Kreatywna wizytówka z Instaxów to nowy trend wśród fotografów
27.02.2017 09:40, aktual.: 26.07.2022 18:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przez lata wizytówki były jedynym sposobem przekazywania ludziom swoich danych w terenie. Z czasem ludzie zaczęli szukać kreatywnych sposobów na przedstawienie się swoim klientom, zależnie od branży, którą reprezentują. Ten fotograf jednak zagrał formą w ciekawy sposób, odpowiadający współczesnemu rynkowi.
Klaus Tan jest młodym fotografem ślubnym z Singapuru. Przez długi czas zastanawiał się, w jaki sposób powinien zacząć podrzucać ludziom swoje dane. Padło na wizytówki, ale problem pojawił się w momencie, gdy kreatywny chłopak musiał zdecydować się na ich formę. Po przejrzeniu setek wzorów natrafił na matę do jogi z danymi instruktora fitnessu oraz wiele innych pomysłów.
Fotograf zastanawiał się nad formą swojej wizytówki, dopóki nie natrafił na starego polaroida z czasów jego wczesnej młodości. Po obejrzeniu zdjęcia Klaus zauważył, że wymiarami pasuje ono idealnie do jego portfela. Pomysł przyszedł przypadkiem.
Tan pożyczył drukarkę Fujifilm Instax SHARE SP-2, dzięki której mógł zrealizować swój pomysł. Projekt był dość prosty – na wizytówce znalazły się tylko dane fotografa, na tle kolorów z palet Pantone'a. Czy może być coś piękniejszego niż prostota i gra formą?
Wizytówki w odpowiedniej formie szybko trafiły do potencjalnych klientów oraz agentów weselnych, którzy zajęli się dodatkową dystrybucją. Proces tworzenia wizytówek był banalny – nie wymagał żadnej skomplikowanej aplikacji, oprócz tej mobilnej, która zarządza przesyłaniem danych do drukarki Instax SHARE. Po kilku sekundach od wysłania żądania Klaus otrzymał nowy gotowy produkt.
Zastanawiam się czy to w ogóle opłacało się młodemu fotografowi. W Polsce ładunek zawierający 10 zdjęć Fujifilm Instax Mini kosztuje około 30 złotych. Wychodzi na to, że 1 wizytówka kosztowała Klausa aż 3 złote – rozumiem grę formą, która jest naprawdę fajna i kreatywna, ale przyznajcie sami – koszt jest naprawdę zbyt wysoki. Cóż – coś za coś. Za nowatorską grę trzeba płacić. Mam nadzieję, że Tan nie splajtuje na swoich wizytówkach i inwestycja szybko mu się zwróci.
Zdjęcia Klausa Tana możecie zobaczyć na jego stronie internetowej.
Oto nasze pomysły na wykorzystanie Instaxów: