Historia radzieckich aparatów małoobrazkowych cz. 3. - Zenit
Nawet dziś, w erze cyfrowej, niemal każdy kojarzy markę Zenit. Do tych aparatów często wracają początkujący fotografowie. Chęć poznania, jak fotografowano kiedyś, cała magia filmów analogowych, a także cena i dostępność sprawnych Zenitów zachęcają do zainteresowania się marką. Wystarczy tylko przejść się po dowolnej giełdzie staroci i już po chwili za bezcen można nabyć pełnosprawny aparat. Czemu Zenit zawdzięcza taką popularność? O tym w dzisiejszym artykule.
Nawet dziś, w erze cyfrowej, niemal każdy kojarzy markę Zenit. Do tych aparatów często wracają początkujący fotografowie. Chęć poznania, jak fotografowano kiedyś, cała magia filmów analogowych, a także cena i dostępność sprawnych Zenitów zachęcają do zainteresowania się marką. Wystarczy tylko przejść się po dowolnej giełdzie staroci i już po chwili za bezcen można nabyć pełnosprawny aparat. Czemu Zenit zawdzięcza taką popularność? O tym w dzisiejszym artykule.
Początki kariery - Zenit I, S, 3, 3M
W ten sposób powstała prosta lustrzanka, nieodbiegająca wiele wymiarami od bazowego modelu Zorki. Czasy ekspozycji migawki pozostały te same (od 1/25 do 1/500 s), nie zmieniło się także mocowanie obiektywów (M39), które niestety nie zachowało kompatybilności z obiektywami z Fedów i Zorki z racji oddalenia mocowania od kliszy. Z tego powodu aparat dostarczany był ze zmodyfikowanym obiektywem Industar 22 3.5/50.
Zenit nie był wyposażony w gniazdo synchronizacyjne z lampą błyskową, a więc analogicznie do Zorki powstał model S(C), który już je miał. W nim także po raz pierwszy pojawił się nowocześniejszy Industar 50 3.5/50. Produkcja modelu pierwszego przebiegała w latach 1952-1956 przy tylko 39 tys. wyprodukowanych egzemplarzy, a modelu S w latach 1955-1961 przy 232 tys. egzemplarzy.
Jeszcze w 1959 roku Zenit S doczekał się następcy – modelu o oznaczeniu 3, wyposażonego w szybszy naciąg wajchą, a nie pokrętłem jak wcześniej. Zmodyfikowano ponadto wygląd aparatu, dodano samowyzwalacz i unowocześniono czasy – teraz od 1/30 do 1/500 s. W ten sposób pomału wprowadzano coraz to większe możliwości. Podczas produkcji tego modelu powstał także znany do dziś obiektyw Helios 44 2/58 - kopia Carl Zeiss Jena Biotar 2/58, czyli najlepszego standardowego obiektywu oferowanego do aparatów marki Praktica oraz Exakta.
Od początku produkcji Zenitów przeszkadzał jednak sposób wkładania filmu do aparatu zaczerpnięty z Zorki. To też z czasem zostało zmienione na wygodniejszą, zdejmowaną klapkę dzięki modelowi 3M, który wprowadzono wraz z końcem produkcji trójki w 1962 roku. Łączna wielkość produkcji modeli 3 oraz 3M (produkowanego do 1970 r.) wyniosła 863 tys. sztuk.
Już na przykładzie pierwszych modeli widać, jak aparat te zdobywały sobie coraz większą popularność. Wadą pierwszych Zenitów był jednak brak samopowrotnego lustra, a co gorsze - bardzo ciemny celownik o pokryciu kadru ok. 65-70%. W praktyce nie do końca wiadomo było, co jeszcze znajdzie się w kadrze.
A mogło być tak pięknie - Zenit 4, 5, 6
Zenit 5 ponadto miał wbudowany silnik do automatycznego przesuwu filmu, a szóstka zamiast niego standardowo dostarczana była z obiektywem Rubin-1 2.8/37-80, czyli wyposażonym w zoom optyczny (!). Niestety… produkcja tych aparatów była bardzo krótka. Łącznie powstało 40 tys. sztuk wszystkich wymienionych modeli. Produkowane były w latach 1964-1968.
Najbardziej znane - Zenit E, B, 11, TTL, 12xp oraz ich odmiany
Prosta konstrukcja Zenita E okazała się bardzo wytrzymała i niemal bezawaryjna, dlatego aparat doczekał się wielu następców i sąsiednich modeli. Powstawały między innymi takie konstrukcje, jak: Zenit EM wyposażony w popychacz do podglądu głębi ostrości, Zenit ET o plastikowych wykończeniach i nowocześniejszym wyglądzie, a także B – bez światłomierza.
Bardziej korzystną modyfikacją było wprowadzenie wraz z Zenitem TTL w 1976 roku pomiaru światła przez obiektyw (Through The Lens). Światłomierz znajdował się teraz w pryzmacie, dzięki czemu możliwe było odczytywanie wartości, patrząc przez wizjer. Ustawiając ekspozycję, należało uśrednić wskazówkę między + a –, by zapewnić poprawne naświetlenie. Produkowano także odmiany Zenit 10 oraz 11, w których wartości światłomierza TTL odczytywało się na górze aparatu – tak samo jak w modelu E.
W 1982 roku w modelu 12xp ostatecznie usprawniono światłomierz. Zamiast wskaźnika z plusem i minusem, którego wartości trudno było czasem odczytać, pojawiły się trzy diody LED. Pokazywały one, czy zdjęcie wyjdzie prześwietlone, niedoświetlone czy o prawidłowej ekspozycji. Ponadto aparat miał lepszej jakości wykończenie.
Wraz z początkiem produkcji modelu E od 1966 aż do końca produkcji modelu 12xp w 1994 roku zakłady KMZ opuściło aż 12 milionów aparatów Zenit. Czyni to markę jedną z najpopularniejszych na świecie. Ich charakterystyczny, toporny wygląd, prostota konstrukcji i bardzo niskie jak na lustrzanki ceny sprawiły, że nawet dziś aparaty te są bardzo łatwo dostępne. Trafiają przez to do rąk amatorów, którzy coraz chętniej poznają tajniki fotografii analogowej.
Zenity tych serii nigdy nie sprawdzały się jednak w rękach profesjonalistów. Było to spowodowane małym zakresem czasów, słabej jakości obiektywami oraz odstraszająco słabą widocznością kadru w wizjerze – jedynie 20 x 28 mm kadru, podczas gdy klatka filmu małoobrazkowego ma 24 x 36 mm. Dla profesjonalistów stworzono całkiem inne aparaty.
Klasa profesjonalna – Start oraz Zenit 18, 19
Następna propozycja KMZ dla profesjonalistów pojawiła się w 1979 roku wraz z premierą modeli 18 oraz 19. Nie były to już proste konstrukcje wywodzące się od Zorki. Wykorzystano w nich nowoczesną, elektrycznie sterowaną migawkę o metalowych kurtynach, która umożliwiała precyzyjną pracę przy czasach od 1 s do 1/1000 s. Jasny wizjer mający 95% pokrycia kadru wyposażano w matówki z rastrem. Było w nim także widać poziom ekspozycji – tak jak w modelu TTL.
Pojawiło się ponadto mnóstwo udogodnień, takich jak osobny przycisk do podglądu głębi ostrości, naciąg o krótkim skoku oraz system łatwego zakładania filmu. Różnica między modelami polegała na tym, że osiemnastka wyposażona była także w tryb półautomatyczny, który sam dobierał czas migawki. Produkcja trwała do 1987 roku. W tym czasie wyprodukowano 7 tys. sztuk modelu 18 oraz 121 tys. sztuk modelu 19.
Lata 90. do dziś
Mimo że od wielu lat istniało sporo znacznie bardziej zaawansowanych konstrukcji, to nawet w latach 90. na tle tych wszystkich, głównie japońskich marek Zenit sprzedawał się wciąż dobrze.
Ostatnim Zenitem, którego sprzedaż osiągnęła barierę miliona sztuk, był model 122. Wyprodukowany w liczbie prawie 2 milionów egzemplarzy. Od poprzednika - modelu 12xp różnił się przede wszystkim wyglądem i wykonaniem - niemal cały korpus wykonany był z plastiku. Zerwano z kanciastą stylistyką – aparat możliwie zaokrąglono, dla lepszego trzymania aparatu z tyłu pojawiło się wygodne miejsce na kciuk, a z przodu dodano małą rękojeść.
Zmienił się także sposób naciągu samowyzwalacza – teraz wykonywało się to pokrętłem z boku aparatu. Wymusiło to znalezienie sposobu na pokazanie czasu pozostałego do wyzwolenia migawki – widać go w małym okienku z przodu aparatu. Zenity 122 dostarczano wciąż z obiektywami Helios. Zmieniło się to dopiero wraz z nowymi modelami, począwszy od 212K, który wyposażano w obiektyw Zenitar-K2 2/50. Wszystkie modele od tego czasu miały (i dalej mają) bardzo zaokrągloną budowę. Niektóre z nich, jak np. 212K czy też 122K, dysponowały mocowaniem obiektywów typu Pentax, inne zaś, np. 412DX, 412LS, wyposażano w czytnik kodów DX. Obecna sprzedaż nowych modeli jest nieporównywalnie niższa niż w dawnych latach.
Warto nadmienić, że oprócz modeli produkcyjnych powstało wiele prototypów aparatów Zenit oferujących niecodzienne jak na tamte czasy możliwości, m.in. Zenit 8, który już w latach 70. miał być wyposażony w… autofocus.
Budzącą najwięcej emocji odmianą Zenitów, która weszła do seryjnej produkcji, była seria FotoSnajper – aparaty te wyposażano w sporych gabarytów obiektyw Tair 4.5/300, a przede wszystkim w uchwyt pistoletowy, który zdecydowanie wpływał na wygodę celowania z tak dużego kalibru.
Prosta, solidna konstrukcja Zenitów sprawia, że do tej pory marka cieszy się niemałą popularnością. Aparaty tej marki nadają się idealnie jako sprzęt do nauki, zachęcają do dalszego rozwoju w fotografii. Z powodu ogromnej liczby egzemplarzy, które trafiły na polski rynek, aparaty te można znaleźć zakurzone na strychach, często w bardzo dobrym stanie. Warto popytać rodzinę czy też znajomych – z pewnością znajdzie się osoba, która ma jakiegoś Zenita.