Jednym z pierwszych aparatów, które wpadł w nasze ręce na targach Photokina 2014 była Leica M Edition 60. Niezwykły cyfrowy dalmierz, który został pozbawiony wizjera, a łączna liczba wyprodukowanych egzemplarzy to zaledwie 600.
Leica M Edition 60 bazuje na modelu Leica M-P (typ 240) oraz jasnym obiektywie Leica Summilux-M 35 mm f/1.4 ASPH.
Jego głównym wyróżnikiem jest zupełne uroszczenie, czyli usunięcie wyświetlacza. Z punktu widzenia ergonomii trudno to nazwać uproszczeniem, tylko utrudnieniem, ale trzeba pamiętać, że jest to aparat rocznicowy z głębokim podtekstem.
Na całym świecie wyprodukowano zaledwie 600 sztuk na 60 lat istnienia dalmierzy Leica M. W Polsce będzie dostępnych zaledwie kilka sztuk.
Aparat dysponuje pełnoklatkowym 24-megapikselowym sensorem CMOS, za którego projekt i produkcję odpowiada francusko-belgijsko-niemiecka firma CMOSIS.
Leica M Edition 60 umożliwia pracę z podglądem na żywo, pracę z czułością w zakresie ISO 200-6400 (z możliwością rozszerzenia do ISO 100), czasami 1/4000s – 60s i prędkością zdjęć seryjnych do 3 kl./s. Nie zabrakło też nagrywania filmów w rozdzielczości Full HD.
Jakość wykonania aparatu robi ogromne wrażenie.
Korpus jest wykonany z niezwykle wysokiej jakości komponentów, kapitalnie spasowany. Czuć, że to urządzenie klasy premium.
Leica M Edition 60 ma w zasadzie dwa przyciski funkcyjne - spust oraz malutki przycisk obok niego, który służy do wyświetlania w wizjerze ilości wolnego miejsca na karcie.
Na obudowie nie znajdziemy joystika, nawigatora czy wielu dodatkowych przycisków.
Jest jeszcze tylko tarcza ustawiania czasu naświetlania.
Leica M Edition 60 była wręcz rozchywtywana na stoisku Leica.
Obawiamy się, że możemy nie dostać egzemplarza do testów :)