Inwigilacja na życzenie. Kamery miejskie wiedzą, kiedy robisz zdjęcie na Insta

Artystyczny projekt pokazuje, że jesteśmy obserwowani wszędzie, a identyfikacja nas nie jest żadnym problemem.
Artystyczny projekt pokazuje, że jesteśmy obserwowani wszędzie, a identyfikacja nas nie jest żadnym problemem.
Źródło zdjęć: © Instagram | Dries Depoorter
Marcin Watemborski

14.09.2022 12:40

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zawsze, gdy poruszamy temat współczesnej inwigilacji i sztucznej inteligencji, zwracamy uwagę na to, że "Rok 1984" George’a Orwella miał być ostrzeżeniem, a nie poradnikiem. Ten projekt pokazuje, że możemy zapomnieć o naszej prywatności – zwłaszcza w przestrzeni publicznej. Namierzenie nas to kwestia ułamków sekund dla algorytmu.

Inwigilacja – nasz chleb powszedni

Dries Depoorter wziął sobie do serca kwestię "Roku 1984" jako poradnika. Stworzył on algorytm sztucznej inteligencji, który korzysta z dostępnych publicznie kamer miejskich, by namierzyć dokładnie, gdzie i kiedy zostało zrobione konkretne zdjęcie z Instagrama. Jeśli on potrafi to zrobić, to wyobraźcie sobie, do czego zdolni są programiści na usługach największych rządów świata

Belgijski artysta zamieścił, o ironio, na Instagramie filmiki pokazujące jak działa jego algorytm. Te zamieszczone na YouTube zostały ściągnięte m.in. przez firmę EarthCam (tę od gigapanoram) ze względu na nadużycia. Algorytm artysty jest wytrenowany tak, że jest w stanie pokazać dokładną chwilę zrobienia zdjęcia lub realizacji nagrania z mediów społecznościowych. Na tę chwilę, program Depoortera potrzebuje do działania podanej lokalizacji. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Namierzanie jest bajecznie proste

Twórczy programista obrał sobie za cel influencerów, którzy mają na swoich kontach ponad 100 tys. obserwujących. Nie są anonimowi, ich twarze są ludziom znane. Internetowi celebryci znani są z tego, że uwielbiają się pokazywać w różnych miejscach i chwalić się tym, gdzie są. Namierzenie ich nie stanowi większego problemu, wystarczy śledzić ich media społecznościowe. 

Na potrzeby swojego projektu, Depoorter skoncentrował się na 3 miejscach. Są to: Temple bar w Dublinie (Irlandia), Times Square w Nowym Jorku (USA) oraz wejście na stadion Wrigley Field w Chicago (USA). Algorytm porównuje ubranie, a nawet pozę osoby na zdjęciu z Instagrama z obrazem widzianym przez ogólnodostępną kamerę miejską. Efekt możecie zobaczyć sami. 

Żeby było zabawniej – influencerzy wystawiają się na inwigilację nie tylko przez bezpośrednie podanie swojej lokalizacji i przekazanie informacji o stroju, ale też przez czas. Depoorter wspomina, że wpadł na pomysł realizacji projektu po tym, jak złapał się na tym, że przez pół godziny obserwował za pomocą kamery miejskiej, jak ktoś robi sobie zdjęcia w przestrzeni publicznej

Celem projektu Belga jest zwrócenie uwagi na kwestie braku prywatności, na który sami się godzimy. Chodzi wręcz o wyzbywanie się jakiejkolwiek prywatności w imię realizacji swoich celów – w przypadku influencerów zarobkowych. Lecz ta sprawa nie dotyczy jedynie internetowych sław, a zwykłych ludzi. Trzeba pamiętać o tym, że wytrenowany algorytm sztucznej inteligencji z odpowiednią bazą danych, jest w stanie namierzyć każdego.    

Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii