Dron i Sony RX100 IV w Izraelu - raport
14.11.2015 15:38, aktual.: 26.07.2022 19:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Lotnisko Katowice Pyrzowice. W plecaku dron, pilot, zamocowanie, Sony RX100 mk IV. Wszystko szczelnie opakowane ubraniami. Chwila napięcia. Plecak wjeżdża do skanera. Powraca pytanie: "Czy ja zwariowałem?".
*- "Pan ma tam drona?"
- "Tak"
- "Proszę go wyjąć"*
Jeszcze jeden przejazd.
- "Ludzie nie wożą takich rzeczy?" pytam.
- "Panie, jakie ludzie tu aparaty przewożą!" oczywisty ton kontrolera.
4 godziny później na lotnisku w Tel Avivie krótka kontrola paszportowa i jesteśmy na miejscu. Przez 2 tygodnie latałem nad górą Azeka, gdzie Dawid walczył z Goliatem, nad arabskim Nazaretem, nad historycznym Kafarnaum, nad klasztorem w masywie górskim Karmelu, nad bahaickimi ogrodami w Hajfie, nad hipodromem w pierwszowiecznym porcie Cezarea i podzieloną na cztery części Jerozolimą.
Czy miałem problemy? Tak, ale tylko techniczne. Ludzie, których poznaliśmy latając zawsze byli przyjaźni i ciekawi co to za patent mamy podwieszony pod dronem.
Najpierw o technikaliach. Sony RX100 IV pomimo swoich ogromnych możliwości technicznych, szczególnie w zestawieniu z jego rozmiarem, nie posiada fabrycznie wbudowanego interwałometru, co bardzo utrudniło fotografowanie z powietrza. Aplikacja do zdalnego wyzwalania migawki przez Wi-Fi ma bardzo krótki zasięg. Zrywa łączność praktycznie po 5 metrach. Więc wiele się nie da zdziałać. Co zrobić? Jesteśmy daleko od domu, a bardzo chcę przywieźć dobre klatki z powietrza. Kombinowanie okazało się jedynym wyjściem. Plaster elastyczny z Kubusiem Puchatkiem i kawałek papieru nalepione na spust migawki, tak aby aparat robił zdjęcia w trybie ciągłym. Wszystko na miarę MakGajwera ;)
Za pierwszym razem patent się sprawdził i zrobiliśmy kilka udanych ujęć. Potem już nie było tak słodko. Kilka przelotów nad Nazaretem, po których okazało się, że plaster się odkleił. Przed wylotem z Polski czytałem w sieci, że firma Sony udostępnia dodatkowe oprogramowanie, które można instalować w aparacie przez program Play Memories w cenie 41,99 zł. Warto wspomnieć, że sam program Play Memories nie był dostępny łącząc się z Izraela, dlatego musiałem ściągnąć plik .apk. Wstukanie wszystkich danych rejestracyjnych bez dotykowego ekranu przypomina nieco epokę konsoli Gameboy. W aparacie za te pieniądze spodziewałbym się interwałometru na wyposażeniu zamiast czasochłonnego w instalacji, płatnego i nieintuicyjnego programu, do którego trzeba za każdym razem wchodzić, a następnie wychodzić. Reszta to same superlatywy. Aparat robi ostre zdjęcia w całym zakresie przysłon i bogate w detale filmy w 4k (choć to nie było moim priorytetem ze względu na uchwyt bez stabilizacji).
Latając dronem fotografowałem na bardzo krótkich czasach i trzeba zaznaczyć, że do ISO400 ilość ziarna pojawiającego się na zdjęciach jest bardzo niska. Jako fotograf stockowy przywiązuję do tego ogromną wagę, ponieważ jest to bardzo częsty powód odrzucania zdjęć w bankach. Powyżej ISO400 trzeba odszumiać, ale wciąż daje radę.
Podsumowując naturalną rzeczą jest, że nie można latać wszędzie, czego dobrym przykładem jest Western Wall, tzw. Ściana Płaczu. Żeby tam wejść plecak musi być przeskanowany.
*- „Do you have a drone in your backpack?”
- „That's right.”
- „You not gonna fly it here, right?”
- „Of course not.”
- „So what is this thing under your drone? What camera will you mount there?”*
I tak zaczyna się miła dyskusja o fotografii z izraelskim żołnierzem. Są miejsca, gdzie lepiej nie latać, ale nikt nie zestrzelił Phantoma latającego nad Jeruzalem. Jak widać, są na to dowody :)
Do zobaczenia w następnym artykule, gdzie opiszę możliwości slow motion i 4k oraz fotograficzne aparatu RX100 mark IV szczególnie przy długich czasach naświetlania.