Fotograf umieścił człowieka na Księżycu z okazji 50‑lecia lądowania Apollo 11
- rocznica lądowania człowieka na Księżycu jest obchodzona hucznie i na wiele sposobów. Specjalnie na tę okazję Christopher Sherman wykonał zdjęcie motoparalotniarza na tle Srebrnego Globu.
18.07.2019 | aktual.: 26.07.2022 15:43
Temat, jaki postawiono przed Christopherem Shermanem to: umieścić człowieka na Księżycu. Fotograf potraktował zadanie dość dosłownie. Za pomocą perspektywy chciał sprawić, że człowiek znajdzie się w kadrze na tle naturalnego ziemskiego satelity.
Pomysł zrodził się dość naturalnie. Fotograf oraz paralotniarz Ty Johnson postanowili razem stworzyć coś niecodziennego. Mężczyźni poznali się, kiedy Sherman fotografował wyładowania atmosferyczne w Iowa. Johnson zgodził się na sfotografowanie go podczas lotu. Wtedy zaczęły się przygotowania do sesji.
Wysłanie załogi Neila Armstronga na pokładzie Apollo 11 było ogromnym wyzwaniem dla całego sztabu ludzi. Misja, której podjął się Sherman, mimo dużo mniejszego poziomu skomplikowania, nie należała do najłatwiejszych. Po pierwsze, trzeba było znaleźć teren, na którym będzie można bez problemu latać na paralotni. W okolicy nie mogły znajdować się żadne ludzkie siedziby.
Ze względu na bezpieczeństwo, pogoda musiała być idealna. Paralotnie to bardzo lekkie konstrukcje. Składają się ze skrzydła, uprzęży, a w tym wypadku także dwóch silników skokowych i siedziska dla pilota. Pilot musiał być w stanie sterować pojazdem na tyle swobodnie, by ustawić się w linii aparat-księżyc. Siła i kierunek wiatru były kluczowe do tego, aby przedsięwzięcie mogło się udać.
Kolejnym ograniczeniem był czas. Motoparalotnią można latać jedynie do pół godziny po zachodzie słońca. Aby wykonać zdjęcie, Sherman z kolei potrzebował zmierzchu. To oznaczało, że na całe przedsięwzięcie było od kilkunastu do maksymalnie trzydziestu minut. Fotograf i pilot komunikowali się ze sobą za pomocą telefonu. Jednak była to jednostronna komunikacja, ponieważ silnik motoparalotni skutecznie zagłuszał odpowiedzi Johnsona.
Wizja fotografa zakłada wykonanie serii zdjęć. Przede wszystkim chciał uchwycić człowieka z latawcem idealnie na wprost Księżyca, fotografując z Ziemi. Ponadto, zaplanował również ujęcia z powietrza, na których śledził pilota za pomocą aparatu zamocowanego nadronie. Pierwsze podejście odbyło się 11 lipca. Naturalny ziemski satelita był tego dnia widoczny w trzech czwartych swojej okazałości.
Za pierwszym razem udało się zrobić jedynie zdjęcie człowieka “nad” księżycem. Czas się skończył i trzeba było lądować. Przez kilka kolejnych dni wiatr był za mocny, aby w ogóle próbować. Dopiero 14 lipca, tuż przed zachodem słońca, Ty Johnson wysłał sms-a do Shermana z pytaniem, czy nie jest za późno, aby jeszcze tego samego dnia spróbować.
Nastąpiło gorączkowe rozstawianie sprzętu na wcześniej wybranym polu. Księżyc był prawie całkowicie widoczny, nie przeszkadzały żadne chmury. W wielkim pośpiechu wszyscy zajęli pozycje. Udało się. Po kilkunastu minutach, zanim skończył się czas, paralotnia znalazła się idealnie na tle Księżyca, a fotograf uwiecznił to na zdjęciu. Zdjęcie zostało wykonane z odległości 1,5 km, obiektywem o ogniskowej 600 mm, a dane ekspozycji to f/6.3, ISO 400, 1/320 s.
Choć Sherman i Johnson nie zdobyli Księżyca i nie powrócili z kilkudniowego lotu w kosmosie, to wyobrażam sobie, że kiedy udało im się wreszcie osiągnąć pożądany efekt, poczuli radość niemal równą tej, którą czuli wracający na Ziemię selenonauci.