Fotografowanie wielkim formatem to nie tylko jakość obrazu, ale również cudowne doświadczenie
To jasne, że aparaty cyfrowe stają się coraz lepsze, a matryce coraz większe. Jednak jeszcze ogromna przepaść dzieli je od rozdzielczości filmów światłoczułych oraz ich rozmiarów. Na dodatek – fotografowanie tradycyjnymi technikami wymaga wiedzy i zwolnienia – nie ma nic na już.
28.01.2017 | aktual.: 28.01.2017 12:17
Prowadzący kanał NegativeFeedback, George Muncey, postanowił przedstawić swojemu znajomemu, Jackowi Harriesowi, coś nowego. Jack fotografuje przeważnie, wykorzystując aparaty małoobrazkowe, sporadycznie bawi się średnim formatem. George zaprosił go na portretową sesję zdjęciową, która miała być wykonana wielkoformatowym aparatem w rozmiarze materiału światłoczułego 4x5”.
Format, który wybrał prezenter, jest jednym z ustandaryzowanych wymiarów błon ciętych do aparatów wielkoformatowych – istnieją jeszcze inne, jak 5x7” czy 8x10”. Panowie rozstawili plan zdjęciowy na dworze w pochmurny dzień. Światło było miękkie. Jako tło wybrali biały karton, który nie odciąga uwagi od głównego tematu zdjęcia, czyli człowieka.
Fotografowanie klasycznym aparatem wielkoformatowym odbywa się praktycznie tak, jak w XIX wieku. Po przygotowaniu planu zdjęciowego fotograf musi przygotować sprzęt. Kasety z błonami powinny być czyste i załadowane jeszcze przed wyruszeniem w drogę i zebraniem drużyny. Ładunki przygotowuje się w ciemni lub korzystając ze specjalnego rękawa ciemniowego.
Już na planie należy rozstawić statyw oraz rozłożyć aparat. Ten, którego używa George, to aparat plenerowy, składany. Istnieje jeszcze inny rodzaj – tzw. kompendium, czyli duże skrzynki bez możliwości złożenia. Z tyłu aparatu mocuje się kaptur lub innego rodzaju płachtę, która zaciemni otoczenie, by fotograf mógł dostrzec obraz na matówce (jest on obrócony do góry nogami).
Gdy model stanie przed obiektywem, należy zmierzyć światło i wyostrzyć obraz. Drugi parametr ustawia się przy maksymalnym otworze przysłony, ponieważ wtedy najlepiej widać, gdzie znajduje się punkt ostrości. Następną czynnością jest zamknięcie migawki, domknięcie przysłony do wybranej wartości oraz zamontowanie ładunku. W przypadku niektórych aparatów kaseta znajduje się przed matówką, w innych wyciąga się matówkę i w jej miejsce wsadza ładunek, by otworzyć odpowiednią stronę.
Później następuje zwolnienie migawki. Po wykonaniu zdjęcia należy zamknąć kasetę oraz wyciągnąć ładunek. By zarejestrować następny obraz, trzeba ponownie wsadzić matówkę i wykonać wszystkie czynności od początku. Kasety przeważnie są dwustronne, tzn. że pod przykrywką A oraz B znajduje się materiał światłoczuły (osobne arkusze).
Cały proces brzmi piekielnie skomplikowanie, ale w praktyce robi się to odruchowo. Miałem przyjemność pracować z aparatami wielkoformatowymi i według mnie największą trudność sprawia załadowanie kasety do aparatu – trzeba to wykonać szybko i uważać na przesunięcie aparatu, by utrzymać ostrość. Należy przy tym pamiętać, że model nie jest przedmiotem i wykonuje delikatne ruchy nawet wtedy, gdy próbuje stać nieruchomo. To dlatego dawni fotografowie używali też podpórek pod głowę i fotografowali w statycznych pozach. Drugim powodem były wymagane wówczas długie czasy naświetlana, lecz we współczesnej fotografii tradycyjnej nie stanowi to problemu. Oczywiście mobilność sprzętu też jest jego wadą.
Niemniej jednak fotografowanie na wielkim formacie to wspaniałe doświadczenie. Obraz, widziany na matówce, jest niczym trójwymiarowy film z płynnymi ruchami, a końcowe dwuwymiarowe zdjęcia charakteryzuje się wspaniałą jakością oraz oniryczną głębią ostrości.