Fujifilm X‑T1 Graphite Silver. Czy ma coś więcej, niż nowy kolor obudowy?
Fuji X-T1 to z pewnością jeden z najlepszych bezlusterkowców na rynku. Inżynierowie FujiFilm postanowili go jednak udoskonalić dodając szereg ulepszeń. Zaprezentowano także nowe wykończenie korpusu w kolorze "Graphite Silver".
Nieco rozśmieszyła nas sytuacja, w której zarówno Fujifilm, jak i Olympus w swoich flagowych, świetnych modelach zaproponowali jedynie nowy kolor korpusu i zmiany w oprogramowaniu aparatu. Być może wyszli z założenia, że nie ma sensu wypuszczać nowych modeli, a lepiej wyciągnąć jeszcze więcej z tych, które już są na rynku. Osobiście nie mam nic przeciwko temu. Skoro można dopracować istniejące rozwiązania i dodatkowo umożliwić ich wprowadzenie dotychczasowym użytkownikom - po co wypuszczać na rynek kolejny model, który nie wniósłby żadnych rewolucyjnych zmian?
Opisywany Fujifilm X-T1 jest właśnie przykładem takiego podejścia. Zacznijmy jednak od wyglądu. Wszystkie aparaty serii X są bardzo dopracowane, a nawiązanie do analogowych aparatów sprzed lat stało się wizytówką firmy. Z modelu na model dopracowywana jest ergonomia, która nieco kulała w pierwszych aparatach X. Fujifilm X-T1 to dopieszczona konstrukcja ze świetną ergonomią i rewelacyjnym wyglądem. FujiFilm postanowiło jednak dodać do swojej oferty nowy kolor - Graphite Silver. Uwierzcie mi - aparat wygląda jeszcze lepiej. W porównaniu do czarnej odsłony, nabrał jeszcze więcej charakteru, którego i tak mu nie brakowało.
Na szczęście firma Fujifilm zaprezentowała także nowe firmware. Tak, jak wspomniałem wcześniej, nie ma tu rewolucji, ale z pewnością wprowadzone zmiany usprawnią pracę z aparatem.
- Nowa migawka elektroniczna do 1/32 000 sekundy
To ucieszy z pewnością posiadaczy jasnych obiektywów, których w ofercie Fujifilm nie brakuje. Opis różnic między migawką elektroniczną a mechaniczną zasługuje na osobny artykuł, ale z pewnością docenią to osoby, które lubią fotografować w pełnym słońcu przy otwartej przysłonie.
- Nowy profil kolorystyczny "Classic Chrome"
Profil ma zapewnić bardziej wyblakłe kolory i mniej głębokie cienie. Dzięki takim zabiegom zdjęcie ma budować odpowiedni nastrój. Docenią to raczej fotografowie używający zapisu JPG. Myślę, że bez tego można się obejść, ale widać że Japończycy byli bardzo dumni, bo twórca tego profilu miał czas na kilkunastominutową prelekcję, w której zachwalał swoje dzieło.
- Nowe możliwości zapisu wideo (60, 50, 30, 25, 24 fps)
Do tej pory Fujifilm nie zachwycało możliwościami filmowymi. Wprawdzie i tu rewolucji nie ma, ale dodanie tylu prędkości zapisu to krok w dobrą stronę. Do tej pory X-T1 zapisywał filmy jedynie w prędkości 60 i 30 kl./s.
- Manualne ustawienia ekspozycji podczas filmowania (PASM)
Tak, jak wspomniałem w punkcie powyżej, Fujifilm do flmowania nie przykładało zbyt dużej uwagi. Obecnie udostępniono także możliwość manualnej zmiany parametrów ekspozycji podczas filmowania. Kolejny krok w dobrym kierunku.
- Fotografowanie z aparatem podłączonym do komputera
Zarówno aparaty Fujifilm jak i Olympusa miały problem z fotografowaniem na kablu USB. Właściwie określenie "miały problem" nie jest zbyt odpowiednie - takie coś po prostu nie było możliwe, bo aparaty przestawały reagować na polecenia, albo popularne programy ich nie widziały. Co ciekawe, w jednym czasie, w obydwu flagowych modelach japońskich producentów udostępniono taką możliwość. W moim przekonaniu to powinno być tak oczywiste jak darmowe Wi-Fi w hotelu. Jak widać, ani jedno, ani drugie nie jest. To ukłon w stronę fotografów studyjnych, którzy lubią mieć kontrolę na bieżąco jak wyglądają ich zdjęcia. Oby tak dalej!
Prócz głównych poprawek, zastosowano jeszcze kilka drobniejszych, aczkolwiek nie mają one już tak dużego wpływu na fotografowanie X-T1. Osobiście kibicuję Fujifilm, bo widzę jak duży postęp zrobili przez ostatnie dwa lata. Konsekwentnie poprawiają swoje modele aparatów, eliminując większość niedoskonałości poprzedników. Na uwagę zasługuje również rozwój systemu obiektywów z mocowaniem X. Jest ich coraz więcej, są coraz lepsze, a obietnice inżynierów zawsze mają odwzorowanie w rzeczywistości. Trzymamy kciuki!