Magiczne, poetyckie portrety na gorącej Kubie to specjalność Gillian Hyland
Kuba ma niezwykle nostalgiczny charakter. Brak internetu oraz samochody z lat 50. XX wieku to codzienność. Odwiedzając tę wyspę, można poczuć się jak podróżnik w czasie. Właśnie to złapało za serce Gillian Hyland, która wybrała się w to magiczne miejsce i sfotografowała je w niecodzienny sposób.
Gillian Hyland: Jest kilka konkretnych powodów, dlaczego wybrałam Kubę – w tym kraju czuć powiew nostalgii w powietrzu. Wszystko to za sprawą architektury, zachowań społecznych. Ludzie żyją tam kompletnie inaczej – są na rozdrożu. Nie wiadomo, dokąd zabiorą ich otwarte granice ani jaki wpływ na nich będzie miało tak długie odcięcie od reszty świata.
Proces kreatywny, który przebiega w mojej głowie, zawsze opiera się na narracji oraz podstawach fotograficznych. Moim celem było ujęcie emocjonalnych chwil w sposób, dzięki któremu odbiorca zada sobie pytanie o to, co widzi. W większości czerpię inspirację z osobistych doświadczeń.
W 2016 roku postanowiłam wybrać się na Kubę, by stworzyć serię fotograficzną na temat kultury i codziennego życia na wyspie. Chciałam pokazać wszystko takim, jakie jest teraz.
Byłam tam kilka razy, łącznie około trzech tygodni. W 2016 roku zajmowałam się tworzeniem również innych cykli.
Czy podczas realizacji serii było coś, co stanęło ci na drodze?
Ryzykiem było wybranie się tam praktycznie bez kontaktów ani wiedzy co dokładnie sfotografować. Pierwsze kilka dni szwendałam się po ulicach otoczona chaosem budynków dookoła. Kuba jest wymieszana architektonicznie – style przeplatają się jeden koło drugiego, widać również zróżnicowanie w kwestii zamożności społeczeństwa.
Musiałam szybko ogarnąć, jak wygląda kultura na miejscu, by móc reagować w każdej sytuacji i znaleźć nić porozumienia. Zdobywanie zaufania jest zawsze trudną kwestią, zwłaszcza, gdy chcesz kogoś fotografować.
Ta seria obrazów jest jedynie okienkiem na Hawanę i ujmuje zaledwie cząstkę ducha tego miejsca, którego czujesz w każdym z jego ludzi. Każde zdjęcie jest historią inspirowaną człowiekiem, którego spotkałam. Wypuszczam teraz książkę o nazwie ”Words in Sight” (”Słowa w spojrzeniu”), która będzie zawierała m.in. zdjęcia z Kuby oraz inne cykle, zrealizowane na przestrzeni ostatnich 4 lat.
Trudno było tam znaleźć miejsce, gdzie można było wypożyczyć oświetlenie. Wzięłam ze sobą mój aparat – Nikona D810, komputer oraz statyw. Koniec końców wykorzystywałam maksymalnie jak mogłam światło zastane, blendy i światło ciągłe z filtrami kolorystycznymi, by nadać zdjęciom odpowiedniego nastroju.