Czy drożej znaczy lepiej? Voigtländer Close Focus Adapter VM/E
27.11.2016 13:53, aktual.: 26.07.2022 18:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dopiero obiektywy z mocowaniem Leica M doprowadziły mnie do zastanowienia i wydatku rzędu 1200 zł za adapter, który jest głównym tematem tego artykułu. Dlaczego wydałem tyle na adapter? Odpowiedź jest oczywista, ale nieprosta.
Dożyliśmy pięknych czasów, w których ewolucja sprzętu zaowocowała konstrukcjami pozbawionymi lustra. Technika fotograficzna mogła w nowej odsłonie powrócić do rozdziału przerwanego w latach siedemdziesiątych, w których powoli zaprzestano produkcji aparatów dalmierzowych (oczywiście nie do końca przerwano, bo Voigtlander, Zeiss i Leica nadal produkowały aparaty dalmierzowe). Pogodzono się z tym, że lustrzanka to synonim profesjonalnego aparatu. Zaaprobowano fakt istnienia komory lustra i odsuniętego ogniska, co z kolei zaowocowało większymi obiektywami i nieco pogorszoną jakością, która zmusiła inżynierów do walki o korekcję powstających wad optycznych. Im szerzej (krótsza ogniskowa) tym było trudniej. Dopiero teraz pojawiły się korpusy bezlusterkowe, których odległość matrycy od bagnetu jest tak mała, że możemy używać obiektywów różnych producentów. Krótka ogniskowa może zgodnie z prawami fizyki mieć ogniskową taką, jak wynika z obliczeń, a nie sztucznie wydłużoną. Odległość tylnej soczewki od matrycy może być niewielka. Ważniejsze jest jednak umożliwienie założenia do korpusu prawie każdego obiektywu. Obiektyw może być zastosowany poprzez umieszczenie odpowiedniego adaptera. Producenci niezależnego sprzętu zasypują nas wszelkimi możliwymi kombinacjami - nawet bardzo egzotycznymi, z mocowaniami do aparatów, które przestały być produkowane dziesiątki lat temu. Jest dobrze.
Taki adapter, to prosta przejściówka z dwoma mocowaniami (bagnet-gwint, bagnet-bagnet) na każdym z końców. Istotna tak naprawdę jest jedynie precyzyjna grubość takiego pierścienia, która pozwoli skupiać się ostrości w płaszczyźnie zaplanowanej przez producenta obiektywu. Ceny adapterów zaczynają się od kilkunastu złotych a kończą na kwotach przekraczających grubo 1000 zł. Nie dziwi mnie oburzenie wielu czytelników na bardzo wysokie ceny adapterów takich firm, jak Voigtländer, Techart, Metabones czy Novoflex. Pojawiają się posty poddające w wątpliwość ponoszenie dużych kosztów za kawałek metalu, który oddali nasz obiektyw od matrycy. Czy nie jest to przesada?
Może i tak, ale ja nie mam zastrzeżeń do tego czy producent za swój produkt zechce dużo pieniędzy. Warunkiem jest jedynie uzasadnienie większego wydatku. Czy cena rzeczywiście pokrywa się z jakością, skomplikowaną budową itd.?
W moich poszukiwaniach coraz lepszej optyki do korpusów Sony A7 w naturalny sposób zacząłem od pierścieni za kilkadziesiąt złotych, umożliwiających mocowanie obiektywów z gwintem m39, m42 czy Leica M. Spełniały swoje zadanie. Z kamer filmowych znałem także nieprawdopodobne Metabones z układem optycznym dostosowujące pełnoklatkowe obiektywy do matryc APS-C i zwiększające ich jasność bez pogorszenia jakości i zmiany kąta widzenia! Potem wydatek 450 zł za adapter z AF umożliwiający zastosowanie obiektywów Canon EF do Sony A7R, nie wydało mi się dużą kwotą. Dopiero poszukiwania wśród znakomitych obiektywów z mocowaniem Leica M doprowadziły mnie do zastanowienia i wydatku rzędu 1200 zł za adapter, który jest głównym tematem tego artykułu. Dlaczego wydałem tyle na adapter? Odpowiedź jest oczywista, ale nieprosta.
Dopóki nie ma się w ręku dobrze wykonanego adaptera, żyjemy w błogiej nieświadomości, że wszystko jest ok. Wpinamy adapter w bagnet kamery, potem właściwy obiektyw i wszystko gra. Ostrość da się nastawić, wszystko działa (poza AF i EXIF). 2-3 miesiące żyłem z adapterem firmy Fotga z Sony E na Leica M. Dopóki w sklepie, gdzie kupowałem pierwszego Voigtländer`a, nie zetknąłem się z adapterem Voigtländer Adapter VM/E…
Szok spowodowany był oporem, z jakim adapter mocowało się w bagnecie E aparatu Sony A7. Różnica w stosunku do Fotgi (która nie jest zła!) była olbrzymia. Bagnet nie ma żadnego luzu. Żadnego. Mocowanie z drugiej strony jeszcze bardziej precyzyjnego bagnetu obiektywu Leica M jest również pozbawione luzów. Wszystko zatrzaskuje się bardzo ciasno i precyzyjnie. Obiektyw nie da się nawet o dziesiątą część milimetra poruszyć.
W adapterach innych marek już tak nie jest. Założona przez inżynierów precyzja obróbki bagnetów zakłada widać większą tolerancję i założony obiektyw lekko się przesuwa. Czuje się luz. Co to oznacza? Ano to, że odległość dystansowa może i jest zachowana, ale centrowanie, tak bardzo zalecane przez optyków, już nie. Centrowanie obiektywu to bardzo ważny aspekt budowy optycznej. Soczewki są zaprojektowane do pracy w idealnej osi i nawet niewielkie odchyły od niej pogarszają jakość. To właśnie tu jest przewaga manualnych, metalowych obiektywów Leica M czy Zeiss nad wykonanymi często z tworzyw sztucznych obiektywami z AF nawet najbardziej renomowanych producentów. Elementy ruchome w torze optycznym (stabilizacja optyczna polegająca na drganiu soczewki) w zoomach profesjonalnych sprawia, że testy odpowiednika Canona EF 70-200 mm f/2,8 L czyli EF 70-200 mm f/2,8 IS L ze stabilizacją zawsze wskazują na większą jakość optyczną tego pierwszego. Oczywiście taka stabilizacja w praktyce zwiększa użyteczność takiego obiektywu, ale mówimy o jakości i rozdzielczości.
To właśnie metalowe (mosiężne) elementy obiektywów Leica M sprawiają, że nawet po długim czasie nie obserwujemy luzów, a nawet jeśli do serwisu trafia kilkudziesięcioletni obiektyw, wystarczy go wyczyścić i podokręcać, aby nadal działał z zachowaniem precyzji centrowania. Centrowanie poszczególnych elementów ma szczególne znaczenie dla jakości w narożnikach obrazu - wiedząc o tym, powitałem z radością adapter Voigtländer Adapter VM/E za ponad 700 zł. Warto było go kupić, bo chociaż kosztujące kilkadziesiąt złotych adaptery dają zachowanie odległości ogniskowania, nie oferują tak dobrego centrowania i precyzji. Szukałem najlepszej jakości obiektywów, więc oszczędzanie nie miało sensu. Już miałem opuścić sklep, gdy zauważyłem inny adapter w bardzo podobnym pudełku ale… jego nazwa zmusiła mnie do zastanowienia - Voigtländer Close Focus Adapter VM/E.
Okazał się większy, grubszy, cięższy. Tak samo precyzyjnie przylegał do bagnetu aparatu i tak samo precyzyjnie pozwalał zamocować obiektyw z mocowaniem Leica M. Miał jednak jeszcze jedną cechę, która sprawiła, że po krótkim spacerze i zrobieniu kilkudziesięciu zdjęć nie wyobrażałem sobie życia bez niego. Jest tak do tej pory. Funkcjonalność tej konstrukcji powoduje zwiększenie możliwości pracy obiektywów do aparatów dalmierzowych o kilkadziesiąt procent.
Obiektywy do dalmierzy często ogniskują się od odległości 70 cm. W przypadku tego adaptera nasza minimalna odległość zmniejsza się o jakieś 50 procent! Nie muszę zwracać uwagi na fakt, co może dać konstrukcja adaptera jeszcze bardziej skracająca minimalny dystans. Dla mnie obiektywy z mocowaniem Leica M (obojętnie czy Voigtländer, czy Leica) nie byłyby w pełni użyteczne, gdyby nie ten wart około 1200 zł adapter. Voigtländer Close Focus Adapter VM/E wart jest każdej wydanej na niego złotówki!
Budowa wydaje się także nie być bardzo skomplikowana. Przecież to helikoidalny tubus płynnie wkręcany i wykręcany. Nic wielkiego. Wykonany jest bardzo precyzyjnie bez najmniejszych luzów, a pierścień zwiększający lub skracający najmniejszą odległość posiada dodatkowo blokadę w położeniu ustawionym na nieskończoność. W praktyce, po odblokowaniu delikatnej zapadki otrzymujemy układ dwóch niezależnych pierścieni ostrości pozwalający na ostrzenie na znacznie zmniejszonym od założonego przez producenta obiektywu dystansie. Jeden pierścień na obiektywie trzeba ustawić na najmniejszą odległość i potem pierścieniem na obiektywie dostosować ostrość dla dobranego wcześniej dystansu. Zabawa przednia a osiągane efekty - nieprawdopodobnie zwiększają możliwości obiektywów! Jeśli jeszcze raz poddacie w wątpliwość sens zakupu takiego adaptera, najpierw go przetestujcie. Wydając parę tysięcy na obiektyw, nie godzi się oszczędzać na adapterze, bo straty jakościowe mogą się nie opłacać a zysk, jaki otrzymujemy w możliwości skrócenia minimalnego dystansu, jest nieoceniony. Zwłaszcza że odbywa się bez straty jakości!
Wymiary adaptera:
- [][b]Średnica[/b]: 62,7 mm[][b]Rozsunięcie helicoidy:[/b] 4 mm[][b]Waga[/b]: 125 g[][b]Krycie klatki:[/b] FF [b]Zabezpieczenie odległości:[/b] nieskończoność
Zakres minimalnej odległości zmienia się dla wybranych obiektywów w zakresie:
- []Nokton 35 mm f/1,2 ASPH II z 50 cm do 27 cm[]Nokton Classic 40 mm f/1,4 z 70 cm do 33 cm[]Nokton 50 mm f/1,5 z 70 cm do 41,8 cm[]Heliar Classic 75 mm f/1,8 z 90 cm do 63,7 cm[]Zeiss Biogon 21 mm f/2,8 z 50 cm do 19,5 cm[]Zeiss C Sonnar 50 mm f/1,5 z 90 cm do 47,4 cm
Na koniec przykład działania w praktyce. Praca z obiektywem Nokton Aspherical II 35 f/1,2 - najmniejsza odległość fotografowania z ustawieniem neutralnym i poniżej z ustawieniem na najbliższą odległość. Czyli 50 cm i 27 cm.
Jeszcze raz ten sam obiektyw.
Na koniec "trudniejszy" obiektyw - Nokton 50 mm f/1,1 z odległością minimalną 1 m i około 50 cm.