Drobne nawyki, czyli bolesna historia latającego teleobiektywu
Nawet nie zdajemy sobie sprawę, jak wiele rzeczy zależy od naszych przyzwyczajeń czy nawyków. Czasem drobne rzeczy, o które obsesyjnie dbamy, mogą okazać się bardzo ważne, jeśli chodzi o późniejsze konsekwencje.
23.07.2016 | aktual.: 26.07.2022 18:56
Osoby zajmujące się sportami ekstremalnymi albo zajęciami, gdzie na szali leży ludzkie zdrowie lub życie, na pewno pamiętają, jak ich instruktor z uporem maniaka wpajał im do głów pewne nawyki i sposoby zachowania. „Kładź butlę nurkową, żeby nigdy nie mogła upaść”, „Nie chodź po linie wspinaczkowej, zwłaszcza w rakach”, „Po skończonym PFI nie odchodź od samolotu”, „Jak zacząłeś badanie urazowe poszkodowanego, doprowadź je do końca” itp. Itd.
To dotyczy w zasadzie każdej dyscypliny. Dlaczego? Otóż dlatego, że wiele osób przed nami popełniało analogiczne błędy, przed którymi chce nas przestrzec nasz instruktor. Błędy, których popełnienie było tragiczne w skutkach. Oczywiście jestem zwolennikiem łamania zasad i niekoniecznie podążania utartymi ścieżkami. Są jednak zwyczaje i standardy zachowań, które są ważne i istotne. Zwyczaje wypracowane przez pokolenia, które, gdy zaczniemy je ignorować, mogą być tragiczne w skutkach. Czasem może wydawać się, że to wręcz obsesja, ale uwierzcie mi – warto do takich instruktorskich rad podchodzić bardzo poważnie. W wielu dyscyplinach często takie wytyczne były pisane krwią poprzedników.
Fotografia i błędy, które w niej popełniamy, rzadko kiedy związane są z poważnymi konsekwencjami. Jeśli zignorujemy jakieś zasady, raczej nie wyrządzimy nikomu poważnej krzywdy, nikt nie ucierpi w wyniku naszej niedbałości, a rzadko kiedy na szali leży ludzkie życie lub zdrowie. Jednak pamiętajcie, że również i w tej dziedzinie mamy wiele do stracenia. Możemy wrócić z dalekiego wyjazdu bez materiału, możemy stracić lub uszkodzić nasz sprzęt, co znów będzie skutkować tym, że jesteśmy gdzieś w terenie i nie mamy jak robić zdjęć. Warto więc wypracować sobie pewne nawyki, do których będziemy podchodzili bardzo poważnie, właśnie dlatego, że wiele osób przed nami je ignorowało i kończyło się to dla nich później mniejszymi bądź większymi konsekwencjami. Na ogół też jest tak, że póki sami się nie sparzymy, pewne rzeczy będziemy ignorować do momentu, aż nie poniesiemy jakiejś straty. Zdecydowanie lepiej jednak uczyć się na cudzych, niż własnych błędach.
Kilkanaście lat temu realizowałem dość duże zlecenie w polskich górach. Wykonywałem zdjęcia do albumu. Miałem na mapie naniesione punkty, które powinienem sfotografować i sukcesywnie odwiedzałem je z aparatem, czekając na najlepsze warunki do fotografowania. Przez kilka tygodni jeździłem wzdłuż południowej granicy kraju, każdy wschód i zachód spędzając w malowniczym miejscu, starając się je jak najlepiej sfotografować. Wówczas na własnej skórze przekonałem się, że pewnych rzeczy nie powinniśmy ignorować, bo możemy przypłacić to utratą sprzętu.
Kiedy fotografowałem w Sokolikach, szukając kadrów, miałem przygodę, którą niezbyt dobrze wspominam. Gdy trafiałem w obiecujące miejsce, często zostawiałem tam na ziemi plecak, wyjmując z niego ten obiektyw, który w danym momencie potrzebowałem i kręciłem się po okolicy już „na lekko”. Czyste lenistwo. Po co chodzić z plecakiem skoro i tak musiałem go wnieść na górę, a zawsze mogę do niego podejść i wydobyć coś, czego potrzebuję. Zatem, gdy chciałem zmienić obiektyw, wracałem do plecaka / torby. Sięgałem po inny obiektyw, filtr czy kartę pamięci. W pewnym momencie na ten sam punkt widokowy podszedł inny fotograf. Wiadomo. Dobra miejscówka, piękne światło, jedyne co mu przeszkadzało, to pozostawiony przeze mnie plecak, który wchodził mu w kadr. Mężczyzna grzecznie spytał czy może go przełożyć, bo jednak duży pomarańczowy „worek” leżący w kadrze całkowicie zaburzał jego koncepcję fotografii . Oczywiście przytaknąłem mówiąc: ”spoko, spoko” i wtedy stała się rzecz, która dla mnie była zaskakująca i jednocześnie dość bolesna, a dla drugiego fotografa niezręczna.
Gdy podniósł plecak, z trzaskiem na ziemię upadł mój długoogniskowy obiektyw. Odbił się od granitowej skały 3 razy i poleciał jakieś dwa metry w dół. Trudno mieć o to pretensje do kogokolwiek innego niż do osoby, która zostawiła sprzęt fotograficzny w niezamkniętej torbie. Oczywiście cała sytuacja wynikała z mojego lenistwa i niedbalstwa. Łatwiej było mi chodzić z samym aparatem, niż cały czas chodzić z plecakiem. Łatwiej było mi zostawiać otwarty plecak, niż bawić się w ciągłe zasuwanie i odsuwanie suwaka. To lenistwo przypłaciłem potłuczonymi soczewkami w obiektywie. Pół biedy, jak sprzęt pozostawiony jest jak na zdjęciu powyżej – choć też tego nie zalecam. Najgorsza opcja to tylko przykryć sprzęt klapą i nie zapiąć suwaków / rzepów /, zatrzasków.
Od tamtej pory nigdy, ale to przenigdy, nie zostawiam sprzętu w nie zamkniętej torbie i zdecydowanie polecam, abyście też zwracali na to uwagę. Oczywiście jest to upierdliwe, ale teraz nie ma znaczenia czy wyjmuję z niego coś raz na kilkanaście sekund, czy raz na kwadrans. Pilnuję, aby sprzęt zabezpieczony czy to w plecaku, czy w torbie fotograficznej i by był zawsze zamknięty.
Dlaczego o tym piszę – otóż dlatego, że, jak wspomniałem, zdecydowanie lepiej jest uczyć się na cudzych, niż na własnych błędach. Pilnowanie takich drobiazgów uchroni was przed podobnymi, kosztownymi w skutkach, przygodami. Zatem prośba: jeśli wyjmujecie coś z torby, poświęćcie kilka sekund i dokładnie ją zamknijcie.
Parę lat później przeczytałem opis podobnej sytuacji. Znajomy z forum internetowego fotografował na skraju potoku górskiego, a torba, którą miał przewieszoną przez ramię, była również niezamknięta. Po co ? Przecież co chwilę potrzebował sięgnąć po coś nowego ze sprzętu.. Gdy skończył fotografować i podniósł się z klęczek, usłyszał tylko dźwięk, jaki towarzyszy kamieniowi wrzucanemu do wody. Niestety, nie był to kamień tylko szerokokątny obiektyw. Takie rzeczy niestety się zdarzają dość często, o czym łatwo jest przekonać się podczas rozmów przy kuflu z innymi fotografami. Tylko od naszej dbałości o szczegóły zależeć będzie czy się przed podobnymi sytuacjami uchronimy, czy nie. Wystarczy, że gdzieś obok nas pojawi się coś, co będziemy chcieli szybko sfotografować, abyśmy podekscytowani zapomnieli, że nasz sprzęt jest niezabezpieczony i tylko luźno leży w opakowaniu, które teoretycznie ma go chronić. Pochłonięci naciskaniem na spust czy skoncentrowani na tym, aby jak najszybciej zrobić zdjęcie, w końcu doprowadzimy do sytuacji, że z takiej torby coś nam wypadnie.