Biegnący w deszczu. Historia pewnego zdjęcia
W pracy fotografa jest cala masa niewiadomych, które determinują finalny efekt. Historia powstania powyższego zdjecia jest tego świetnym przykładem. Z pomocą przychodzi ulewa, mowa ciała, zatrzymujące się w oddali auto. Pozostaje jeszcze talent i gotowe. Zdjęcie Mikołaja Nowackiego zrobione w Nowym Jorku zostalo docenione na prestiżowych konkursach fotograficznych, w tym na Sony World Photography Organization, Wielkim Konkursie Fotograficznym National Geographic oraz BZWBK PRESS PHOTO. To zdjęcie jest wyjątkowe nie tylko ze względu na swoją dynamikę i uniwersalność, ale jest początkiem pewnej historii.
08.02.2015 | aktual.: 26.07.2022 19:42
Co ma wspólnego wrocławska Odra z Nowym Jorkiem i jak to się stało, że połączyłeś oba wątki?
W czerwcu 2014 roku miałem przyjemność i zaszczyt prezentować swoje fotografie z mojego foto-eseju „Odra" w prestiżowej galerii należącej do agencji VII. Wystawa była ukoronowaniem mojego uczestnictwa w VII Mentor Program. Był to dwuletni program mentorski dla uzdolnionych fotografów z całego świata organizowany przez wspomnianą agencję. Moim mentorem był Antonin Kratochvil. Miałem też kilka umówionych spotkań w redakcjach amerykańskich gazet i czasopism.
Czy planowałeś wykorzystać tę okazję i fotografować w Nowym Jorku? Miałeś konkretny plan co do interesującego Cię miejsca, czy po prostu poddałeś się przypadkowi?
Chciałem w wolnym czasie odwiedzić kilka muzeów sztuki i nauki. W ogóle nie planowałem fotografowania Nowego Jorku. Chciałem tylko zrobić kilka zdjęć do pokazania w domu. Unikałem nowojorskiego cliché czyli epatowania wysokością i ilością drapaczy chmur na Manhattanie. Interesowali mnie ludzie. Aby uniknąć pokusy robienia pocztówek od razu założyłem, że fotografuję w czerni i bieli. Bardzo szybko fotografowanie wciągnęło mnie bez reszty. Zaniechałem planów odwiedzenia muzeów. Nowojorskie ulice miały do zaoferowania po względem fotograficznym o wiele więcej. Mieszkałem na Brooklynie. Wstawałem rano i zastanawiałem się, dokąd mam ochotę się udać - na Manhattan czy może na szaloną Coney Island. Fascynowała mnie energia nowojorczyków, ich nowoczesność, otwartość myślenia i prawdziwie wielokulturowe społeczeństwo.
Twoje spacery z aparatem, przejażdżki metrem i fascynacja tym miastem doprowadziły Cię do pamiętnego skrzyżowania, przy którym w deszczowy dzień wykonałeś wyróżnioną na kilku konkursach fotografię. Opisz proszę, jak powstało to zdjęcie.
Po spotkaniu w redakcji „The New York Times" ulewny deszcz zatrzymał mnie pod budynkiem tej gazety. Zacząłem robić zdjęcia ludzi uciekających przed ulewą. W pewnej chwili zobaczyłem mężczyznę w garniturze i z teczką biegnącego w moim kierunku.
Planowałeś taki kadr czy wykonałeś to zdjęcie pod wpływem chwili? Co sprawiło, że ująłeś zdjęcie w taki sposób?
Poczułem, że ta sytuacja ma ogromny potencjał fotograficzny. Gdy ten człowiek był już blisko mnie, przykucnąłem i zrobiłem jedno zdjęcie. Kadrowałem tak, aby na zdjęciu nie było widać głowy. To było czysto intuicyjne, nie miałem zbyt wiele czasu, aby skrupulatnie przemyśleć cały kadr i zastanawiać się nad moimi pobudkami wykonania zdjęcia w ten, a nie inny sposób. Intuicja dała mi dobrą podpowiedź. Takie kadrowanie sprawiło, że odbiorca zdjęcia może skupić całą uwagę na ruchu i innych ważnych szczegółach fotografii, takich jak krople deszczu, mokra skórzana teczka i garnitur, bilet do metra w ręce czy kabelek od słuchawek. Anonimowość tej postaci sprawia, że reprezentuje ona nowojorczyków, ich energię i determinację. Nie bez znaczenia jest również elegancki samochód w tle. Dzięki tym elementom to zdjęcie jest nie tylko dokumentem, zapisem zastanej sytuacji. Dla mnie stało się ono metaforą.
Jaką historię kryje w sobie ta fotografia?
Pewnego dnia, ponad pół roku po moim powrocie z Nowego Jorku, dostałem niesamowitego e-maila. Napisał do mnie człowiek ze zdjęcia! Mój reportaż o Nowym Jorku znalazł się w finale konkursu Sony World Photography Awards. Sony publikuje na swojej stronie finałowe zdjęcia i wysyła też do gazet materiały prasowe z konkursu. Na mojej fotografii jest w tle napis „Proskauer". Jest to międzynarodowa firma prawnicza z siedzibą w Nowym Jorku na Manhattanie, w pobliżu miejsca, gdzie zrobiłem to zdjęcie. Ktoś z kierownictwa Proskauera zobaczył tę fotografię w materiałach prasowych Sony i opublikował ją w gazecie firmowej. Okazało się, że człowiekiem ze zdjęcia, który do mnie napisał jest jeden z prawników tej firmy. Z e-maila od niego wynikało, że wyraźnie pamięta kogoś, kto robił mu zdjęcie w ten deszczowy letni dzień, podczas kiedy on biegł do metra. Byłem bardzo mile zaskoczony tą wiadomością. Szczególnie, kiedy sprawdziłem w Internecie, kim jest autor e-maila.
Nazywa się Russell Hirschhorn i jest doskonałym prawnikiem, który zdobył nagrodę prezydenta USA za pracę dla dobra publicznego. Russell w ogólnonarodowej kampanii odzyskał miliard dolarów (!!!) dla 140 tysięcy Amerykanów, którym niesłusznie odmówiono ich świadczeń socjalnych. Kilkakrotnie rozmawiałem z nim przez telefon, wymieniliśmy jeszcze kilka e-maili. Wysłałem mu kolekcjonerską odbitkę, która obecnie wisi oprawiona w ramy na ścianie w jego firmowym gabinecie.
Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci z wyjazdu do Nowego Jorku?
Fotografowanie w Nowym Jorku to uczta dla fotografa. Dużo się dzieje i ludzie w większości są otwarci. Najbardziej utkwiła mi w pamięci sytuacja z „biegnącym w deszczu", a także atrakcyjna dziewczyna o wschodnioazjatyckich rysach twarzy tańcząca na środku ruchliwej ulicy na Manhattanie.
Jakim sprzętem wtedy fotografowałeś?
Fotografowałem aparatem Panasonic Lumix LX3. To mój ulubiony aparacik do osobistych zdjęć na wyjazdach. Lubię podróżować lekko i niezależnie czy lecę do Chin, Kambodży czy Nowego Jorku zabieram tylko mały podręczny bagaż. Nie chciałem mieć ze sobą ciężkiego, "poważnego" sprzętu więc zabrałem tylko mój mały aparacik. Jak widać dał radę.
Wszystkie zdjęcia z tego cyklu możecie obejrzeć na stronie fotografa www.mikolajnowacki.com oraz stronach CNN.