Dobry design i prostota, czyli VSCO CAM w akcji [recenzja]
Chyba żadna aplikacja służąca do obróbki zdjęć nie ma tylu fanów, czy wręcz wyznawców, co VSCO CAM. Patrząc na efekty uzyskane za jej pomocą, trudno się dziwić, choć dobrą robotę zrobili też spece od marketingu.
14.11.2013 | aktual.: 14.11.2013 12:40
Buszując po Instagramie, zapewne nie raz, nie dwa natknęliście się na tag #vscocam lub różne jego wariacje, takie jak #vscolovers czy #vscophile. Zdjęć przetworzonych za pomocą VSCO CAM możemy znaleźć już setki tysięcy, codziennie dodawane są nowe, a negatywne opinie dotyczące programu są marginalne.
Do wzrostu zainteresowania VSCO CAM przyczyniło się używanie go przez najbardziej popularnych instagramersów, takich jak Chris Ozer czy 13thwitness, oraz to, że jest to program darmowy. Należy go jednak traktować jako wersję testową, ponieważ aby rozkoszować się pełną gamą filtrów, trzeba sięgnąć do kieszeni. Pojedyncze zestawy to koszt 0,99 dol., a pełny pakiet wyceniono na 5,99 dol.
W zestawie znajdują się m.in. presety portretowe (oznaczone literą G), imitujące fotografię analogową (K) czy bogata gama filtrów dla fanów czarno-białej fotografii (X oraz B). Co parę miesięcy wypuszczany jest minipreset dostępny bezpłatnie w wewnętrznym sklepie aplikacji. Podczas obróbki zdjęcia możliwe jest ustawienie natężenia każdego z presetów. Producenci nie zapomnieli o wstawieniu tak podstawowych narzędzi, jak suwaki do ustawiania kontrastu czy ekspozycji oraz możliwości przycinania fotografii.
Warto wspomnieć o dość ciekawym dodatku – podczas korzystania z aparatu wewnątrz aplikacji da się ustawić ekspozycję i ostrość w dwóch różnych punktach. Robiąc np. zdjęcie bukietu kwiatów na tle ściany, ostrość możemy ustawić na kwiaty lub ścianę, a ekspozycją dowolnie manipulować. Bardzo mi tego brakowało w podstawowej aplikacji iPhone’a, nic więc dziwnego, że jest to jeden z najczęściej używanych przeze mnie dodatków.
Ta funkcja, podobnie jak reszta opcji w programie, jest niesamowicie intuicyjna i prosta w obsłudze. Nie potrzeba żadnych poradników i już po minucie wiadomo, co, jak i gdzie. Poza tym bardzo ładny i prosty design czynią z VSCO przyjazną dla użytkownika appkę. Niestety, nie było mi dane przetestować takich dodatków, jak wyostrzanie oraz ustawianie wienietowania – te opcje są dostępne dopiero w iPhone'ach 5. Irytuje też trochę to, że podczas przesuwania suwaków zmiany nie następują w czasie rzeczywistym. Najpierw należy przesunąć suwak natężenia filtra lub elementu zdjęcia (np. kontrastu) na wybrany punkt na skali i odczekać ułamek sekundy. Można to zignorować, ale Snapseed firmy Google (o którym w kolejnych odcinkach) rozpieścił mnie pod tym względem i trudno było mi się odzwyczaić od tego dobra.
Nazwa VSCO to nie tylko mobilna aplikacja. Kryją się za nią również presety do Lightrooma, serwis społecznościowy (Grid) oraz bogata w inspiracje strona programu znajdująca się pod adresem http://vsco.co/journal. I choć platforma służy głównie jako katalizator zainteresowania VSCO, jest tam mnóstwo ciekawych inspiracji, wciągających linków czy artykułów dotyczących fanów i użytkowników marki VSCO. Fani to już nie tylko właściciele telefonów marki iPhone. Z uwagi na ogromne zainteresowanie planowana jest również wersja aplikacji na system Android (przeznaczona na telefony Samsung S3 i S4 oraz HTC One), o której można przeczytać na stronie producenta.
Wiecej informacji
- www.vsco.co – oficjalna strona marki Vsco;
- www.vsco.co/features/vsco-cam-kevin-russ – wywiad z Kevinem Russem, profesjonalnym fotografem mobilnym korzystającym z VSCO, oraz przykładowe zdjęcia.