”Czerwone duszki” to rzadkie zjawisko pogodowe. Zobacz, jak powstają
Paul M. Smith to fotograf, który specjalizuje się w pogoni za różnymi zjawiskami pogodowymi. Ma w swojej kolekcji interesujący zbiór ”czerwonych duszków”, które występują wysoko ponad chmurami burzowymi.
10.05.2019 | aktual.: 10.05.2019 09:54
Czym są ”duszki”?
Sprite lub ”duszek” (chochlik, krasnoludek, elf, gnom) to wielkoskalowe wyładowanie elektryczne, które występuje w jonosferze (zjonizowana warstwa atmosfery od 50-60 km nad powierzchnią Ziemi). Zjawisko to zbiór dużych, lecz słabo świecących błysków, które powstają nad aktywnymi chmurami burzowymi. Są powiązane z wyładowaniami chmur do gruntu lub międzychmurowymi.
RED SPRITE BURSTS (Realtime & Slow Motion) Supercell Lightning Storm
Duszki powstają na wysokości 70-90 km nad ziemią i biegną w dół. Nigdy jednak nie dotykają górnej warstwy chmur. Ich wolna granica obserwacji to około 40 km. Przemieszczanie się w stronę wierzchołka chmury elektronów swobodnych z górnej części atmosfery i migracja jonów dodatnich w przeciwnym kierunku są spowodowane tworzeniem się najczęściej dodatniego ładunku elektrycznego bezpośredni w chmurze burzowej.
W momencie, gdy dochodzi do wyładowania w dół (do ziemi), ładunek chmurowy się neutralizuje, a elektrony swobodne gwałtownie idą w górę i przyspieszają. Tak dochodzi do jonizacji atmosfery nad chmurami burzowymi, wskutek czego cząsteczki azotu i tlenu zaczynają świecić na czerwono (na górze) i niebiesko (na dole).
Sprite ma przeważnie około 40 kilometrów, chociaż największe zaobserwowane miały aż 100 km. Ich objętość może wynieść nawet do 10 000 km. To zjawisko jest o tyle widowiskowe, że przeskakujące ładunki mogą tworzyć ciekawe formy zbliżone do marchewek, albo skrzydeł orła. Duszki występują przeważnie w skupiskach, bardzo rzadko można zaobserwować pojedyncze sprity. Pojedyncze wyładowanie trwa od kilku do kilkudziesięciu milisekund. Ujęcie ich na zdjęciach to niebywała sztuka.
Pogoń za duszkami Paula M. Smitha
Paul M. Smith zaczął fotografować lustrzanką cyfrową w 2015 roku i koncentrował się na zdjęciach nocnego nieba, Drogi Mlecznej oraz zorzy polarnej. Szybko doprowadziło go to do fascynacji burzami. Na niektórych zdjęciach zaobserwował powstawanie duszków i zgłębił temat. Ba, nawet zaczął prowadzić warsztaty z ich fotografowania.
Fotograf nie zdradza dokładnie swojej techniki, ale chętnie dzieli się zdjęciami. Właściwie są to stopklatki z krótkich filmów. Smith rozstawia podczas burzy kilka aparatów w nadziei, że uda mu się ująć sprite, lecz nie zawsze to wychodzi. Głównym problemem jest tutaj słaba ilość emitowanego światła i ograniczenia technologiczne.
Więcej zdjęć Paula możecie zobaczyć na Facebooku.