Lenka, czyli czarno na białym w smartfonowym aparacie
Lubię rozbudowane aplikacje do fotografii mobilnej. Jestem fanką programów Afterlight czy Mextures, ale czasem fajnie jest po prostu nie myśleć o tym, jak obrobić dane zdjęcie albo jakich użyć ustawień. Jeszcze ciekawiej jest, kiedy nie możemy skorzystać z opcji "kolor" i do dyspozycji mamy jedynie czerń i biel. Lenka bardzo mnie zainteresowała i szybko zabrałam się do testów. Do testów posłużył mi iPhone 4, co jest kluczowe dla końcowej oceny, ale o tym za chwilę.
Aplikacja korzysta jedynie z jednego aparatu znajdującego się w telefonie. Nie jest więc propozycją dla miłośnikom cieplutkich selfisów, którym Apple ułatwił zadanie, umieszczając kolejny obiektyw nad wyświetlaczem. Ogólnie opcji nie ma zbyt wiele. Całość skąpana jest w czerni, bieli i odcieniach szarości (żadne inne kolory nie są wyświetlane). Gdzieniegdzie dodano żółte elementy, ale jest ich niewiele. Za pomocą galerii można wysłać zdjęcie np. do serwisu Instagram lub zmienić jego wielkość. Tyle i aż tyle.
Zdjęcia można robić w trybie normalnym lub z podwyższonym kontrastem. Jeżeli potrzebujemy większej ilości światła, nie ma problemu. Wystarczy wcisnąć żarówkę w lewym górnym rogu i obiekt zostanie oświetlony ciągłym światłem z iPhone'a. Fotografie wyglądają bardzo dobrze. Potwierdzają się zapewnienia twórcy programu, Kevina Aboscha, o ich jakości czy odwzorowaniu tonacji. Lenka nie jest jednak wolna wad i nie zastąpi mi aplikacji, których obecnie używam do robienia zdjęć telefonem.
Wróćmy do kwestii wspomnianej we wstępie, czyli telefonu, na którym testowałam program. Jak wiadomo, nie każdy pędzi za nowinkami i zmienia sprzęt na najnowszy. I tu wychodzi ogromny minus Lenki. Ponieważ recenzowałam ją w bardzo krótkim czasie, bez dostępu do innych modeli z rodziny telefonów Apple, nie mam porównania. Pomimo minimalizmu szybkość aplikacji nie powala na kolana. Co więcej, potrafi często się zamrozić - czy to w trakcie robienia zdjęcia, czy zmiany którejś z opcji.
Nie ma więc mowy o płynnym działaniu, a krótkie przerwy w pracy programu są bardzo frustrujące (np. podczas wykonywania fotografii ulicznych). Paradoksalnie działa on o wiele wolniej niż napakowany bajerami Hipstamatic. Nie wiem również, czy nie przez model mojego telefonu Lenka ma poważny problem z ostrzeniem, kiedy przystawia się aparat bardzo blisko obiektu. Podczas testów parę razy zdarzyło się, że aparat nie mógł poradzić sobie ze złapaniem ostrości.
Lenka jak każda "dizajnerska" rzecz czy funkcja niemało kosztuje. Cena wynosi 3 dol., czyli sporo jak na standardy w App Store. Czy warto? Mam mieszane uczucia. Może warto wydać trochę więcej i kupić Hipstamatica oraz jeden z pakietów pełnych czarno-białych filmów? Albo zainwestować w VSCO? Trudno mi to ocenić. Mam obydwa programy i nie wiem, czy opłaca mi się wydać taką kwotę, aby mieć mniej za więcej. Decyzję pozostawiam Wam, drodzy Czytelnicy. Lenkę możecie kupić tutaj. Mnie nie przekonuje argument o minimalizmie, a wspomniane problemy z działaniem aplikacji skłaniają mnie do dalszego korzystania z VSCO CAM czy Hipstamatica do mobilnej fotografii czarno-białej.