Czy da się pokochać głupią małpkę - aparat kompaktowy?
Średniej jakości obiektywy, małe, szumiące matryce, zazwyczaj fatalna głębia ostrości - wszystko to sprawia, że wielu z nas nienawidzi aparatów kompaktowych. Czy jednak zasługują one w stu procentach na antypatię, którą się je darzy?
23.07.2011 | aktual.: 01.08.2022 14:35
Sprawa użyteczności kompaktów jest o tyle skomplikowana, że ich wad i ograniczeń technicznych zwyczajnie nie sposób podważyć. Jednocześnie to, czy będziemy mogli zrobić użytek z ich zalet jest sprawą zupełnie indywidualną. Żeby to zilustrować mogę posłużyć się następującym przykładem: podczas jednej z rozmów znajomy poprosił mnie o polecenie dobrego kompakta. W efekcie wywiązała się długotrwała dysputa na temat przewag lustrzanek nad "głupimi Jasiami". Nie posiadałem się wtedy ze zdumienia słysząc deklaracje, że jakość zdjęć wykonanych małpką go w zupełności zadowala, i że wolałby nawet kupić droższy aparat kompaktowy niż lustro entry-level.
Kwestia rozbijała się o priorytety. Moje założenie, że jeśli jedziemy np. do obcego kraju to powinniśmy zainwestować w taki sprzęt, który zapewni nam odpowiednią jakość fotografii wcale nie było błędne - jednocześnie nie były niczym zdrożnym argumenty kolegi, który stwierdził, że potrzebuje sprzętu poręcznego, lekkiego, łatwego w obsłudze, najlepiej z szerokozakresowym zoomem. Marnym usprawiedliwieniem jest fakt, że dostrzeżenie tego utrudniała mi znacząco trwająca wciąż jeszcze faza "fanboizmu", więc wymienione zalety kompaktów zwyczajnie mi umknęły. A przecież lista korzyści z używania aparatu kompaktowego na tym się nie kończy.
Kompakty są daleko bardziej dyskretne niż spore korpusy typu (D)SLR, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę konieczność noszenia ze sobą sporego obiektywu zmiennoogniskowego lub kilku stałek. Jasne, autofocus mógłby działać szybciej i lepiej, ostrzenie manualne przez wizjer (w modelach, które to umożliwiają) wygodniejsze i bardziej precyzyjne, jednak w sytuacji, gdy zdjęcie musimy wykonać szybko i bez zwracania na siebie uwagi, kompakt jest po prostu na wagę złota. Sprzęt tego typu przebija bezgłośnym funkcjonowaniem nawet Leikę M9 z jej cichutką migawką.
Superzoomy to kolejny przykład bicia na głowę lustrzanek przez kompakty w zastosowaniach innych niż profesjonalne. Obiektywy o zupełnie przyzwoitej optyce oferują takie ogniskowe, których osiągnięcie przez lustrzankę wymagałoby użycia "armaty" o długości przedramienia i statywu (lub choć monopodu), żeby całą konstrukcję utrzymać w rękach. Tymczasem obsługa hybrydy z dobrą stabilizacją możliwa jest nawet jedną ręką, zaś koszt takiego aparatu to ułamek ceny szkła o długiej ogniskowej i ewentualnego telekonwertera.
Obecny wysyp kompaktów z wymienną optyką znacząco zmniejszył przepaść jakościową dzielącą małpki od lustrzanek czy dalmierzowców. Już choćby dlatego warto czasem choć rozważyć wzięcie do ręki jakiegoś bardziej zaawansowanego kompaktu, wypróbowanie jego możliwości. Można go wykorzystać jako fotograficzny szkicownik, aparat przeznaczony do ćwiczenia kompozycji obrazu, może też jako narzędzie do szybkiego rejestrowania wydarzeń w otoczeniu, w sytuacji gdy zabranie ze sobą "lustra" byłoby niemożliwe lub utrudnione, wreszcie jako rezerwę, gdy główny sprzęt zawiedzie. Niezależnie od roli, daj małpce szansę - dobrze potraktowana na pewno się odwdzięczy.