Lomo'Instant Wide – sensowny współczesny aparat natychmiastowy czy kolejny hipsterski wymysł?
29.12.2016 13:33, aktual.: 29.12.2016 17:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W pierwszej chwili, kiedy usłyszałem, że Lomography wydaje swoją wersję aparatu natychmiastowego na wkłady Fujifilm instax, byłem naprawdę podekscytowany. Jakiś czas temu aparat wpadł w moje ręce i miałem okazję rzetelnie go dla Was przetestować. Czy Lomo'Intant Wide jest współczesną wersją znakomitego Polaroida? Na te i wiele innych pytań staram się odpowiedzieć w poniższym tekście.
Czym jest Lomo'Instant Wide?
Aparat Lomo'Instant Wide jest propozycją od firmy Lomography dla współczesnego użytkownika aparatów natychmiastowych. Polaroidy nigdy nie były doskonałe, a ich połączenie z lomografią, czyli sztuką fotografowania wszystkiego jak leci, wydaje się być piekielnie naturalne.
Lomo'Instant Wide jest aparatem natychmiastowym, naświetlającym wkłady Fuji instax wide o wymiarach 108 x 86 mm z ramką, 99 x 62 mm samo zdjęcie. Aparat jest zasilany czterema bateriami AA i ma możliwość działania w trybie automatycznym, co sprawia, że jego użytkowanie wydaje się być dziecinnie proste. Użytkownik ma możliwość włączenia lub wyłączenia lampy błyskowej, tworzenia wielokrotnych ekspozycji, fotografowania z zewnętrznymi lampami błyskowymi, pracy w czasie B oraz stosowania wielu interesujących nakładek.
Zestaw, który kosztuje 1079 złotych, zawiera:
- aparat Lomo'Instant Wide
- kolorowe filtry żelowe na wbudowaną lampę błyskową
- nakładkę szerokokątną (ekwiwalent 21 mm dla małego obrazka) oraz specjalny wizjer
- nakładkę do zbliżeń
- nakładkę „splitzer” do przysłaniania fragmentu obrazu
- zaślepkę obiektywu z samowyzwalaczem i wbudowanym pilotem
- zestaw kart z poradami
- instrukcję użytkownika
Wygląd oraz podstawowe funkcje aparatu
Aparat Lomo'Instant Wide, podobnie jak Fujifilm instax na duże wkłady, jest dość toporny. Duże urządzenie, przypominające zmutowaną kasetę VHS, jest wykonane w całości z plastiku pokrytego gdzieniegdzie skóropodobnym materiałem, dość silnie podatnym na uszkodzenia. Pośrodku aparatu, na wysokości obiektywu, znajduje się spust migawki, koło którego zostało również umiejscowione lusterko do selfie. Na dolnej ściance korpusu zamontowano mocowanie statywowe.
Na przodzie aparatu znajdziemy szerokokątny obiektyw, którego ogniskowa, w przeliczeniu dla pełnej klatki, ma 35 mm (natywne 90 mm) o przysłonie f/8. Dużym plusem jest funkcja wyłącznie manualnego ostrzenia w zakresie od 0,6 m do nieskończoności, z zaznaczonymi konkretnymi odległościami. Obiektyw wydaje się być wykonany całkowicie z plastiku, łącznie z optyką. Nie jest to dziwny zabieg, biorąc pod uwagę ideę lomografii. Daje on częściowe winietowanie oraz specyficzną aberrację chromatyczną, co jest celowym zabiegiem, zastosowanym przez firmę, a nie wadą produkcyjną.
[photo position="undefined"]95412[/photo]
Po lewej stronie obiektywu znajduje się złącze PC, służące do podłączenia kabla synchro do lamp błyskowych. W tym celu na tyle korpusu został umiejscowiony specjalny przełącznik, który umożliwia ustawienie czasu synchronizacji 1/30 s. Jest to pierwszy tego typu zabieg, zastosowany w aparatach na wkłady instax.
Na przedniej, górnej części korpusu znajduje się wymienialny wizjer optyczny, z zaznaczoną w środku paralaksą, co jest dużym ułatwieniem przy bliskim kadrowaniu. Dalej znajdziemy wbudowaną lampę błyskową z miejscem na zamontowanie barwnych filtrów żelowych, dołączonych do zestawu. Następny w kolejności jest światłomierz, a za nim długa, srebrna naklejka z nazwą firmy i modelem aparatu.
Tył aparatu również jest utrzymany w bardzo prostym wzornictwie. Na klapce ładowania filmu znajduje się okienko, w którym widać żółty prostokącik, informujący o załadowanym filmie, na jej dole jest podświetlane na niebiesko okienko z licznikiem wykonanych klatek. Cała guzikologia znajduje się po prawej stronie urządzenia.
Dioda na górze informuje o gotowości aparatu do działania. Kolejna, to informacja o naładowanej lampie błyskowej, pod nią zaś znajduje się przycisk do włączania i wyłączania błysku wbudowanego. Poniżej jest dioda w innym kolorze oraz przycisk włączania trybu wielokrotnej ekspozycji. Następny w kolei jest przełącznik kompensacji ekspozycji w zakresie +/- 1 EV. Przełącznik trybów fotografowania jest skonstruowany na zasadzie skokowej wajchy. Pierwsza pozycja świadczy o wyłączonym urządzeniu (diody się nie świecą), druga to tryb automatyczny z możliwością kontroli kompensacji ekspozycji, flasha oraz multiekspozycji; trzecia pozycja to tryb B – aparat naświetla klatkę tak długo, jak trzymamy przycisk; czwarta natomiast to tryb o czasie 1/30 s, służący do fotografowania z zewnętrzną lampą błyskową, podłączoną przez gniazdo PC na przodzie.
Samowyzwalacz oraz pilot
Bardzo interesującym zabiegiem jest zastosowanie wbudowanego pilota oraz timera w zaślepce do obiektywu. Przycisk do natychmiastowego fotografowania działa bez problemu, lecz niestety timer nie miał ochoty w ogóle zareagować. Po wciskaniu guziczka aparat nie reagował – nie świeciła się nawet dioda na przodzie korpusu.
Tryb automatyczny
Po przesunięciu przycisku na pozycję „A” aparat jest natychmiast gotowy do pracy. Bez względu na to czy fotografujemy z flashem, czy bez – urządzenie ma tendencję do konkretnego prześwietlania zdjęć. Dla przypomnienia – wkłady mają czułość ISO 800. Zakres automatycznego dobierania czasu do przysłony f/8 wynosi od 1/250 s do 8s. Lampa błyskowa ma liczbę przewodnią o wartości 13. Po ustawieniu korekcji ekspozycji na poziomie -1 EV zaczęły one interesująco wyglądać, jednak aparat ma problemy z funkcjonowaniem podczas jasnego dnia. Światłomierz nie daje powtarzalnych wyników, a efekty są często losowe.
Tryb wielokrotnej ekspozycji
Podczas włączenia tej opcji mamy możliwość nielimitowanego naświetlania jednej klatki, należy jednak pamiętać o możliwości powstania prześwietleń. Właściwie – to przy fotografowaniu z kompensacją ekspozycji na poziomie – 1 EV w zachmurzony dzień i podjęcia próby wykonania wielokrotnej ekspozycji bez włączonej lampy błyskowej – ani razu nie udało mi się osiągnąć zadowalającego efektu. Aparat nie ma wbudowanej dodatkowej zmiany ekspozycji podczas włączenia tego trybu, co jest poważnym błędem. Niepotrzebnie zmarnowałem kilka klatek, które mogłem spożytkować inaczej. Według mnie ten tryb spełni swoją funkcję jedynie w nocy lub późnym wieczorem.
Fotografowanie z zewnętrzną lampą błyskową
To naprawdę interesujące rozwiązanie, które technicznie dobrze się sprawdza. Właściwie – dlaczego miałoby się nie zgadzać. Mamy tutaj stały czas otwarcia migawki, który wynosi 1/30 s, przysłonę f/8 oraz czułość równą ISO 800, determinowaną przez wkłady. Pamiętając o tym, że aparat ma z definicji być niedokładny, efekty są akceptowalne.
Funkcjonowanie dodatków
Nakładki – szerokokątna oraz makro – działają. Szału nie ma, obraz wciąż jest niedokładny i rozmyty, ale takie jest założenie estetyki tego aparatu. Splitzer działa, przysłaniając część obrazu, natomiast kolorowe filtry żelowe farbują błysk na konkretny kolor. Wszystko działa jak powinno.
Ocena i werdykt
Lomo'Instant Automat to dość specyficzny aparat, którego efekty często bywają zaskoczeniem. Praktycznie za każdym razem, kiedy starałem się chociaż lekko zwizualizować końcowy efekt zdjęcia, byłem naprawdę zaskoczony. Niestety, zaskoczenie często równało się rozczarowaniu. Ani jedna z wielokrotnych ekspozycji nie spełniła moich oczekiwań, natomiast automatyczny pomiar światła jest według mnie nieporozumieniem.
Czy jestem zadowolony z pracy z aparatem? O dziwo – powiem, że tak. To dość interesująca zabawa, która przypomni każdemu fotografowi o tym, że obraz nie zawsze wychodzi tak, jak byśmy chcieli, a przypadkiem możemy uzyskać ciekawe efekty. Oczywiście, patrząc na zdjęcia, które mi wyszły – nie szczędziłem ostrego języka, ale cóż – to przynajmniej nowe doświadczenie.
Patrząc na możliwości wykorzystania tego aparatu – nie widzę dla niego zastosowania profesjonalnego, a jako foto-zabawka jest dość drogi. 1079 złotych to zdecydowanie za dużo za tak niedokładne urządzenie, zwłaszcza że starego Polaroida SX-70 w świetnym stanie można dorwać za 700 złotych.
Przygoda z Lomo'Instant Wide była dość interesującym przeżyciem, aczkolwiek nie sądzę, żeby zastąpił mi mojego ulubionego Fuji isntaxa mini 25, zwłaszcza że do niego mam zapas wkładów monochromatycznych, które uwielbiam.