Francuzi bronią praw fotografów - kontrowersyjnie i marnie
11.04.2012 08:25, aktual.: 26.07.2022 20:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Urganizacja UPP, czyli Union des Photographes Professionnels (Związek Fotografów Profesjonalnych), postanowiła promować przestrzeganie praw fotografów reklamą, która nie należy do najbardziej subtelnych. Przekaz zdecydowanie przyciąga uwagę, ale czy forma nie odwróci uwagi od słusznego skądinąd postulatu godziwego nagradzania twórców?
Urganizacja UPP, czyli Union des Photographes Professionnels (Związek Fotografów Profesjonalnych), postanowiła promować przestrzeganie praw fotografów reklamą, która nie należy do najbardziej subtelnych. Przekaz zdecydowanie przyciąga uwagę, ale czy forma nie odwróci uwagi od słusznego skądinąd postulatu godziwego nagradzania twórców?
Zrzeszający 1800 członków związek Union des Photographes Professionnels powstał w 2010 roku z inicjatywy dwóch mniejszych organizacji - l'Union des Photographes Créateurs (Związek Twórców Fotografii) i organizacji FreeLens. UPP jest pierwszą profesjonalną organizacją fotografów we Francji, działającą w celu promowania sztuki fotografii i obrony interesów tego zawodu - pod tym względem przypomina nieco polski ZPAF.
Obecnym prezesem stowarzyszenia jest Philippe Schlienger. Organizacja zasłynęła międy innymi projektem prawa zwalniającego fotografów z podatku od działalności gospodarczej. Zwraca również szczególną uwagę na kwestię poszanowania praw autorskich - sprawę, której dotyczy budząca skrajne emocje kampania.
Présentation de l'Union des Photographes Professionnels
Kampania UPP korzysta z popularnej konwencji wzbudzania silnych emocji za pomocą bodźców kojarzonych z zachowaniami seksualnymi - do najbardziej znanych reklam tego typu należy słynna akcja francuskiej DNF, mająca zniechęcić młodzież do palenia. Seria plakatów przedstawiała młodych ludzi z papierosem w ustach, klęczących sugestywnie przed postacią w garniturze - tak że końcówka papierosa była przykrywana przez połę marynarki stojącego biznesmena, w domyśle przedstawiciela przemysłu tytoniowego.
Kampania DNF, pomyślana jako lokalna w zasięgu, okazała się oszałamiającym sukcesem. Choć na autorów spadła fala krytyki, m.in. za rzekome promowanie seksu z osobami nieletnimi (sic!), to udało się jej wywołać ogólnonarodową debatę na temat wzrastającego tempa palenia wśród młodzieży.
Kampanii UPP brakuje tego pazura. Opatrzone sloganem "Każdego dnia praca fotografa wykorzystywana jest bez jego zgody" zdjęcie przedstawia pochyloną nad statywem osobę w kurtce z kapturem, a za nią w niedwuznacznej pozie stoi starszy mężczyzna w garniturze. Niestety, pomysł jest dużo mniej błyskotliwy niż wspomniana reklama antynikotynowa; poza płaską wulgarnością kampania nie ma nic do zaoferowania i zdaje się przejawem pójścia po linii najmniejszego oporu.
Głównym zarzutem wobec plakatu jest fakt, że nie mówi on absolutnie nic o specyfice zawodowych problemów fotografów. W miejscu osoby ze statywem mogłaby stać osoba dowolnej profesji i nietrudno sobie wyobrazić, jak odbiorca-niefotograf wzrusza obojętnie ramionami, wychodząc z założenia, że w podobnej sytuacji znajdują się pracownicy wielu branż, a jakoś nie wydają pieniędzy na kampanie oparte na szablonowych, wymęczonych do granic możliwości pomysłach.
Laik nie wyczyta z tej kampanii, że zdjęcia w wielu przypadkach uważane są za niczyje, w momencie gdy tylko rozpowszechnią się w serwisach społecznościowych. Plakat nie akcentuje, że stworzenie dobrego zdjęcia to nie jakiś abstrakcyjny proces twórczy, lecz ciężka intelektualna praca, która potrafi pochłonąć wiele dni, zanim autor uzyska wymarzony kadr. Odbiorca nie zrozumie, że kupno profesjonalnego sprzętu i softu, a także dotarcie na miejsce sesji to potężne koszty, które w przypadku niezwrócenia się sprawią, że fotograf po prostu rozstanie się z zawodem i poszuka innej opcji wyżywienia siebie i rodziny - a on straci przez to możliwość oglądania świetnych zdjęć w portfolio.
Niezrozumienie prawideł rządzących rynkiem fotograficznym sprawi, że albo problemy autorów zostaną zignorowane, albo bezwzględnie wykorzystane do przepychania przez rządy kolejnych państw "antypirackich" przepisów, które będą sprzyjały wyłącznie branżowym kartelom i pozostawiały za burtą niezrzeszonych.
Cytowany przez PetaPixel rzecznik UPP tak określa założenia kampanii:
Oczywiste jest, że głosy profesjonalnych fotografów nie są słyszane. Dlatego po raz pierwszy przemawiamy do fotograficznej społeczności za pomocą obrazu. Mamy nadzieję podnieść ludzką świadomość, w tym także świadomość mediów i polityków, na temat problemów fotografów. Każdego dnia wynagrodzenia fotografów maleją. Są oni zmuszani do konkurowania z bankami fotografii, które oferują coraz niższe ceny. Te praktyki naruszają moralne prawa fotografów.
Z powyższego cytatu mową-trawą nie jest jedynie pierwsze zdanie. Na podstawie reszty wypowiedzi można jednak zrozumieć cele kampanii następująco: UPP chce poinformować fotografów, że są wyzyskiwani, dzięki czemu dowiedzą się o tym media i politycy, zaś wolnorynkowa konkurencja jest moralnie zła, bo sprawia, że trzeba oferować dobre zdjęcia za rozsądną cenę. Publikując takie, pożal się Boże, oświadczenia, związek komunikuje: "napisaliśmy fatalny brief, a agencja reklamowa z braku czasu przekazała go do opracowania stażyście, który był akurat po całej nocy balowania, co poskutkowało adekwatną jakością kampanii". Ciekawe, co członkowie związku sądzą o takim wydatkowaniu ich składek?