Królewski retusz z Krakowa
18.07.2017 05:35, aktual.: 26.07.2022 18:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Fachowców na światowym poziomie z branży fotograficznej w Polsce nie brakuje. Krakowskie studio House of Retouching retuszuje zdjęcia znanych fotografów, w tym zdjęcia Jasona Bella z uroczystości chrztu brytyjskiego księcia Jerzego. Zapraszamy na rozmowę z Tomaszem Kozakiewiczem, który zdradza metody swojej pracy i opowiada o prawdziwym obliczu pracy retuszera.
Jak powstała firma House of Retouching?
U Krzyśka na schodach przed domem (śmiech). Wróciłem z Nowego Jorku, gdzie podpatrzyłem, że postprodukcja zdjęć to osobna, bardzo prężna branża. Pomyślałem, że założenie podobnej firmy w Polsce to dobry pomysł. I na tych schodach podjęliśmy z Krzyśkiem decyzję o założeniu wspólnej firmy.
I od razu były zlecenia?
Nie, nawet firmy nie było od razu. A kiedy już powstała, to jeszcze przez dwa lata każdy z nas pracował na dwóch etatach w różnych miejscach. Przed nami była masa pracy i dużo nauki samej postprodukcji.
Gdzie się uczyliście?
Ja od fotografów, bo z zawodu jestem fotografem, a Krzysztof w agencji reklamowej. Ale to wszystko były zaledwie podstawy. Do wszystkiego dochodziliśmy sami. To było jak walenie głową w mur, setki obejrzanych tutoriali, tysiące przeczytanych stron. Ale teraz mamy wypracowaną metodologię, która sprawdza się idealnie i umiejętności, dzięki którym możemy podołać nawet najbardziej wymagającemu zleceniu.
Co to za metodologia?
To bardzo ściśle określona struktura pracy. Wiadomo, jakie kroki po kolei wykonujemy, żeby dla przyśpieszenia pracy nad jednym zdjęciem mogło pracować jednocześnie kilka osób. Najpierw jest więc wywołanie pliku RAW, potem PS, retusz, korekcja i na końcu ogólne rzeczy. Są to tak naprawdę setki operacji, a my zawsze możemy cofnąć się do każdej z nich, nawet tej najdrobniejszej.
Cofnąć, gdy np. klient chce jakichś poprawek?
Dokładnie. Klient ma prawo zażądać jakiejś zmiany. Niektóre agencje udostępniają nawet postęp postprodukcji online, żeby klienci na bieżąco mogli widzieć, co dzieje się z ich zdjęciami.
Chyba dominującym obecnie trendem jest jednak powrót do jak najbardziej naturalnej postprodukcji i retuszu?
Wielu osobom zależy na naturalnych zdjęciach, ale po co w takim razie do nas przychodzą? W magazynach takich jak "Vogue" rzeczywiście widać tendencję do słabszego retuszu, ale z drugiej strony ciągle bardzo popularne jest łączenie zdjęć. Łączenie polegające na składaniu postaci z różnych zdjęć i osób: stąd nogi, stamtąd głowa itd. Nikt nawet nie pyta, czy coś takiego robimy. Wręcz przeciwnie, niektórzy żądają rzeczy niemożliwych.
Postprodukcja i retusz to nie to samo. Postprodukcja to złożony, wieloetapowy proces, a retusz to to, co robimy stemplem, pędzlem itp. I rzeczywiście powoli odchodzi się od takiego retuszu, po którym np. skóra modelki wydaje się aż plastikowa. Nikogo już nie bulwersują pozostawione drobne zmiany na skórze. Ma być pięknie, ale nie plastikowo, już się nie blurruje skóry. My, retuszując, przyglądamy się twarzy i malujemy światłem, wydobywając lub ukrywając, co trzeba.
[photo wide="wide"]4936[/photo]
Ciągle mocno zmieniamy rzeczywistość w Photoshopie.
Postprodukcja wcale nie powstała wraz z Photoshopem, jak się wielu osobom może wydawać, tylko rozwijała się równolegle z fotografią. Pierwsza książka mówiąca o krytyce retuszu została wydana w 1895 roku. Anselm Adams twierdził, że pięćdziesiąt procent całego zdjęcia to to, co powstaje w ciemni. Nasza firma jest właśnie tą połową.
Kto decyduje, jak zdjęcie ma być wyretuszowane?
Najczęściej fotograf, ale zdarzają się tacy, którzy sami nie wiedzą, czego chcą. To my dostosowujemy się do fotografa. Czasem zdjęcie jest tak dobre, że wydaje się, że już niewiele można z nim zrobić, ale i nasza praca polega na tym, by wydawało się, że niewiele przy zdjęciu zrobiliśmy. Najgorszy retusz to taki, który widać na pierwszy rzut oka.
Jak zostać retuszerem?
Bardzo trudno jest znaleźć dobrego retuszera. Ważne jest poczucie estetyki danej osoby oraz ponadprzeciętne umiejętności komputerowe. W sporej mierze pożądane są cechy, których niełatwo się nauczyć, czyli np. sposób widzenia rzeczywistości. Trzeba też umieć analizować obraz. I być gotowym do ciężkiej pracy
Dlaczego ciężkiej?
Trzeba być przygotowanym na pracę z kimś, kto funkcjonuje w innej strefie czasowej, na to, że zlecenie może przyjść w środku nocy, a na jego realizację będziemy mieli np. tylko trzy godziny. Krótkie terminy to specyfika tej branży. Klienci chyba myślą, że my nie mamy życia prywatnego (śmiech). Trzeba być gotowym na elastyczność czasową.
Jesteśmy trochę jak górnicy. Siedzimy w półmroku, żeby wszystko dobrze widzieć, monochromatyczne ściany i długie godziny przed monitorami. W zimie w ogóle nie widzimy światła dziennego, gdy dni są krótkie.
Jakie zlecenia są najtrudniejsze?
Najtrudniej jest zmontować dwa całkiem odmienne zdjęcia w jedno tak, żeby nikt się nie zorientował, żeby nie zaliczyć jakiejś wpadki. Wszystko na takim zdjęciu musi się zgadzać, nawet najmniejszy cień. Niestety, najczęściej największym problemem jest czas. Terminy prawie zawsze są bardzo krótkie.
Jakich programów do obróbki zdjęć używają profesjonaliści?
My korzystamy przede wszystkim z Capture One – daje najbardziej fotograficzny obraz - i oczywiście z Photoshopa.
Czyje zdjęcia chciałby pan postprodukować?
Annie Leibovitz. Mam nadzieję, że podołałbym, bo postprodukcja jej zdjęć pod względem palety barw to prawdziwy majstersztyk.