Clark Little i jego wielkie fale

Fale to taki element natury, który jednocześnie przeraża i fascynuje. Ogromne, bezlitosne i silne. Surferzy je kochają, nieumiejący pływać (ja...) bledną na ich widok.

Clark Little i jego wielkie fale
Źródło zdjęć: © video: Surf Photographer Clark Little on Staring Down Shorebreak to Get the Perfect Shot
Magda Szewczuwianiec

26.06.2014 | aktual.: 26.06.2014 14:16

Bez względu na to, jakie emocje wywołują, trzeba przyznać, że są piękne.

Clark Little w wyjątkowy sposób pokazuje piękno fal. Majestatycznie wznoszące się hektolitry wody, piętrzące się nad głowami fotografa, spienione bałwany, turkusowa barwa i przepiękne refleksy świetlne rozproszone w kroplach wody. Jego zdjęcia fascynują, pochłaniają, pozwalają usłyszeć szum fal i poczuć mokry piasek pod stopami.

Urodzony pod koniec lat 60. Clark Little dorastał na północnym wybrzeżu Oahu (Hawaje), słynącego z największych, najpiękniejszych i najbardziej spektakularnych fal na świecie. Jego postrzeganie oceanu zmieniło się pewnego zupełnie zwyczajnego dnia 2006 roku, kiedy to jego żona pokazała mu zdjęcie fal. Clark postanowił je... powielić. A może i zrobić lepsze. Tak, ten sam mężczyzna, który wcześniej pracował jako zarządca ogrodu botanicznego, zaopatrzył się w odpowiedni sprzęt i ruszył na podbój fal. Nie wydał od razu fortuny na wodoodporne GoPro - zarzucił tanią, wodoszczelną obudowę na jeszcze tańszy aparat i udał się w kierunku plaży.

Nieważne, że woda chlustała po oczach, a szorstki piasek drapał dosłownie wszędzie. Clark fotografował fale, a efekty… Zobaczcie sami.

Surf Photographer Clark Little on Staring Down Shorebreak to Get the Perfect Shot - The Inertia

Jak widać w galeriach na jego stronie czy profilu na Instagramie, jedna fotografia przerodziła się w ogromną, rozbudowaną serię zdjęć i stała się głównym tematem fotograficznym. Prace Clarke’a były wystawiane w Stanach Zjednoczonych, Brazylii czy Japonii.

Little ma wyjątkowy talent do ukazywania potęgi oceanu z nieznanej dotąd strony. Na pewno potrzeba do tego dużej odwagi i trochę specjalistycznego ekwipunku. Wodoodporny aparat, duże zacięcie, wiedza o morzu – i można ruszać.

Aloha!

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Komentarze (0)