Czy Hasselblad wejdzie na rynek prosumentów?
Hasselblad to legenda fotografii średnioformatowej, która przetrwała transformację cyfrową i różne perypetie. Wszystko wygląda na to, że po nieudanej współpracy z Sony, ta nietuzinkowa marka zmierza w dobrym kierunku.
14.04.2016 | aktual.: 26.07.2022 19:06
Nie jest tajemnicą, że Hasselblad w ciągu ostatnich kilku lat był w ciągłym stanie niepewności. Szwedzka firma, która była synonimem profesjonalnych aparatów średnioformatowych dość ciekawie weszła w rynek cyfrowy - najpierw będąc bazą do przystawek cyfrowych, a następnie wprowadzając swoje rozwiązania systemowe. W tym czasie firma kilkakrotnie zmieniała właściciela i swoją strategię, jednak marka przetrwała.
Mimo częstych zmian i nowego zarządu co kilka miesięcy, Hasselblad był wciąż obecny na rynku i wprowadzał nowe aparaty i obiektywy, które obok Phase One były podstawą większych studiów fotograficznych. Oczywiście zdarzały się dziwne koncepcje jak współpraca z Sony przy aparatach Hasselblad Lunar, które zostały odebrane przez fotografów jak skok na ich kasę. Za dużo większe pieniądze Hasselblad oferował aparaty Sony w swojej wersji wykończenia, jednak ta koncepcja się nie przyjęła.
Konsekwencje tego mezaliansu były bezlitosne dla finansów firmy, CEO firmy Lerry Hansen został później pozwany przez Hasselblada właśnie za umowy podpisane z Sony. Hasselblad oskarżał go o zaniedbania finansowe, które spowodowały problemy z płynnością finansową.
Wstrząsy zakończyły się w listopadzie zeszłego roku, kiedy chińska firma produkująca bardzo udane drony DJI Phantom kupiła pakiet mniejszościowy w Hasselbladzie. Co swoją drogą pokazuje jak zmienia się ciężar fotografii krajobrazowej - ze średniego formatu do fotografujących dronów. Może Hasselblad był pionierem w 1961, gdy dotarł z misją Apollo 11 na Księżyc, jednak dziś Phantom jest urządzeniem innowacyjnym, które daje nam możliwość podglądania tego, co było dotąd nieosiągalne.
Mimo udziałów mniejszościowych DJI w Hasselbladzie, strategia firmy pozostaje bez większych zmian. W wywiadzie dla ePhotozine CEO Hasselblada Perry Oosting potwierdza, że jest potencjał na tym polu, jednak obie firmy są bardzo zajęte bieżącymi sprawami. Poza współpracą na imprezach, nie na planów na wspólne produkty.
Profesjonaliści nadal często używają Hasselbladów, chociaż konkurencja w postaci lustrzanek pełnoklatkowych typu Canon EOS 5Ds daje się odczuć. Po prostu nie jesteśmy skazani na średni format, który nadal jest bardzo drogi, a z funkcjonalnością jest daleko w tyle w porównaniu z profesjonalnymi lustrzankami małoobrazkowymi.
W wywiadzie dla Amateur Photographer z ostatniego czasu Oosting informuje, że firmie udało się sprzedać ostatnie aparaty Lunar i są gotowi na nowe rozdanie. Nowy CEO nawet częściowo bronił aparaty Lunar i Stellar jako dobry pomysł. Zasugerował także, że Hasselblad powinien produkować tańsze, bardziej przystępne aparaty. Nie wiadomo czy we współpracy z innymi partnerami czy samemu, jednak Oosting wspominał, że nie będą to aparaty Sony z inną plakietką, nie wyklucza jednak ścisłej współpracy. Jednocześnie podkreślił, że nie widzi Hasselblada jako marki wyłącznie luksusowej.
Czy oznacza to, że Hasselblad chce wejść na rynek prosumentów - świadomych użytkowników, którzy nie tylko używają aparatów, ale także uczestniczą w ich doskonaleniu, dając firmom tzw. feed back, czyli informację zwrotną, co i jak należy dopracować? Całkiem nieżle działa to w Sony i Fujifilm, które co i rusz samym oprogramowaniem są w stanie poprawić osiągi swoich aparatów.