iPhone 12 i iPhone 12 Pro Max robią prawie takie same zdjęcia. Dlaczego tak jest?
iPhone 12 w wersji 128 GB kosztuje 4 449 złotych, natomiast iPhone 12 Pro Max z taką samą pojemnością wewnętrzną to kwota 5 699 złotych. W iPhone 12 Pro Max jest nowy aparat z większą matrycą, ale testy pokazują coś innego. To zasługa fotografii obliczeniowej.
Za różnicę 1250 złotych powinniśmy otrzymać nie tylko smartfona większego, ale robiącego lepsze zdjęcia. Przynajmniej w teorii. Tak było w przypadki iPhonów XS oraz XS Max, 11 i 11 Pro Max, ale nie tym razem. Wspomniane modele przeważnie miały podobne aparaty w rozumieniu sprzętowym, ale teraz mówimy o kompletnie innym układzie.
iPhone 12 Pro Max ma inną matrycę – fizycznie większą, lecz testy wykazują, że zdjęcia nie są bardziej szczegółowe, ostrzejsze, ani nie mają generalnie lepszej reprodukcji kolorów niż te z podstawowego iPhone 12. Warto zwrócić jednak uwagę na to, że iPhone 12, jak i iPhone 12 Max Pro mają zaimplementowane zbliżone, jak nie te same algorytmy przetwarzania obrazu.
Na kanale MKBHD na YouTube pojawiła się recenzja iPhone 12 Max Pro i jego teoretycznie świetnego aparatu. Mimo tego, że matryca w nim jest aż o 47 proc. większa od tej w iPhone 12 oraz jest wyposażona w technologię stabilizacji obrazu, niekoniecznie ma to aż takie znaczenie dla końcowego zdjęcia.
Autor filmu, Marques Brownlee, podzielił się swoimi obserwacjami na Twitterze. Zwraca on uwagę na to, że oczekiwał znacznie lepszej jakości obrazu generowanego prze iPhone 12 Pro Max i większej różnicy względem iPhone 12. Mężczyzna pisze, że spodziewał się znacznie gładszych zdjęć z droższego iPhona podczas fotografowania nocą, ale nic z tego – poziom szumów wydaje się być na tym samym poziomie. W przypadku zdjęć dziennych różnica też nie jest bardzo zauważalna.
Brownlee zwraca uwagę jednak na jedną różnicę rzucającą się w oczy. Jest to kwestia balansu bieli. Tłumaczy to tym, że różne matryce wymagają odmiennych algorytmów przetwarzania obrazu, jednak oprócz zimniejszego zdjęcia w przypadku iPhone 12 Pro Max niespecjalnie można się czegoś czepić. Marques pisze, że poziom szczegółów oraz szumów jest taki sam. W obu przypadkach czas naświetlania zdjęcia wyniósł 3 sekundy.
Wniosek blogera jest jasny: "Apple w końcu dokonało przeskoku w sprzęcie, ale nic naprawdę się nie stało". To świadczy o tym, że podstawą fotografii mobilnej jest fotografia obliczeniowa, czyli wszystko opiera się na zastosowanych algorytmach przetwarzania obrazu, nie na coraz jaśniejszych obiektywach, czy większych matrycach.
Parafrazując klasyka – po co przepłacać, skoro nie widać różnicy?