Fotografia, która przekracza granicę śmierci
Jeśli zdarza się Wam zastanawiać, czy robienie zdjęć ma sens; jeśli nachodzą Was czasem myśli, żeby to rzucić i zająć się czymś innym, to po przeczytaniu historii Ali, Bena i ich córki Olivii znów odzyskacie wiarę w siłę fotografii!
Wszystko zaczęło się w 2009 roku, kiedy Ben i Ali pozowali do zdjęć szwagierce Bena, Melanie Pace. Ben i Ali właśnie wzięli ślub, a zdjęcia zostały wykonane w ich nowym, jeszcze pustym domu. Zaledwie dwa lata po tym Ali umarła na raka. Ben został sam z roczną córką Olivią.
Po kilku latach zmagania się z przeszłością Ben zdecydował się opuścić dom, w którym zaczynał wspólne życie z żoną. I znowu przez chwilę było w nim tak samo pusto jak wtedy, gdy oboje si ę do niego wprowadzali.
Ben postanowił to wykorzystać i złożyć swego rodzaju hołd swojej zmarłej żonie.
„Chciałem móc pokazać Olivii miejsce, w którym ja i jej mama zaczęliśmy nasze wspólne życie i w którym wyobrażaliśmy sobie dorastające dzieci”.
Razem z córką zapozowali do zdjęć przypominających te, które powstały 4 lata wcześniej.
Gdy zestawimy ze sobą te same ujęcia z Benem i Ali ze zdjęciami ze starszym i bardziej doświadczonym życiowo Benem i malutką Olivią, która przypomina mamę, mamy wrażenie, że Ali nie odeszła zupełnie, że życie trwa dalej.
Ludzie pytali Bena, co czuł podczas tej sesji. "To nie miała być historia o stracie i cierpieniu. Tak, przeszedłem wiele i wciąż się z tym zmagam, ale nie to chciałem pokazać ludziom. To historia naszej miłości. Ból jest niczym w porównaniu z miłością, jaką darzę Ali i Olivię”.
Mnie pozwala to wierzyć w siłę fotografii, która potrafi zapisać emocje, wspomnienia, piękno i miłość!