Fotoreporterzy w USA przestali być postrzegani jako szpiedzy
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Fotografowanie konfliktów zbrojny to bardzo niebezpieczne zajęcie. Dotychczas fotoreporterzy byli często postrzegani jako intruzi. W tym tygodniu instrukcje wojenne w USA uległy zmianom. Według nowych rozporządzeń dziennikarze przestali być postrzegani jako szpiedzy.
Pamiętacie tragiczną historię ostrzału w Bagdadzie, gdzie fotoreporter został uznany przez Amerykanów za terrorystę niosącego moździerz? A może inny tragiczny wypadek – postrzelenie Kevina Oostenbroeka? Bycie fotoreporterem wojennym to zawód związany z ogromnym ryzykiem, ale również bardzo wartościowy – to dzięki tym zdjęciom dowiadujemy się jak naprawdę wyglądają konflikty zbrojne.
NY Times poinformował, że instrukcje postępowania wojennego w Stanach Zjednoczonych zostały zmienione. We wcześniejszym zapisie, dziennikarze byli postrzegani jako „bliscy szpiegostwu”. W sumie nic dziwnego – zawsze są tam, gdzie nie powinni i dokumentują skrupulatnie wszystko dookoła. Takie osoby są objęte wzmożoną obserwacją, a zabicie ich celowo było w pełni legalne.
Przez długi czas trwały obrady dotyczące tego, czy zdjęcie może być przydatne w walce. Oczywiście, że może! Zatem Pentagon stwierdził ostatnio, że „zaangażowanie w dziennikarstwo nie oznacza bezpośredniego udziału w działaniach wojennych”, nawet jeśli dziennikarz spotyka się bezpośrednio z wrogimi oddziałami w celu wykonywania swojej pracy.
Charles Allen z Pentagonu podsumował całość krótko: „dziennikarze są cywilami i powinni być bronieni jak cywile”.