach podsumowując dyskusję odnośnie poziomu konkursu (odnosząc się do komentarzy): TOTALNE DNO. Pojawiały się też inne opinie w stylu: ja bym zrobił lepsze, połowa moich znajomych robi lepsze zdjęcia popsutym telefonem, stażyści wybrali zdjęcia stażystów itp. itd. Główne zarzuty kierowane są pod adresem jednego z reportaży: "Zostać stewardesą” autorstwa Magdaleny Błachuty.
Nie będę odnosił się do całego konkursu. Albo ktoś lubi styl National Geographic, albo nie (HDR, zdjęcia ładne, poprawne, z dalekich krain). Mi on osobiście nie odpowiada. Odniosę się tylko i wyłącznie do rzeczonego materiału o stewardesach. Autorka pisze:
"Aby zostać stewardesą, trzeba po obleganych przez dziewczęta wstępnych eliminacjach przejść sześciotygodniowy kurs szkoleniowy. Pożary, pierwsza pomoc, procedury bezpieczeństwa, angielski, psychologia, ratowanie rozbitków z wody. Wykucie grubej księgi na blachę. Kilka egzaminów. Potem wbicie się w obcasy i mundurek. Gotowa na pokład. By podawać kawę."
Możemy zatem wysnuć moi drodzy jedną, zasadniczą i kluczową tezę na podstawie opisu. Autorka była tam osobiście. Brała udział w tym szkoleniu. Potwierdzenie tej tezy dostajemy również na zdjęciach. Można wyczuć, że autorka jest częścią tego szkolenia.
Możemy zatem pokusić się o pierwszy wniosek i zarazem plus tego materiału. Jest prawdziwy, opowiada o prawdziwych ludziach, na prawdziwym szkoleniu. Pewnie jest subiektywny, ale można powiedzieć, że jest subiektywną prawdą o tym wydarzeniu. Ja to czuję na zdjęciach. Kupuję to. W tego typu fotografii, gdy jest się częścią czegoś, gdy uczestniczy się w danym wydarzeniu całym sobą, swoim zaangażowaniem i wyrobioną opinią, to widać to potem na zdjęciach. Przynajmniej ja to widzę.
[solr id="fotoblogia-pl-81095" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://fotoblogia.pl/1365,gala-9-wielkiego-konkursu-national-geopgraphic-relacja" _mphoto="ng-11-81095-252x168-86568b6ee831.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]3140[/block]
Kolejną sprawą jest to, że moim zdaniem reportaż został nagrodzony, gdyż temat jest ciekawy i nikt go wcześniej nie sfotografował. (pewnie nigdy by nie uzyskał na to zgody). NG lubi nowinki - pierwsze HDR w druku i bardziej lub mniej efektowne i udane "nowinki" - pewnie dlatego jury zdecydowało się na nagrodzenie zdjęć zrobionych z ukrycia, telefonem. Podobny zabieg stosowany jest czasem w filmach dokumentalnych, czy precyzyjniej w reportażach interwencyjnych. Mamy fragmenty z ukrytej kamery w kiepskiej jakości - wręcz zostawia się tą kiepską jakość, żeby podkreślić, że to ukryta kamera właśnie. Taki zabieg daje nam również poczucie intymności i prawdy prezentowanego wydarzenia. Mniej lub bardziej świadomie autorka poruszyła kilka zdjęć i nie pokazała wszystkich twarzy - jest w tym konsekwentna i gra to ze sobą odnosząc się do całego materiału. Przykład?
Nie twierdzę, że te zdjęcia są wybitne. Nie podobają mi się wizualnie, ale opowiadają jakąś historię. Moim zdaniem, jest to najlepszy (z nagrodzonych) reportaż na tegorocznej 9. edycji Wielkiego Konkursu Fotograficznego National Geographic Polska.
Pewnie nie przejdzie on do historii i za dzień lub dwa nikt nie będzie o nim pamiętał, ale krzywdzące dla autora i dla konkursu, w tym dla jury (w którym zasiadały znane, ale też dobre fotograficznie nazwiska - chodzi mi o Maćka) jest wylewanie swoich żali i wypisywanie niejednokrotnie steków bzdur. Ludzie! Otwórzmy czasem coś więcej niż tylko oczy rano. Użyjmy mózgu i wrażliwości. Oczywiście jest to moja subiektywna ocena i komuś totalnie mogą nie podobać się te zdjęcia (mi przecież też się wizualnie nie podobają), ale w takiej fotografii czasem ważna jest też ta strona dokumentalna/informacyjna - nie zapominajmy o tym.
Ostatnie trendy na konkursach to fotografia ładna, dopracowana, wypieszczona.
Pytanie brzmi: czy jest ona prawdziwa? Czy nasz świat tak wygląda? Czy jest on idealny, wystudiowany, uporządkowany w samych ciepłych, pięknych kolorach?
Ja osobiście często czuje się wkręcany przez tego typu fotografię udającą dokument. Czuję, że to nie jest prawda.
Bywają materiały w ten sposób zrobione i ja to kupuję: www.bryanschutmaat.com
Dlaczego? Gdyż inaczej jest jeżeli ktoś mi powie - portretowy materiał - w domyśle ustawka - i wtedy jest ok, to też dokument, ale sprawa jest postawiona jasno.
Podsumowując całą "aferę"...
Konkurs jak konkurs. Nikt o nim za parę godzin nie będzie pamiętał. Nie ma co robić afery, tylko czasem przyjąć decyzję jury i postarać się zrozumieć, krytykując używać sensownych argumentów lub zamilknąć na wieki :)
[solr id="fotoblogia-pl-79389" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://fotoblogia.pl/1408,szkola-mistrzow-fotografii-komentarz" _mphoto="andrzej-szklanny-79389-2-5b577b0.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]3141[/block]
PS. Chociaż ja mam ciągle w pamięci ostatni konkurs Gazety Wyborczej... Szkoła Mistrzów Fotografii. Tu nie umiałbym uargumentować wyborów jury - przykro mi.
*Autorem tekstu jest Adrian Wykrota. Materiał ukazał się oryginalnie na subiektywnym blogu o fotografii "Co z tą fotografią?". *