Fujifilm Instax mini 90 Neo Classic - natychmiastowa zabawa w stylu retro [test]
28.10.2013 12:19, aktual.: 28.10.2013 13:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nowy Fujifilm Instax mini 90 Neo Classic w końcu nie wygląda jak tania zabawka i umożliwia wyłączenie lampy błyskowej. Czy te zmiany warte są podwójnej ceny Instaxa mini 8?
Budowa i obsługa
Obudowa jest w całości wykonana z tworzywa sztucznego wysokiej jakości oraz pokryta czarnym tworzywem imitującym skórę. Aparat jest przyjemny w dotyku, elegancki, dobrze leży w dłoni. W odróżnieniu od innych Instaxów w mini 90 nic nie trzeszczy, wszystkie elementy są dobrze spasowane i przyjemnie zwarte.
W aparacie znajdują się dwa spusty: jeden do fotografowania w pionie, drugi w poziomie. Wydawałoby się zatem, że komfort fotografowania w obu pozycjach będzie wysoki. Niestety, projektanci się nie popisali. Gdy fotografuje się mini 90 w poziomie, praktycznie nie ma za co chwycić. W pionie jest lepiej, ale komfortowym uchwytem bym tego nie nazwał.
Nowością, której próżno szukać w innych Instaxach, jest mały, czarno-biały wyświetlacz podzielony na dwie części z tyłu oraz 5 małych, okrągłych przycisków o płytkim skoku, które służą do sterowania trybami pracy: makro, korekcja ekspozycji, samowyzwalacz, lampa błyskowa oraz tryb Mode. W ostatnim trybie do wyboru jest 5 profili tematycznych: impreza, dzieci, krajobraz, podwójna ekspozycja oraz bulb. Ustawia się je, przekręcając pierścień wokół obiektywu. W trybie Makro można fotografować od 20 cm.
Fujifilm Instax mini 90 pracuje na dedykowanej baterii o pojemności 720 mAh ze specjalną ładowarką, a nie dwoma lub czterema paluszkami, jak w poprzednich, tańszych modelach.
Fotografowanie w praktyce
Obsługa aparatu Fujifilm Instax mini 90 jest niemal tak prosta jak jego poprzedników. Wkłady umieszcza się w oczywisty, łatwy sposób. Wystarczy otworzyć komorę i włożyć wkład do środka. Nic nie trzeba mocować, zahaczać, kombinować. Prościej się nie da. Po włączeniu i pierwszym użyciu nowego wkładu aparat wypuszcza osłonkę, zaślepkę, która nie jest zdjęciem. Jeden wkład mieści 10 zdjęć o czułości ISO 800, które mają wielkość większej wizytówki. Taki wkład kosztuje ok. 30 zł, więc jedna odbitka to koszt 3 zł.
Podczas fotografowania trzeba pamiętać o sporym błędzie paralaksy. Wizjer jest ulokowany o wiele wyżej i w innej linii niż obiektyw.
Fotografowanie to duża przyjemność. Fujifilm Instax mini 90 robił furorę na spotkaniach czy imprezach nie tylko ze względu na błyskawiczne odbitki. Uwagę przyciągał także jego piękny wygląd. Aparat kiepsko trzyma się w dłoniach, ale w gruncie rzeczy to też ma swój urok.
Fujifilm Instax mini 90 jest dużo bardziej rozbudowany pod względem funkcji niż poprzednie Instaxy mini 7s i 8. Projektantom udało się zachować wszystkie (poza ceną) zalety poprzednich modeli, a jednocześnie pozbyć ich głównych mankamentów. Wspomniałem już o tym, że Instax mini 90 nie wygląda jak miniaturowa pralka, tylko rasowy aparat w stylu retro. Jest też dużo lepiej wykonany.
Główną nowością jest możliwość wyłączenia lampy błyskowej podczas zdjęć. Błyskawiczne fotografie z fleszem mają niepowtarzalny klimat, ale użycie lampy nie zawsze dawało dobre rezultaty. Jeśli fotografuje się w mocnym słońcu albo w bardzo jasnym pomieszczeniu, zdjęcia mogą wyjść przepalone. W takich sytuacjach warto wyłączyć flesz.
Lampa błyskowa dosyć szybko zabijała też baterię. Instax mini 90 ma dedykowany akumulator z ładowarką, dzięki czemu aparat jest wydajniejszy. Poza tym nie trzeba wydawać dodatkowych pieniędzy na paluszki.
Jakość zdjęć
Zdjęcia z Instaxa mini 90 są zbliżone pod względem jakości do odbitek z Instaxa mini 8. Aparat zaskakująco dobrze automatycznie ustawia ekspozycję, a fotografie są odpowiednio naświetlone. Odbitki z Instaxów mają swój charakter, ciekawe barwy, które nadają zdjęciom klimat jak z początku lat dziewięćdziesiątych.
Co nam się podoba
Świetne wzornictwo, solidne wykonanie, prosta obsługa i dedykowana bateria - to duże plusy aparatu. Najbardziej spodobało mi się to, że w Fujifilm Instax mini 90 można wyłączyć lampę błyskową, co daje chętnym duże pole do popisu.
Co nam się nie podoba
Aparat trudno chwycić w dłonie, a fotografowanie nie jest do końca komfortowe. Brakuje solidnego gripa albo chociaż trochę miejsca na dłoń. Pod tym względem Instax mini 8 jest lepszy.
Werdykt
Fujifilm Instax mini 90 kosztuje ok. 600 zł, czyli dwa razy więcej niż Instax mini 8. Daje jednak dużo większe możliwości i jest pozbawiony większości wad poprzednika. Do zwykłej zabawy na imprezach spokojnie wystarczy tani Instax mini 8. Dla fotografa, który naprawdę kocha fotografię natychmiastową i zamierza wydać sporo pieniędzy na kolejne wkłady, Instax mini 90 będzie świetnym wyborem.