Huawei Mate 20 Pro okiem fotografa. Czy smartfon może zastąpić aparat?
Jesteśmy świeżo po długo-oczekiwanej premierze smartfona Huawei Mate 20 Pro i Mate 20. Czy potrójny aparat we flagowcu chińskiej firmy może być tak dobry, że zagrozi aparatom cyfrowym? Przyjrzyjmy się bliżej temu tematowi.
17.10.2018 | aktual.: 26.07.2022 16:07
Wczorajsza premiera flagowych smartfonów chińskiej firmy Huawei była bardzo głośna i przez wiele osób wyczekiwana od dawna. Dwa nowe modele juz niedługo pojawią się na naszym rynku - Huawei Mate 20 Pro i Mate 20. Ten pierwszy został okrzyknięty najlepszym smartfonem fotograficznym.
Producent z Chin lubi wyróżniać się pod tym względem. Huawei Mate 20 Pro ma trzy aparaty o łącznym zakresie ogniskowych 16-80 mm. To, czym zaskakuje Huawei, to imponująca 40-megapikselowa rozdzielczość głównego aparatu. Aparat z szerokim kątem ma matrycę o rozdzielczości 20 megapikseli, a ten z teleobiektywem 8 Mpiks.
Aparat szerokokątny został wyposażony również w funkcje makro i pozwala fotografować z odległości 2,5 cm. Dodatkowo robienie zdjęć jest wspierane sztuczną inteligencją, która, jak chwali się producent, rozpoznaje ponad 1500 scenariuszy i 25 kategorii, dzięki czemu pozwala nanosić różne przedmioty i sceny na jedno zdjęcie - ale to już raczej nie jest fotografia. Sztuczna inteligencja, która działa nie tylko podczas robienia zdjęć, ale i podczas filmowania oferuje nam kilka funkcji takich, jak: AI Composition, AI 4D Predictive Focus, który przewiduje ruch obiektów w kadrze i pomaga dokładnie ustawić ostrość, AI HDR, AI Cinema oraz AI Spotlight Reel. Jak widać całkiem sporo tego "AI".
Smartfony Huawei Mate 20 wyposażone są w poprawioną optyczną i elektroniczną stabilizację obrazu, co pozwala na fotografowanie w słabym oświetleniu, ale również filmowanie z ręki. Ciekawostką jest, że filmy nagramy w kinowym formacie 21:9.
Huawei Mate 20 Pro oferuje niewątpliwie świetną jakość zdjęć, jak na smartfon. No właśnie - czy tylko jak na smartfon? Czy fotografia mobilna jest w stanie wyprzeć aparaty cyfrowe? Z pewnością nie jest to ta sama jakość zdjęć, którą oferują zaawansowane aparaty, ale staje się ona wystarczająco dobra, żeby smartfony znalazły zastosowanie w profesjonalnej, komercyjnej fotografii. Z resztą już ma to miejsce. Mieliśmy okładki magazynów ze zdjęciami wykonanymi smartfonem. Mamy liczne konkursy fotografii mobilnej.
Jeszcze nie jest to czas, kiedy smartfony zupełnie wyprą aparaty, ale myślę, że coraz więcej fotografów będzie się na nie przesiadać. Zwłaszcza tych, którym nie zależy na późniejszym wydruku zdjęć (choć ciekawa jestem jak wyglądałyby zdjęcia z Mate 20 Pro po wydruku), lub tych, którzy chcą być niewidzialni, czyli fotografów ulicznych. Nikt juz nie zwraca uwagi na telefon w dłoni, więc taki fotograf może być bardziej "niewidzialny” i wtopić się w tłum.
Smartfon, który mieści się w kieszeni (duuużej kieszeni) oferuje bardzo uniwersalny zakres ogniskowych, jasną optykę - f/1.8-2,4 i naprawdę dobrą jakość obrazu. Wiele osób powie pewnie coś w stylu: "po co mi aparat, kiedy mam taki smartfon". To, co nie jest fajne w Huawei Mate 20 Pro, to cena. Ponad 4 tysiące złotych za smartfon, wydaje się być trochę za wysoką sumą. Jednak jeśli pomyśleć o tym, jako o narzędziu do fotografowania, to okazuje się, że za 4 tysiące na dziale foto nie dostaniemy zbyt wiele.
Wciąż jednak nie jestem przekonana co do tego, czy smartfon może zastąpić aparat. Z pewnością zagrożone mogą czuć się aparaty kompaktowe, bo te, które oferują wysoką jakość zdjęć, na przykład Sony RX100 VI, ceną są bliskie flagowych smartfonów. Jednak oferują one większą szczegółowość obrazu.
Czy fotografia mobilna jest już tak zaawansowana, że warto rozważyć przerzucenie się na robienie zdjęć smartfonem? Moim zdaniem jeszcze nie. Choć nie testowałam jeszcze nowego Huawei Mate 20 Pro, wydaje mi się, że zdjęcia wykonane połowicznie przez użytkownika, a połowicznie przez sztuczną inteligencję, świetnie sprawdzą się na Instagramie, ale nie w profesjonalnej fotografii.