Subiektywnie o Leica M Monochrom Typ 246
Leica M Monochrom Typ 246 to z pewnością jeden z tych aparatów fotograficznych, które wzbudzają najwięcej kontrowersji.
Większości z nas wydaje się, że stworzenie kamery zapisującej obraz tylko w skali szarości jest pozbawione sensu. Przecież mając „normalną”, czyli „kolorową” kamerę, możemy uzyskać czarno-białe fotografie, kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota. Oczywiście, to racja. Tyle, że zapis obrazu z tej kamery ma w sobie „to coś”, co może nas zaskoczyć. Cechy, które oferują monochromatyczne matryce, są na tyle istotne, że najwięksi producenci cyfrowej digitalizacji, mają w swej ofercie podobne produkty. Red - producent kinowych kame,r wyprodukował wersję z monochromatyczną matrycą. Phase One ma od niedawna w ofercie przystawkę IQ3 100MP Achromatic. Leica od wielu lat poszerza ofertę swych kamer M o model Monochrom. A może w tym coś jest?
Pozwolę sobie na chwilę prawdy. Gdybym musiał mieć tylko jeden aparat fotograficzny - wybrałbym właśnie Monochroma. Głównie bawi mnie fotografia czarno-biała, więc to sprzęt dla mnie. Ale nie musicie brać tego materiału na poważnie. Może jestem w błędzie?
Przylgnęła do mnie łatka tego, który opisuje sprzęt z emocjami. Trudno. Wcale mi to nie przeszkadza. Jeśli sprzęt wzbudza we mnie emocje, to czemu nie dać temu wyrazu? Zabawmy się! Ja opiszę aparat, który mnie zachwyca, a Wy ten opis przeczytacie lub nie. Może nie powinienem zdradzać zalet tej kamery, aby zbyt wielu z was nie zechciało jej mieć? Ja wiem, że każdy, kto się z tym modelem zetknął, jest totalnie zaskoczony i oczarowany. Widziałem nieśmiałe próby na warsztatach, które prowadziłem i uśmiechnięte twarze analizujące otrzymane wyniki. Westchnienia, pełne zachwytu. Choć na początku, nic tego zachwytu nie zapowiada. Z pozoru model monochromatyczny to same ograniczenia. A jednak, analiza pliku na tylnym ekranie, w małej rozdzielczości już zapowiada „coś innego”. Na dużym ekranie komputera widzimy obrazy, które mają w sobie inny look. On właśnie odróżnia obrazy z Monochrom`a od „zwykłych” obrazów z innych kamer.
Boję się opisać wygląd zdjęć. Pooglądacie sobie sami. Część z nich, publikowałem już przy okazji testów różnych obiektywów - w tym materiale zbiorę je w jednym miejscu - będzie łatwiej przeanalizować. Analiza jest konieczna. Dlaczego? Dlatego, że głupoty, które widzę w postach pod artykułami z udziałem tej kamery zdają się potwierdzać braki w wiedzy. Wielu z tych, którzy krytykują ideę stworzenia takiego aparatu, w ogóle nie rozumie zasady działania matrycy monochromatycznej. Nie należy się dziwić. Aby zrozumieć założenia konstruktorów, należy się wczytać w informacje o modelach monochromatycznych. Po zapoznaniu się z nimi, zaczynamy rozumieć, że to ma sens. Oczywiście jeśli zależy komuś na czerni i bieli.
Matryca monochromatyczna - o co w tym chodzi?
Idea stworzenia takiej matrycy polega na pozbyciu się niepotrzebnej siatki Bayera. Czujniki matrycy przesłonięte barwnymi filtrami RGB odpowiadają za konkretny kolor (niebieski, zielony i czerwony). Ich odpowiednie rozmieszczenie w odpowiedniej kolejności (odpowiednim wzorze) umożliwia rejestrację kolorowego obrazu. Filtr anty aliasingowy, czyli dolnoprzepustowy, zapobiega z kolei powstawaniu zjawiska mory, wówczas gdy rozdzielczość form geometrycznych rejestrowanego obrazu jest większa, niż rozdzielczość czujnika (wszyscy pamiętamy morę na filmach z Eos
ów, którą łatwo mżona było uzyskać filmując wszelkie regularne wzory, tkaniny ze strukturą itp.). Większość kamer z matrycami o dużej rozdzielczości buduje się obecnie bez tego filtra (lub tworzy się taką wersję - jak to zrobił Nikon). Tak więc nic nie psuje nam jakości obrazu!? Czyżby? Zostaje właśnie siatka Bayer`a, która powoduje, że za jeden punkt realnego obrazu odpowiadają, aż trzy piksele. Nie do końca oczywiści, ale można to tak ująć. To podział między nimi wyznacza, to co otrzymujemy w ostatecznym obrazie. W obrazie monochromatycznym nie ma takiej potrzeby. Szczegółowość może być znacznie większa. Jeden punkt realnego obrazu, może odpowiadać (być takiego rozmiaru) jednemu pikselowi. Przypomina to bardziej zasadę rejestracji obrazu przez błonę czarno-białą, w której halogenki srebra, poddane naświetleniu, rejestrowały jedynie jasność. Tak właśnie działają piksele matrycy monochromatycznej. Rejestrują jedynie poziom jasności, a nie kolor. W aparacie z taką matrycą rejestrowane są tylko stopnie szarości. Nic więcej. Nie ma mowy o konwersji sygnału - jak to robią programy graficzne. Sygnał i zapis pliku nie ma kanałów barwnych. Nie można konwertować obrazu poprzez mieszanie kanałów.
Zwróćcie uwagę na wygaszone opcje związane z kolorem.
Aby zmienić odcień szarości musimy stosować filtry do fotografii czarno-białej - jak w klasycznej kamerze analogowej z filmem czarno-białym. Nie ma konwersji! Pliki zapisywane są w skali szarości! Ma się 100% pewności, że nie uzyskamy obrazu o zimnej czy ciepłej czerni. Obraz jest czarno-biały! Mamy wpływ na skalę tonalną, ale nie ingerujemy w kolory - ich po prostu nie ma. Jest za to nadzwyczajna ostrość i…. wzrost czułości matrycy. Czujniki bowiem nie są przysłaniane przez kolorowe filtry RGB siatki Bayer`a. Lepiej zobaczymy świat przez szybę czerwoną, zieloną, niebieską czy może przezroczystą? No właśnie. Matryca monochromatyczna jest bardziej uczulona na światło. Magia!
Cecha szczególna - uczulenie na światło
Nie mylmy tego z prosto rozumianą tzw. światłoczułością matrycy. Nie chodzi tu o stopień czułości lub o największe ISO. Chodzi o to, że obrazy z Leica Monochrom potrzebują mniej światła, aby były rejestrowane. Czułość nominalna to ISO 320, które daje obraz bez strat jakości. Oczywiście sumarycznie przekłada się to, nie na monstrualne czułości, które chętnie podają producenci ze względów marketingowych, (a z których prawie nikt nie korzysta, bo tak bardzo degradują obraz), lecz na przesunięcie jakości w strefę większych czułości.
Obraz z Monochroma może być spokojnie rejestrowany przy ISO 3200 czy ISO 6400, bez większego wpływu na jakość. Ziarno jest „czyste”, niczego sztucznie nie udaje, nic nie jest cyfrowo przepisywane do czujnika obok jak w siatce Bayer
a. Obraz ma piękny charakter, nie musimy walczyć z cyfrowym (czytaj - niezbyt ładnym) ziarnem. Właściwie to właśnie praca w wyższych czułościach, niedoświetleniu, o zmierzchu, w trudnych warunkach jest tym, co wyróżnia Monochrom`a.
Fotografie wykonywane w dzień, przy jasnym świetle, nie wyróżniają się szczególnie. Są perfekcyjne jakościowo i tyle. Wystarczy jednak, aby warunki stały się niezbyt sprzyjające dla innych kamer, aby Leica Typ 246 pokazała sens swego istnienia. W praktyce chwila, gdy muszę włożyć do torby Sony A7R, jest chwilą gdy całkiem poważnie rozważam wyjęcie z niej Monochrom`a… Nie dziwię, się, że trudno to zrozumieć. Sam byłem w szoku, gdy umawiałem się wraz z przyjacielem, na pokaz możliwości i „pofotografowanie" Monochromem z wielkim znawcą tematu, właścicielem butiku Leica i Galerii Trzecie Oko w Krakowie z Piotrem Koralewskim. Był listopad. Piotr wyznaczył godzinę naszego spotkania. Posmutniałem. Cóż można fotografować w listopadzie po 17:00? Gdy nieśmiało poddałem w wątpliwość sensowność tego spotkania, Piotr z rozbawieniem i pobłażaniem oświadczył, że ciemność to nie problem. Dodał ciszej, że „im ciemniej tym bardziej zrozumiemy sens tego aparatu”. To nie koniec. Już na miejscu, gdy wyruszaliśmy na spacer po pubach i kawiarniach Krakowa, zauważył - „czułość należy zmniejszyć i wprowadzić korektę -0,7 EV, wówczas efekt jest najlepszy”. Z powątpiewaniem wprowadziłem sugerowaną korektę. Teraz wiem, że wszystko co powiedział Piotr miało sens, a przywiezione z tej wycieczki fotografie, zmieniły dosłownie „wszystko” w moim fotograficznym, często czarno-białym postrzeganiu świata.
Kontrowersje
W świecie fotografów pracujących zawodowo z czarno-białym obrazem, Monochrom zdobył wielkie uznanie. Już pierwsza wersja, czyli model M9 Monochrom z matrycą CCD, zaszokował wszystkich. Nowa wersja (nie taka nowa bo od prawie 3 lat na rynku) jeszcze bardziej podkręciła możliwości rejestracji obrazu czarno-białego w półtonach, o których fotografujący matrycami kolorowymi mogą jedynie pomarzyć. Wzrósł znacznie poziom czułości, większa jest rozdzielczość. Wszyscy, którzy zarabiają w normalnym (zachodnim) świecie, fotografią czarno-białą, wiedzą, że to nie mityczny Graal tylko rzetelne narzędzie.
Kontrowersje jawią się głównie w takich krajach jak nasz, gdzie stawki za wykonaną pracę fotografa bywają śmieszne, a zawód niedoceniany. To przeradza się na rzesze sfrustrowanych ludzi, którzy nie mogą nawet pomyśleć o takim sprzęcie. Zakup aparatu za ponad 40 000 zł (korpus 33 600 zł + powiedzmy Sumicron M 50 mm f/2 za 9950 zł czyli 43 550 zł), może być katastroficznym wydatkiem w kraju, gdzie kupno używanego samochodu za 2500 zł jest pożądanym wyznacznikiem „normy”. Większość kontrowersji jaką wzbudzają takie marki jak Leica, rodzi się wokół ceny jaką trzeba za nie zapłacić. Spojrzałem na komentarze pod artykułem o tym aparacie na Optyczne.pl. Tu chętnie odsyłam do lektury, aby Ci, którzy reagują na markę Leica jak byk na czerwoną płachtę, dali sobie spokój - bowiem w tej materii nie da się stworzyć czegoś nowego, co nie zostało już zapisane.
Wynika to przede wszystkim z rzucanych na szalę sieciowej rozmowy argumentów, gdzie jakość używana jest wyłącznie w zestawieniu z super jakością np. stałoogniskowych szkieł do lustrzanek. To świadczy o braku zrozumienia dwóch kwestii. Po pierwsze - walcząc o jakość, zmierzamy do maksymalnie efektownych wydruków, a nie prezentacji w sieci, gdzie nawet obraz ze smartfona, może wygrać z obrazem z Nikona D850. Po drugie, każdy, kto może przetestować w tych samych warunkach, obiektyw stałoogniskowy z AF do lustrzanki (uchodzący za dobry lub bardzo dobry - no np. taki standard Canon 50 mm f 1,4 USM) i metalową stałkę do dalmierza lub bezlusterkowca (np. taki Sonnar 55 mm f/1,8 do Sony, czy nawet „zwykły” Summarit-M 50 f/2,4 z mocowaniem Leica M) wie, że tych jakości nie da się porównać. Pisałem już o tym onegdaj, i przytaczam ten przykład na szkoleniach. Mając wszelkie L-ki do Canon`a (od 16 do 200 mm bez skrajnych typu 300 czy 14 mm) założyłem na korpus 5D szkło manualne Zeiss Planar 50 mm f/2 Makro i…. Okazało się, jak stwierdził to mój współpracownik, że „wszystkie obiektywy mamy popsute”. Pozbyliśmy się Elek w dwa tygodnie. Wspomniany Planar „załatwił” w przedbiegach stałki 50 mm f/1,2 L, 50 mm f/1,4 USM i 50 mm f/2,5 Macro. Tyle, że do tamtego momentu żyłem w błogim przeświadczeniu, że mamy bardzo dobry sprzęt, który kosztował krocie. Mogłem się jednak o tym przekonać, dopiero po wypróbowaniu. Tymczasem wielu z nas nie może spróbować jak robi się zdjęcia Leicą i jaki daje ona obraz. Nie możemy więc wyciągać właściwych wniosków. To nie zarzut. To stwierdzenie faktu.
Testując obiektywy w poszukiwaniu mojego wymarzonego zestawu, już się nie mądruję i niczego nie zakładam z góry. Z respektem podchodzę do różnych konstrukcji, bo wiem, że nawet kilkadziesiąt przeczytanych testów nie da tego co zrobione samodzielnie zdjęcia i analiza RAW-ów.
Ocena takiego profesjonalnego narzędzia nie jest łatwa. Jednak, aby móc coś o nim powiedzieć, należałoby się nim trochę „pobawić”. Opisuję Monochrom`a, bo warto wiedzieć, że jest gdzieś coś takiego, co może sprawić, aby nasze czarno-białe zdjęcia nabrały innego wymiaru jakościowego. Czyż nie czytamy często testów samochodów, którymi nigdy się nie przejedziemy? Nie mając dostępu do egzotycznych konstrukcji, nie możemy się wypowiadać. Nie możemy ocenić także tego nieuchwytnego wrażenia obcowania ze sprzętem, skonstruowanym bez tanich uproszczeń, solidnego, trwałego i przypominającego czasy analogowej fotografii, jak to jest w przypadku aparatów Leica.
Leica M Monochrom Typ 246 kosztuje dużo, ale cena to nie kryterium opisu obrazu. Nieprawdaż? W naszych realiach wydanie na aparat ponad 33 tysiące złotych to przesada, zwłaszcza na aparat, który nie robi kolorowych zdjęć. Ja jednak wiem swoje. Każdy fotografujący w czerni i bieli, (i oczywiście kto miał w ręce Typ 246), skupiający się na jakości, półtonach i klasie obrazu, chciałby ten aparat posiadać. Dlaczego tak jest? Nie wiem. Gdy się nad tym zastanawiam - nie potrafię rzeczowo, naukowo, obiektywnie tego określić. Chociaż zaraz….. Zaczynam rozumieć - wygląd fotografii z Monochroma Typ 246 jest nie zawsze przewidywalny! Matryca jest czuła na wszelkie aspekty związane ze światłem. Optyka bardzo różnie pracuje, podając obraz na czujnik. W rezultacie mamy narzędzie, mające w sobie coś z analoga. Lokalne kontrasty, zmniejszone przez starszą optykę, otoczki wokół jasnych obiektów, aksamitne rozmycia w tle - czyli wszystko to co dają nietuzinkowe obiektywy, rejestrowane jest przez matrycę, która to po prostu zapisuje w bardzo mało ziarnistym pliku. Ziarno na wysokich czułościach (około 1600 ISO) przypomina Ilforda Deltę 100 wywoływanego w ID 11. Jest, ale cieszymy, się że tak małe i tak plastyczno-fotograficzne. Monochrom, dopowiada od siebie więcej do fotografii niż inne kamery. A może brak siatki Bayer
a powoduje takie wrażenie? W rezultacie, oglądając gotowe pliki, możemy popaść w zachwyt lub zdziwienie. Rzeczywistość wygląda „inaczej”. Trochę właśnie tak, jak było to przed laty, gdy oczekiwało się na efekt - susząc gotową odbitkę, która dopiero była fotografią.
Na koniec, aby rozwiać odrobinę kontrowersji… Cena aparatu Leica M Monochrom Typ 246 pomimo tego, że wzrosła o ponad 2000 od ceny, z którą weszła na nasz rynek - relatywnie się zmniejszyła… Tak to widzę, gdyż inne firmy coraz wyżej wyceniają swe konstrukcje. Przepaść cenowa i rzekoma niebotyczność cen kamer z Solms - zanika. Nikon D850 wyceniony został na ok 17 000 zł za korpus. Sony A9 znalazłem za 21 998 zł co daje około 11 000 różnicy w cenie. Podczas ostatniej z moich wizyt w fotograficznym sklepie - widziałem zakup w ramach dofinansowania dla powstającej firmy - zestawu Nikon D5 za 25 800 z zoomem profesjonalnym 24-70 f/2,8 za 9498 zł czyli całości za 35 298 zł. Dlaczego więc tak gorszy Leica?
Tu nasuwa mi się ciekawy obrazek. Po naszej, krajowej ulicy sunie Ferrari 458 Italia. Groźny, basowy, pomruk silnika wzbudza zainteresowanie. Cóż widzimy na twarzach przechodniów? Złośliwe półuśmieszki, nieciekawe grymasy i wymiany uwag, pełne jadu na temat tego, kto siedzi za kierownicą. Ta sama scena - gdzieś na południu Europy, powiedzmy Nicea - twarze uśmiechnięte, dwóch staruszków grających w szachy na ławce - jeden z nich szturcha w rękę drugiego, niezbyt dobrze słyszącego i wskazuje ruchem głowy krzycząc mu do ucha - Ferrari! Widok wywołuje uśmiech na ich twarzach.
To nie na temat - wiem, ale nasza rzeczywistość jest, jaka jest. Zarobki są jakie są. Jednak, gdy zajmujemy się jakąś dziedziną - powinniśmy znać możliwości narzędzi, które mogą się nam przydać. Nawet jeśli wydają nam się zbędne, możemy wyrobić sobie zdanie na ten temat i wiedzieć dlaczego.
Czy dla każdego?
Nie! Zdecydowanie nie! To kamera dla pragnących w świecie czerni-bieli osiągnąć wysoki poziom produkowanych obrazów. Świetnie nadaje się do produkcji plików, które staną się podstawą do wykonania powiększeń w postaci wydruków czy naświetleń. Znakomicie nadaje się do tworzenia cyfrowych, drukowanych na foliach negatywów do procesów szlachetnych. Konieczność używania filtrów do fotografii czarno-białej, jeśli chcemy uwypuklić konkretne barwy w obrazie monochromatycznym, czyni z tej kamery narzędzie dla ludzi wiedzących czego chcą i dokąd zmierzają. Obsługi każdego aparatu systemu M musimy się nauczyć, dobrze go poznać. To sprzęt prosty w obsłudze, z małą ilością przycisków i mało rozbudowanym menu, ale z dużymi możliwościami, które odsłaniają się dla nas z czasem. Zrozumienie ramek dalmierza, czy nauczenie się szybkiego nastawiania ostrości, to pewien proces, który bardzo wciąga. Mam wrażenie, że każda Leica, ale ta w szczególności, nastawiona jest na dostarczenie nam jak najlepszego pod względem ekspozycji zdjęcia. My musimy postarać się o dobry kadr. To świetny aparat dla fotografów ulicznych i fotoreporterów (sprawdza się jako nie przyciągająca wzroku alternatywa dla dużych lustrzanek). Używają go artyści pragnący pokazywać świat monochromatycznie, bez natłoku elektronicznych gadżetów do okiełznania. Fotografuje się nieco wolniej, z większym namysłem. Bliżej wówczas modelowi 246 do fotografii analogowej. Sposób rejestrowania rzeczywistości tą kamerą ma w sobie coś niepowtarzalnego. Fotografujemy, a nie robimy zdjęcia. Trudno mi to wytłumaczyć. Bardzo lubię Monochrom`a Typ 246 i czekam na M 10 Monochrom…. Po prostu.
Budowa
Monochrom Typ 246 Opiera się w swej zewnętrznej konstrukcji na uszlachetnionym, względem standardowego modelu M (typ 240) - modelu M-P. Metalowy korpus nie posiada znaczka z logotypem Leica na froncie, a zwykłą czarną śrubę. Na ogół jest czarny (dopiero od niedawna można zamówić Typ 246 w programie Leica a`la Carte w wersji srebrnej). Posiada szafirowe szkło na tylnym ekranie i 2 GB bufor pamięci współpracujący z procesorem obrazu Maestro - tym samym co w modelu Leica S. Korpus jest niesamowicie zwarty, mocny i dosyć ciężki - waży z akumulatorem około 680 gram przy rozmiarach 138,6 × 42 × 80 mm. Chłód metalu, jasny i komfortowy celownik, wraz z bardzo dobrze pracującym dalmierzem, tworzą inną jakość w fotografowaniu. O tym także należy się przekonać. Jeśli fotografujemy z jasnymi szkłami na otwartej przysłonie powinniśmy zaopatrzyć się w celownik elektroniczny EVF. Jeśli pracujemy na przysłonach od 2,4 - możemy spokojnie fotografować z dalmierzem, oczywiście dbając o użycie właściwych soczewek, gdy nosimy okulary. Dla pewności możemy też stosować bardziej zaawansowane techniki ostrzenia dalmierzem, ale to temat na inny artykuł.
Migawka metalowa, sterowana elektronicznie o przebiegu pionowym, działa cicho, nie budząc zainteresowania znajdujących się blisko osób. Pracuje w zakresie automatyki od 60 s do 1/4000 s, bezstopniowo. Manualnie w zakresie od 1/8 s do 1/4000 s, co pół wartości i B.
Pomiar światła odbywa się metodą TTL (nie jest to oczywiste w epoce bezlusterkowców), dla pomiaru centralnego. Mierzy światło odbite od środkowej, jaśniejszej lamelki migawki. W trybie LV mamy do dyspozycji pomiar punktowy i matrycowy z pomiaru na matrycy. Czas synchronizacji z lampą błyskową to 1/180 s. Pomiar lampy przez stopkę SCA-3000/2 może odbywać się także w trybie TTL. Światłomierz 2 i 12 s. Matryca B/W CMOS, obszar aktywny około 23.9 x 35.8 mm (odpowiada formatowi analogowych modeli Leica M) bez filtru RGB i filtru dolnoprzepustowego daje obraz o rozdzielczości 5976 x 3992 pikseli (24MP). Plik DNG może być skompresowany (bezstratnie - wielkość 20-30 MB), nieskompresowany (34.5 MB) lub zapisany jako JPEG. Zakres czułości od 320 ISO do 25 000 z krokiem co 1/3 EV. Aparat zapisuje czarno-białe video w rozdzielczości HD, w klatkażach 24 i 25 klatek na sekundę lecz z bardzo cennym zapisem plików w formacie Motion JPG (oraz Quicktime). To wszystko znamy miedzy innymi z testu modelu M Typ 240.
Można by tak jeszcze długo, ale te dane są dostępne na stronie producenta. Ważniejsze są obserwacje czysto subiektywne. Migawka nie wytwarza drgań (w trybie normalnym nie LV), co umożliwia fotografowanie z ogniskową 35 mm do czasu 1/15 s z ręki (oczywiście po osiągnięciu pewnej wprawy). Używanie dalmierzowego celownika, jest bardzo szybkim sposobem nastawiania ostrości, co w połączeniu z mogącymi przeżyć w świetnym stanie całe dziesięciolecia obiektywami Leica, daje przemyślany ekosystem do sprawnego fotografowania. Fotografowania w wysokiej jakości no i w czerni-bieli oczywiście!
Jakość obrazu
Obrazy z monochromatycznej matrycy są bardzo ostre. Posiadają, jako cyfrowe negatywy całą, bardzo szeroką skalę tonalną zwłaszcza w cieniach, które możemy eksplorować do woli. Mogą stanowić podstawę do wykonywania bardzo dobrej jakości powiększeń. Mają bardzo ładne, analogowe ziarno - widoczne dopiero po dojściu do większych czułości. Ziarno nie jest efektem „zgadywania” tonacji, czy koloru jak ma to miejsce w kolorowych matrycach, a obecności pikseli. Aparat jest bardzo czuły na dobrą/złą optykę. Ma system rozpoznawania i elektronicznego usuwania błędów obiektywów, który dzięki 6 bitowemu kodowi na obiektywach, działa sprawnie. Ja wolę pracować z wyłączeniem tego systemu, wówczas więcej wartości dodanej jaką daje konkretne szkło (np. winietowanie) trafia do obrazu. Kamera świetnie współpracuje ze wszystkimi obiektywami Leica M i Voigtlander oraz wszelkimi wyprodukowanymi kiedykolwiek z bagnetem M, no i oczywiście z obiektywami na gwint M39 przez specjalnie dobrany adapter. Mam wrażenie, że im dziwniejsza konstrukcja, tym obraz jest bardziej unikalny. Tyle, że jeśli w M 240 czy w Sony A7R jest unikalny, bo obiektyw jest nietypowy - ma to negatywny oddźwięk - w M 246 ta sama unikalność nabiera cech szlachetności. Obrazy są „gęste”, „mięsiste”, bardzo analogowe. Pierwszy mój kontakt z tą kamerą to fotografowanie obiektywem z lat siedemdziesiątych - Sumicron`em-C 40 mm f/2. Niezapomniane wejście do monochromatycznego świata z logiem Leica. Od tych - jakże banalnych ujęć wykonanych podczas pobytu w kawiarni proponuję zacząć. To nie materiał dla analityków spod znaku lini na milimetr. To materiał dla szukających piękna w obrazie.