Fotograficzne osobliwości minionej epoki
Kilkadziesiąt lat temu inżynierowie firm zajmujących się tworzeniem aparatów i osprzętu fotograficznego mieli naprawdę dużo fantazji. Ich konstrukcje z jednej strony zachwycają, ale jest w nich też coś, co przeraża. Zapraszam na podróż w przeszłość.
25.09.2011 | aktual.: 01.08.2022 14:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Fotosnajper
Absolutny hit! Rosjanom nigdy nie można było odmówić fantazji i pomysłowości. Wystarczy włączyć którąś z kompilacji porażek na YouTube - większość bohaterów to Rosjanie ze swoimi dość niekonwencjonalnymi pomysłami. Jak widać, zostało to wyssane z mlekiem matki, bo kilkadziesiąt lat temu przodkowie dzisiejszych gwiazd YouTube wpadli na pomysł połączenia aparatu z karabinem. Zestaw fotosnajper składał się z aparatu Zenit 122, obiektywu Tair 300/4.5, Helios 58/2, gumowej osłony przeciwsłonecznej, kilku kolorowych filtrów i przede wszystkim solidnej metalowej rękojeści z podparciem pod ramę. Wszystko to dostarczone było w metalowej walizce, sprawiającej wrażenie przeciwatomowej. Spust zamocowany w rękojeści to żadna atrapa, bo to właśnie przez jego wciśnięcie była wyzwalana migawka. Kilka lat temu miałem taki zestaw i muszę powiedzieć, że żadnego aparatu nie trzymało mi się bardziej stabilnie niż zestawu fotosnajper. Zrobienie ostrego zdjęcia przy czasie nawet 1/30 s nie było żadnym wyczynem. Sam obiektyw Tair robi oszałamiające wrażenie - jest wielki (24 cm) i ciężki (1,5 kg). Co z tego, że jego produkcja już dawno się skończyła, skoro jego ostrość bije na głowę wiele dużo nowszych konstrukcji. Używanie takiego zestawu w dzisiejszych czasach może być nieco kłopotliwe ze względu na wygląd, który z daleka można pomylić z prawdziwą bronią. Dodajcie do tego jeszcze np. Canona 1D MarkIV w trybie Hs - mina przechodniów - bezcenna :) Poniżej film z Fotosnajperem i Canonem 7D w roli głównej.
Canon EOS 7D with a Photosniper FS-3 mounted TAIR-3-PhS lens
F-21
Prawdziwy rarytas na portalach aukcyjnych. Wprowadzony na rynek w 1951 roku przez Sowietów, używany aż do początku lat 90. przez agentów KGB. Jego nazwa nie jest przypadkowa, pochodzi od wielkości filmu - 21 mm. Rozmiar pojedynczej klatki to 18x24 mm, czyli 50% pełnej klatki. Standardowy obiektyw, z którym dostarczany był F-21 to 28/2.8. Charakteryzował się ostrością i dużą jasnością. Producenci zalecali używanie wysokiej klasy błon fotograficznych, aby osiągać możliwie ostre fotografie. Do wyboru mieliśmy 4 prędkości migawki - B, 1/10, 1/30, 1/100. Ten bardzo mały aparat był produkowany ponad 50 lat. To mówi samo za siebie - F-21 musiał świetnie dawać sobie radę nawet w starciu z nowszymi konstrukcjami.
O tym aparacie pisał już Krzysiek ponad 2 lata temu, ale nie sposób nie wspomnieć o nim w tym zestawieniu. Aparat wyglądał jak duży rzutnik, obraz wyświetlał na czarno-białym telewizorze, a zdjęcia zapisywane były na... kasecie magnetofonowej. Urządzenie miało matrycę o rozdzielczości aż 0,01 megapiksela, a zapis zdjęcia trwał aż 23 sekundy. Aparat wynaleziono w 1975 roku. Nasi rodzice doskonale pamiętają te czasy, więc postęp w tej dziedzinie to istna rewolucja. Wyobrażacie sobie sesję robioną takim aparatem?
Daguerreotype Giroux
Ten aparat o egzotycznym brzmieniu to pierwszy produkowany komercyjnie aparat na świecie. Swój debiut miał 1839 roku. Jest to dagerotyp, czyli urządzenie rejestrujące obraz na warstwie jodku srebra na powierzchni polerowanej i posrebrzonej płytki miedzianej. Zdjęcie wywołuje się w parach rtęci. Aparaty były w ostatnich latach wystawiane na aukcje, gdzie osiągały ceny ponad 500 000 euro, bijąc kolejny rekord - najdroższego aparatu na świecie. Zdetronizowane zostały dopiero przez następny aparat w zestawieniu - Leicę Null-Serie.
Leica Null-Serie
Leiki nigdy nie były zwykłymi aparatami. Ceny obecnych modeli przyprawiają o ból głowy, ale zlicytowana w tym roku na wiedeńskiej aukcji Null-Serie zwala z nóg. Licytacja zaczęła się od 200 000 euro, ale po 20 minutach cena zabytkowego aparatu ostatecznie została podbita do 1 320 000 euro, co przeszło najśmielsze oczekiwania domu aukcyjnego. Null Serie to testowa seria przedprodukcyjnych aparatów Leiki. Sam aparat pochodzi z bardzo krótkiej serii (najprawdopodobniej 25 egzemplarzy, przetrwało 17), więc to prawdziwy biały kruk. Teraz pewnie leży w sejfie u azjatyckiego kolekcjonera, który wygrał aukcję.
Widzielibyście jeszcze jakieś aparaty w tym zestawieniu? Czekamy na komentarze.