Czekając na Sony A9? Moje dwa lata z Sony - podsumowanie

Jak oceniam system Sony A z perspektywy dwóch lat profesjonalnej pracy? Oczywiście dodam, że to mój totalnie subiektywny punkt widzenia.

Czekając na Sony A9? Moje dwa lata z Sony - podsumowanie
Maciej Galas

Właśnie mija 2 lata od czasu, kiedy zdecydowałem się przejść z systemu Canon na Sony A7. O samym przejściu już pisałem w artykułach Sony A7R po 14 i 30 dniach użytkowania i nie o tym będzie ten artykuł. Każde narzędzie w czasie swego użytkowania pokazuje swoje niedostatki i (o ile je posiada) zalety. Czasami niewidoczne, ukazują się z czasem w pełnej krasie. My zaś - użytkownicy, z czasem bardziej zwracamy uwagę na szczegóły. Opadają po zakupowe emocje - przychodzą godziny, dziesiątki godzin pracy z kamerą. Dopasowujemy swój styl pracy do narzędzia, przy okazji wymuszając na nim pracę pod swoje dyktando. Sprzęt staje się przedłużeniem naszych zmysłów. Wiemy, czego po nim oczekiwać, poznaliśmy już jego wady.

Dla mnie nie ma powrotu

Tak jak ponad dziesięć lat temu przeszedłem z Windowsa na Mac OS i nigdy nie wyobrażałem sobie powrotu, tak i w tym przypadku nigdy nie wróciłbym do lustrzanki. Przestarzała koncepcja z komorą lustra, gigantycznymi, nadmuchanymi gabarytami i dużą masą idącą w parze z brakiem poważniejszych innowacji, już mnie nie kręci. Zminiaturyzowane korpusy bezlusterkowców oferujące - jak to jest w przypadku Sony - pełną klatkę, z dopasowanymi do użytkownika matrycami, możliwość podpięcia prawie każdej optyki i podgląd powiększonego obrazu w wizjerze, to najważniejsze cechy, bez których już nie chciałbym się obyć. To podstawowy wniosek. Mała torba ze sprzętem, mniej do dźwigania, wspaniała jakość - zespół cech, które sprawiają, że systemy bezlusterkowe są nie do pobicia. Ostatnio w nieciekawych warunkach oświetleniowych podniosłem do oka Nikona D5 z obiektywem AF-S Nikkor 58 mm F/1.4G. Mała głębia, ciemny obraz na matówce i brak możliwości zaobserwowania precyzyjnego punktu nastawienia ostrości wybranego przez AF na tyle mnie zniechęciły, że ogromne body odłożyłem z niesmakiem. Fotografię wykonałem sprzętem Sony A7R, mając do końca pełną kontrolę nad ostrością i jakością z obiektywu dającego znacznie lepszą jakość (Leica Summicron-M 50 mm f/2).

System dla każdego? Nie!

To nie jest system dla początkujących, którzy nie wyciągną z niego optimum możliwości - chociażby przez podpinanie do świetnych korpusów słabszych szkieł. Jakość matryc aparatów Sony A ma tak niesamowite rozdzielczości, że każda niedoskonałość obiektywu od razu staje się widoczna. Dostarczenie zaś perfekcyjnego obrazu z bardzo dobrego szkła oszałamia jakością! Od razu zauważalną. Każdy więc, kto poszukuje bezwzględnej jakości obrazu, znajdzie w tych korpusach jakość dostępną jeszcze do niedawna tylko w kamerach średnioformatowych. Studio, produkty, moda, fotografia krajobrazowa, katalogowa, artystyczna, banki zdjęć, portret i wiele, wiele innych dziedzin fotografii, gdzie pośpiech nie jest wymagany a priorytetem jest jakość. Dziedziny fotografii, takie jak szeroko rozumiany reportaż (od ślubów do fotografii prasowej), fotografia przyrodnicza czy sportowa, to ciągle pole do popisu dla lustrzanek. Szybkość działania systemów AF jest w systemie Sony duża, ale i tak nie stawiałbym przeciwko sobie Canona czy Nikona z wyższej półki z bezlustrkowcem pełnoklatkowym np. w reportażu. Podkreślam to, gdyż są na rynku systemy bezlusterkowe o dużej prędkości, które spokojnie taką walkę nawiążą w konkurencji prędkość ale… oferując mniejsze matryce, finalnie przegrają w konkurencji "jakość obrazu".

System Sony może stać się wysokiej jakości systemem profesjonalnym wykorzystującym starannie dobraną optykę o najwyższej jakości. Systemem, który pracować będzie w filmie i fotografii, dostarczając obraz najwyższej jakości.

Obraz
© Maciej Galas
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość

Ci, którzy zadowoleni są z jakości swoich zdjęć z lustrzanek, niech lepiej nie sprawdzają, co można osiągnąć z korpusu Sony A7R lub jaką wygodę daje korpus ze stabilizacją matrycy i pełną klatką z 42 Mpix (A7R II). Jeśli cieszy Was to, co daje np. Canon EOS 5D Mark II z obiektywem 50 mm f/1.4, to nie eksperymentujcie. Nie chcę nikogo nakłaniać do zmian systemu. Nie wszyscy muszą pokonywać kolejne bariery jakości. Nie do każdej pracy jest to konieczne. Porównanie zdjęć z takiego zestawu z jakością osiąganą z Sony A7R z Sonnarem 55 mm f/1,8 nie ma sensu - ale można to sprawdzić dopiero po dokonaniu własnych prób… Dodam na koniec, że porównywanie lustrzanek do bezlusterkowców to uogólnienie. System Fujifilm oparty o matrycę APS-C nie może być porównywany do pełnoklatkowego Nikona. Sony zaś tak - lecz, jak już wspomniałem - nie w każdej dziedzinie fotografii.

Jak dobrze jest z jakością, niech świadczy ten plik. Dwie fotografie w tym samym miejscu, w takich samych warunkach, zrobione dwoma aparatami Sony A7R i Leica S Typ 007. Zgadnijcie, które jest które?

Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas Leica S Typ 007
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas Sony A7R

Do rzeczy! Co po dwóch latach?

Co w Sony A7R jest złe? Co mi przeszkadza? Wbrew pozorom trochę tego jest - chociaż część wad została poprawiona w modelu A7R II, więc można by o nich nie pisać. Jednak trzeba o nich wspomnieć, opisując A7R. Pamiętajcie, że trochę się czepiam, ponieważ walka o jakość jest dla mnie priorytetem, więc może to trochę zbyt rygorystyczne opinie, które jednak podaję w kolejności od najbardziej irytujących do mniej uciążliwych.

Głośna migawka

Sekwencja jej pracy jest tak głośna, że nie mogę robić zdjęć po 22:00 :-) Zapomnijcie, że zrobicie komuś zdjęcie i on tego nie zauważy. No, może w miejscu publicznym, gdzie jest naprawdę głośno. Do tego trzasku, huku, łoskotu, walnięcia (trochę przesadzam) trzeba się przyzwyczaić. Przyzwyczajenie przychodzi łatwo, jak tylko zobaczymy jakość zdjęć - wówczas z łatwością wybaczamy tę wadę. Leica M cyka sobie spokojnie i tylko podczas ciszy w kościele ktoś nas usłyszy - pod warunkiem, że stoi blisko. Migawkę Sony A7R słychać z kilometra. No dobra. „Cyka” głośno i cóż z tego, pomyślicie. No, nic by nie było - do mojej fotografii to wystarcza i nie przeszkadza mi na dłuższą metę. Ta głośność to jednak efekt uboczny uderzenia słabo wytłumionego mechanizmu… Rozumiecie? W wyniku pracy migawki produkowane są gigantyczne drgania…

Drgania

Są skandalicznie mocne. Dobra, znowu przesadzam ;-) Są tak mocne, że fotografowanie z ręki ma sens od czasu 1/160 s dla obiektywu 50 mm i 1/80 s dla obiektywu 21 mm. 1/60 s. to czas, którego używam dla ogniskowej 10 czy 12 mm. Gdy to tylko możliwe, stosuję czasy jeszcze krótsze i tak na przykład czasem absolutnie bezpiecznym jest dla mnie 1/320 s… Źle. W czasach pracy z 5D używałem czasów 1/20 s dla ogniskowej 25 mm (tak, to nie pomyłka - Carl Zeiss Distagon 25 mm f/2) i zdjęcia były nieporuszone, a przecież korpus tłumił uderzenia lustra! To wszystko to nic. Ważne jest, że drgania są silne nawet wówczas, gdy unieruchomimy aparat na statywie! Konieczny jest cięższy niż ten wynikający z masy sprzętu statyw (chociaż nie tak ciężki jak do lustrzanki). W przypadku dłuższych ekspozycji użycie trybu opóźnienia wyzwolenia migawki lub wyzwalacza zdalnego i trybu opóźnienia równocześnie staje się koniecznością. Nie żartuję. Przy ekspozycjach w zakresie 1/30 s i niżej nieużycie statywu jest błędem. Jak wspomniałem, aparat odwdzięczy się nam jakością, więc wadę tę można potraktować jako jego cechę szczególną. Jeśli o tym pamiętamy, jest ok.

Obraz
© Maciej Galas
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas

Czułość

Mam na myśli czułość użyteczną, czyli taką, która nie powoduje utraty jakości obrazu w zastosowaniu profesjonalnym. Dla moich celów taką czułością graniczną jest ISO 640, a tak naprawdę ISO 400. Pracuję na ogół z czułością nominalną ISO 100, a wyskok w kierunku ISO 320 jest wszystkim, na co sobie pozwalam - w tym zakresie jest ok. Oczywiście piękne obrazy powstają i przy czułości ISO 1200, a cyfrowe ziarno ma całkiem przyjemną strukturę, ale to pod warunkiem pracy z wyjściowym formatem maksymalnym 24x30 cm lub pracami do oglądania na ekranach. Jeśli myślimy o odbitkach fine art lub dużych powiększeniach czy pracach dla banków zdjęć, należy o tym pamiętać.

Szumy

Są znaczne, jeśli nie doświetlimy sceny. Niby norma w przypadku matryc elektronicznych, ale należy o tej wadzie pamiętać. Tu uwaga - Sony A7R znakomicie sprawdza się w porównaniu z innymi aparatami dostępnymi na rynku, ale mogłoby być lepiej. Można nad tym zjawiskiem zapanować, stosując ciekawy sposób. Lepiej zwiększyć czułość i uzyskać bardziej naświetlony RAW, niż zostawić czułość niższą i nie doświetlić. Powstałe ziarno będzie większe na niedoświetlonym kadrze i niskim ISO niż prawidłowo naświetlonym kadrze z większym ISO. To może nieco zawiłe, ale pamiętajcie, że ta moja obserwacja dotyczy niuansów w stylu: jest ciemno, co lepiej zrobić - nie doświetlić o 1EV przy czułości ISO 160 czy ustawić ISO 320? Wybrać ISO 320, a naświetlić prawidłowo, chociaż przecież mniejsza czułość niesie za sobą mniejsze ziarno.

Słaby bagnet

Nie przeszkadza on w osiąganiu mega profesjonalnych rezultatów, ale już podpięcie takiego obiektywu jak Mitakon Speedmaster 85 mm f/1,2 może wywołać troskę o całość połączenia. Czuje się możliwość „pracy” całości. Można to wyeliminować przez wymianę bagnetu na nowy, w całości metalowy. Oczywiście nie trzeba - nie zauważyłem efektu zaświetlenia przez wpadające przez lukę w bagnecie światło, jednak przy pracy z ciężkimi szkłami zaczyna to mieć znaczenie. Ostatnio dostałem ciekawy e-mail, w którym autor pokazał wspaniały zestaw do fotografii przyrodniczej, w którym pokazał coś niesamowitego! Sony A7R podpięty do szkła 400 mm f/2,8.

Obudowa

Metalowy szkielet jest pokryty tworzywem nabierającym łatwo błysku. Szkoda, że aparaty Sony nie mają w całości metalowego korpusu, jak w aparatach Leica (między innymi właśnie dlatego tyle płacimy za Leikę M).

Brak trybu cyfrowych filtrów czarno-białych

Takie „coś” miał nawet poczciwy Canon EOS 20D. Brak trybu cyfrowych filtrów czarno-białych bardzo mi przeszkadza. Podgląd w zapasowych plikach jpeg byłby bliższy temu, który się zaplanowało. Pokazując czarno-biały podgląd, muszę tłumaczyć modelce, że finalnie będzie to wyglądać tak i tak - trochę niedobrze. To można poprawić chociażby jako dodatkowy soft.

Obraz
© Maciej Galas
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas

Ładowarka akumulatora

Brak ładowarki w zestawie. Nie ma co pisać, to bezsensowne rozwiązanie naprawione w następnym modelu. Ja stosuję ładowarkę „no name" za 29 zł i jest super. Szokujący brak i niczym nieuzasadniona ignorancja użytkowników przez Sony.

Zasilanie

Małe akumulatory, których trzeba mieć co najmniej 4-6 szt. aby spokojnie podchodzić do standardowej sesji. Jeśli filmujemy, musimy mieć ich więcej. W trybie normalnej pracy (czyli jak to w bezlusterkowcach LV) zużycie energii jest duże, dlatego też Leica M Typ 240 ma duże akumulatory, które wystarczają na dłużej. To cecha szczególna, a nie wada. Trzeba kupić więcej akumulatorów. Po prostu.

Grip pionowy

Przyzwyczajony do pracy z gripem lub korpusami z wbudowanym uchwytem pionowym „z marszu” kupiłem korpus z uchwytem i bardzo szybko - po paru tygodniach, się go pozbyłem. Już tłumaczę, co jest nie tak. Korpus jest wyraźnie większy, co dodaje profesjonalnego szyku całemu korpusowi. Jest poważniej. Całość dobrze leży w ręku, zwłaszcza przy pionowych kadrach. Prądu więcej. Wszystkie przyciski są rozmieszczone ergonomicznie - jak to w bardzo dobrych gripach Sony, które mogą uchodzić za wzorowe. Więc jest dobrze. A jednak - nie do końca. Środek ciężkości przesuwa się do góry, co wyważa całość. Trudniej postawić korpus na stole. Zajmuje więcej miejsca. Całość radości z mniejszego body tracimy na rzecz dużego zestawu. Grip nie akceptuje wszystkich nieoryginalnych akumulatorów. Trzeba zdejmować go do filmowania na przykład z gimbalem, kiedy środek ciężkości musi być nisko położony. Najbardziej przeszkadzała mi wielkość korpusu przy wkładaniu do torby. Bez uchwytu pionowego jest znacznie lepiej!

Obraz
© Maciej Galas
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas

Obiektywy

Wspaniałe. To nie byłaby wada, tyle że producent gdzieś zbłądził. Po zaprojektowaniu małego i poręcznego korpusu zaczął projektować i wprowadzać na rynek ultra drogie (mniejsza z tym), ale bardzo duże obiektywy (np. 85 1,4G), które przeczą idei zapoczątkowanej przez absolutnie genialne szkła Carl Zeiss Sonnar 55 f/1,8 i 35 f/2,8! Brakuje szkła w stylu 85 f/2,5 z AF. Jest system szkieł Loxia, ale bez AF. Takie szkła wyważają cały układ, są nieporęczne i zmuszają nas do dźwigania „lustrzankowego” gabarytowo wyposażenia. Ci szczęśliwcy, którzy nie muszą mieć AF, cieszyć się mogą konstrukcjami innych firm, takich jak Voigtlander czy Leica, przystosowanymi do kamer bez komory lustra, które są zwarte, małe i nie wyważają całego systemu.

Oprogramowanie

Nieintuicyjny system wgrywania oprogramowania. Samo oprogramowanie aparatu i obiektywów uaktualnia się łatwo. Sony A7R ma jednak możliwość wgrywania dodatkowych programów. Nie działa on jednak dobrze. Ilość i użyteczność programów w profesjonalnej pracy jest mała. Poza kilkoma nie widzę w ofercie niczego bardziej zaawansowanego. System płatności i logowania sprawia kłopoty. Można by tu dużo poprawić. To samo dotyczy oprogramowania firmowego do plików RAW, które mimo zaawansowanych funkcji, jest w bardzo profesjonalnych zastosowaniach niewystarczające (obsługa wyższych rozdzielczości generowanych TIFF-ów). Producent niezbyt szybko wprowadza aktualizację dla systemów OS X.

Obraz
© Maciej Galas
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas

Jakość obrazu

Fenomenalna. Przynajmniej, jeśli brać pod uwagę rozdzielczość. Jest tak dobrze, że kamery średnioformatowe z podobnego przedziału ilości pikseli można łatwo pomylić podczas edycji zdjęć! Testowana przeze mnie Leica S Typ 007 ma co prawda większą ostrość detali (to jednak średni format) oraz znacznie większą rozpiętość tonalną, ale finalnie pliki są bardzo zbliżone jakościowo. Podczas obróbki w LR udało mi się kilkakrotnie pomylić pliki z A7R i 007! Wymaga to stosowania bardzo dobrych obiektywów, ale ponieważ można podpiąć prawie wszystko…

Jakość plików JPEG i filmów

Tak, to nie błąd. Ja nie pracuję w jpeg, ale używam je do podglądu równoległego (zapis RAW i jpeg). To, co uzyskuje się w tych plikach, to zarówno w zakresie ostrości, rozdzielczości jak i symulacji kolorów oraz ustawień obrazu, jest rewelacją. Zapis filmowy w ustawieniach rozszerzonej skali tonalnej jest świetnym wyjściem ułatwiającym postprodukcję.

Obraz
© Maciej Galas
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas

Balans bieli

Balans bieli w trybie automatycznym jest znacznie lepszy niż w znanych mi modelach lustrzanek, ale możliwość ręcznego pomiaru balansu daje pliki o bardzo neutralnej (choć gorszej od tych z Leica) plików. Ogólnie pliki są bardziej neutralnie zbalansowane od tych z Canona i Nikona (jak wiecie każda z marek ma pewien „styl” w tym zakresie). Sony jest bliżej do balansu z aparatów Leica niż znanych i uznanych lustrzanek.

Ergonomia

Bardzo dobra! W połączeniu z możliwością przypisania przyciskom funkcyjnym indywidualnych cech udaje się stworzyć bardzo zindywidualizowane narzędzie. Wyważenie, poręczność, małe gabaryty, wszystko jest „na miejscu”.

Obraz
© Maciej Galas
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas

Funkcje

Jest tu prawie wszystko, czego można oczekiwać. Brak tylko wspomnianych powyżej filtrów czarno-białych. Reszta bez zarzutu. Funkcje, które cieszą mnie najbardziej, to wspomaganie ostrości i symulacja ekspozycji. Wskaźniki miejsc ostrych, prześwietlenia, łatwe wprowadzanie korekt to wzór do naśladowania. Podgląd w wizjerze obrazu powiększonego jest znacznie lepszy niż w LVF dla Leica M. Ustawianie ostrości z bardzo dobrymi obiektywami manualnymi jest wręcz wzorowe.

Obiektywy

System ma kilka szkieł świetnych, takich jak Sonnary (wspomniane powyżej) czy obiektywy Loxia. Małe, zgrabne i bardzo dobre. Największym dla mnie odkryciem, bez którego nie wyobrażam sobie tego systemu, są szkła niezależne do systemu Leica M używane z adapterem Voigtländer Close Focus VM/E. Voigtländer i Leica to na razie dla mnie podstawowe szkła do tego systemu. Takie szkła, jak Voigtländer Nokton 35 mm f/1,2 czy ultraszerokokątne Voigtländery 10,12 czy 15 mm to absolutne hity, które z potężną matrycą dają nieprawdopodobne rezultaty. Summilux, Summicron firmy Leica także. Obiektywy Zeiss czekają jeszcze w kolejce do przetestowania - chcę mieć bowiem pewność, że system zamknie się w kilku szkłach o referencyjnej jakości. Może Zeissy serii ZM, to będzie to. Na razie Voigtländer i Leica tworzą dla mnie podstawę do pracy. Jakość obiektywów, które pracują zgodnie z prawami fizyki (bez korekcji odsunięcia tylnej soczewki w celu uniknięcia komory lustra), jest nieporównywalna z tym, co osiągałem w lustrzankach (nawet z obiektywami Zeissa). Zwłaszcza szerokie kąty brylują. Fakt możliwości stosowania korpusów Leica M i Sony z takimi obiektywami też jest bardzo ważny. Do Sony zapiąć można szkła filmowe z mocowaniem PL - i wówczas matryce pokazują klasę!

Obraz
© Maciej Galas
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas

Wielkość

Pełna klatka z taką matrycą i w takim rozmiarze korpusu powala użytecznością i wygodą pracy. W torbie, która pomieści korpus profesjonalnej lustrzanki z obiektywem 24-70 mm f/2,8, noszę korpus A7R z pięcioma obiektywami 10, 35, 50, 55, 75 mm…. Waga podobna, a jakość fotografii z takiego zestawu nieporównywalna. Miniaturowość systemu jest niesamowitym plusem. Małe obiektywy nie robią z nas mega profesjonalistów w opinii ludzi postronnych. Nie zwracamy uwagi, nie bierze się nas na poważnie z tak małym sprzętem. To, co uchodzi z A7, nie ujdzie z Nikonem D810. Wygoda pracy nawet przez cały dzień, noszenia sprzętu przy sobie, są nie do przecenienia.

Obraz
© Maciej Galas
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość© Maciej Galas

Dodatki

Koniecznie lekkie i stylowe. Wchodzimy w świat innych pasków, pętli na nadgarstek (to mój ulubiony gadżet) i płytek szybkiego mocowania. Wszystko musi być mniejsze, lżejsze, bardziej poręczne. Dokupiłem L-plate w systemie Arca Swiss, który wraz z małymi głowicami kulowymi pozwala na łatwą i szybką pracę w pionie i poziomie. To, co produkuje się do lustrzanek, jest zbyt duże, nieporęczne i brzydkie. Trzeba rozglądać się za akcesoriami do systemu Leica.

Odchylany ekran

Nie do przecenienia. Stabilny i pancerny korpus Leica M wykonany z metalu to wzór, a jednak w fotografii na co dzień takie rozwiązanie oddaje niesamowite przysługi.

Obraz
© Maciej Galas

Podsumowanie

Leica M to świetne narzędzie, które uwielbiam za jakość budowy, koncept i jakość obrazu, a jednak koniem roboczym jest dla mnie Sony. Możliwość używania obu systemów z tymi samymi obiektywami jest nieoceniona. Sony A7R oferuje pliki naprawdę rewelacyjnej jakości. Podgląd ostrości w wizjerze przy powiększeniu wybranego fragmentu i praca na otwartej przysłonie takich obiektywów jak Voigtländer Nokton 35 mm f/1,2 ASPH II dają zupełnie nową jakość pracy, której do pracy z lustrzankami nie mogę porównać.

System chcę dopracować, znajdując najlepsze obiektywy w zakresie pasujących do mojego stylu pracy ogniskowych, dlatego też dzielę się z Wami efektami testów i przemyśleń (jeszcze sporo przed nami). Ciągle szukam szkieł, ale systemu na razie nie zmienię. W chwili, gdy nie ma jeszcze modelu Leica M z matrycą o rozdzielczości co najmniej 36 megapikseli, ten właśnie aparat jest dla mnie referencyjnym (oczywiście wersja RII bardziej). Jakość obrazu zbliżona do Nikona D810, ale lepsze obiektywy, lepsze pliki, funkcjonalność do mojego typu fotografii, mała wielkość i masa to plusy, dla których spokojnie czekam na model A9 lub A7R III.

Na koniec ciekawe porównanie. Od góry kolejno fotografie wykonane aparatami - Leica SL, Leica S, Sony A7R.

Obraz
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość
Obraz
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość
Obraz
Pełna rozdzielczość
Pełna rozdzielczość
Źródło artykułu:WP Fotoblogia
testyblogibezlusterkowce
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)