Wokół TikToka robi się coraz goręcej. Amerykańskie Federalne Biuro Śledcze prowadzi dochodzenie w kwestii śledzenia dziennikarzy przez władze medium społecznościowego. Przypomnijmy, że TikTok jest w rękach chińskiej firmy ByteDance. Może być bardzo nieciekawie.
Niedawno pisaliśmy o tym, że rząd prezydenta USA Joe Bidena postawił TikToka przed jasnym wyborem – zmieni właściciela lub może pożegnać się z amerykańskim rynkiem. Wszystko to dotyczy tego, że TikTok jest w rękach firmy ByteDance, której siedziba znajduje się w Pekinie.
Jak wiadomo, chiński reżim nie pozostawia niczego przypadkowi, więc obawy o prywatność obywateli są uzasadnione. Tu warto podkreślić, że inne kraje też mają wątpliwości. Niedawno Wielka Brytania zabroniła politykom korzystania z TikToka na służbowych urządzeniach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Federalne Biuro Śledcze (Federal Bureau of Investigation, FBI) wraz z Departamentem Sprawiedliwości USA wzięły pod lupę TikToka. Służby badają czy aplikacja nie śledzi i nie przekazuje przypadkiem danych zebranych przez dziennikarzy chińskiemu rządowi. Łatwo można się domyślić, że Stanom Zjednoczonym nie jest to na rękę.
Cała akcja jest pokłosiem przyznania się TikToka do śledzenia lokalizacji amerykańskich dziennikarzy w grudniu 2022 r. Eksperci potwierdzili, że firma ByteDance miała dostęp do danych lokalizacyjnych reporterów i sprawdzała, czy są oni w pobliżu pracowników podejrzanych o przekazywanie tajnych danych. Na podstawie tych działań zostało zwolnionych czterech pracowników ByteDance.
Na tę chwilę nie wiadomo, czy zagranie TikToka było jednorazowe, czy ByteDance stale śledzi dziennikarzy i inne wpływowe osoby. Nie da się ukryć, że ta sytuacja nie wpływa pozytywnie na wizerunek firmy. TikTok budzi niepokój coraz większych grup ludzi. Obawiają się oni o swoją prywatność.
Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii
