Intymne przedstawienie Mongolii w średnioformatowych kadrach Frédèrica Lagrange’a
Mongolia ma specjalne miejsce w sercu Lagrange’a. Fotograf postanowił uwiecznić piękno tego miejsca w cyklu dokumentalnym. Zróżnicowana estetyka tych zdjęć pozwala rozróżnić dualizm w spojrzeniu na sam temat. Rozmawialiśmy z twórcą projektu.
Marcin Watemborski: Nie zawsze zajmowałeś się fotografią od strony realizatorskiej. Jak doszło do tego, że zacząłeś fotografować?
Frédèric Lagrange: Fotografuję od 15 lat. Przez kilka lat zajmowałem się modelingiem i tak zostałem wprowadzony do świata zdjęć. Stało się to dzięki znanym fotografom, z którymi miałem okazję pracować. Był wśród nich Mario Testino.
Pierwszy raz usłyszałem o Mongolii, kiedy miałem 7 lub 8 lat. Mój dziadek był więźniem podczas II wojny światowej. Oboje moi dziadkowie służyli we francuskiej armii i zostali złapani przez Niemców podczas wojny. Jeden z nich – Loius – został uwolniony pod koniec 1944 roku przez mongolskich żołnierzy, którzy pełnili służbę dla wojsk ZSRR.
Pamiętam ten błysk w oku dziadka i jego śmiech, kiedy opisywał, jak szybko Niemcy uciekali, gdy tylko zobaczyli tych silnych Azjatów. Mongolscy żołnierze przemierzyli kawał drogi z kraju, o którym dziadek ledwie słyszał i nagle pojawili się w obozie więźniów i ocalili tych ludzi.
Tak, opisywał, jak więźniowie – Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi oraz mongolscy żołnierze, wskakiwali sobie radośnie w ramiona. Ta scena stworzyła w mojej wyobraźni niesamowity obraz, który stał się podstawą mojego zainteresowania Mongolią i jej ludnością.
Przez ostatnie 15 lat jeździłem do Mongolii w celu realizacji tego długoterminowego projektu. Moim celem jest dokumentowanie różnych regionów tego fascynującego kraju oraz jego społeczeństwa.