Cyfra zabija fotografię mody?
Tak przynajmniej twierdzi Norman Jean Roy. Współpracownik „Vogue'a” nie jest zwolennikiem demokracji w fotografii. Dlaczego?
29.01.2013 | aktual.: 26.07.2022 20:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Norman Jean Roy to nazwisko zapewne dobrze znane każdemu, kto ma do czynienia z fotografią mody. Roy jest z niej najbardziej znany (jego prace regularnie trafiają na łamy najbardziej znanych periodyków), jest również ceniony jako autor portretów – dla amerykańskiej prasy fotografował polityków i gwiazdy kina. Jak dowiadujemy się z wywiadu, którego niedawno udzielił „New York Magazine”, ma również wyrobione, mocno krytyczne zdanie na temat aktualnej sytuacji na rynku fotograficznym.
Weteran sądzi, że dzisiejsza fotografia mody to zwykły szmelc, a za ten stan rzeczy obwinia nadmierną demokratyzację. Twierdzi, że 15 lat temu, kiedy zaczynał karierę, pracowało się lepiej, bo każdy znał swoje miejsce. Najgorsza rzecz, jaka jego zdaniem mogła przytrafić się fotografii mody, to praca zespołowa. W konsekwencji popularności cyfrówek i przyspieszenia całego procesu fotograf przestał być „wielkim magiem”, ostatecznym autorytetem, a stał się częścią grupy. Roy uważa, że przez to ilość zaczęła przeważać nad jakością.
„Dzisiaj sesje mody to wynik pracy zespołowej, dlatego są do d.... Kiedy zaczęła się era fotografii cyfrowej, fotografia straciła swój dyktatorski charakter i zdemokratyzowała się, przez co stała się beznadziejna. W fotografii na demokrację nie ma miejsca. Nie mówię przecież fryzjerowi, jak ma ułożyć włosy, więc nikt nie będzie mi dyktował, jak mam fotografować. Moje zadanie to spełnić jak najlepiej oczekiwania klienta. Wielu fotografów dzisiaj ma to gdzieś”, mówi Roy.
[solr id="fotoblogia-pl-64017" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://olga.drenda.fotoblogia.pl/1843,zdjecia-za-akredytacje-na-koncert-wyludzenie-czy-sprawiedliwosc" _mphoto="5886243344-7b38de8dab-b--a902d6d.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2605[/block]
Fotograf nie przebiera też w słowach, jeżeli chodzi o fotografię cyfrową. Sam pozostaje wierny starej dobrej kliszy, a cyfrówki używa tylko do szkiców. Dlaczego? „Siłą zdjęcia jest jego niedoskonałość. Kiedy pracujesz analogowym aparatem, nie możesz od razu podejrzeć zdjęcia, jesteś bardziej skupiony, a twoja praca jest bardziej szczera, zaangażowana”, wyjaśnia Roy. „Fotografia cyfrowa jest zbyt doskonała, a to najprostsza droga do tego, żeby zarżnąć dobre zdjęcie”.
[solr id="fotoblogia-pl-63973" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://olga.drenda.fotoblogia.pl/1844,modelki-plyna-na-pomoc-rekinom-galeria" _mphoto="kristianschmidt-q8a5057--bb645de.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2606[/block]
Jak sądzicie: ma rację, czy po prostu to odwieczne narzekania starej gwardii na tę dzisiejszą młodzież? Jak widzimy na załączonych zdjęciach, Roy stroni co prawda od cyfry, ale od retuszu już nie. Może jest też trochę megalomański? Każdy, kto pracował w tzw. teamie kreatywnym, na pewno wie, że w fotografii komercyjnej ostatnie słowo i tak należy do dyrektora artystycznego, a koniec końców do klienta, więc fotograf nie jest tak wszechwładny, jak wynikałoby z wypowiedzi Roya.
Z drugiej strony łatwo zrozumieć rozgoryczenie, jeśli własna praca przestaje być doceniana, a z roli autorytetu spada się do pozycji szeregowca. Najbardziej smutna uwaga, jaką można wyczytać z wypowiedzi Roya, jest taka, że starać się warto i trzeba, ale na pewno się nie opłaca.