Maja Włoszczowska, Lidia Popiel i Piotr Pustelnik na jednej sesji. Z wizyty na backstage'u każdy fotograf sporo się nauczy
Kiedy większość z nas latem wybiera się na urlop i cieszy się słońcem, wtedy rozpoczynają się sesje fotograficzne kolekcji jesień/zima znanych marek odzieżowych. Odwiedziliśmy plan zdjęciowy Tatuum, by zobaczyć, jak w upalny dzień w kurtkach i szalikach pozują ambasadorzy marki: Lidia Popiel, Piotr Pustelnik i Maja Włoszczowska.
21.07.2017 | aktual.: 26.07.2022 18:25
Jasna strona
Każda sesja zdjęciowa jest dla fotografa nową przygodą. Wykonujemy znane kroki, ale wszystko wokół jest ciekawe i świeże, każde naciśnięcie spustu migawki tworzy coś nowego. Mimo wielu lat pracy z aparatem każdorazowe pojawienie się w studio, nawet w charakterze gościa, włącza adrenalinę i nakręca mnie do działania.
Wchodzących do studia oślepia wszechobecny blask. Biel ścian i cykloramy rozpraszają mocne światło z lamp filmowych i błyski tych fotograficznych. W środku ponad 20 osób uwija się do rytmu muzyki Rolling Stones, kończąc ostatnie przygotowania przed najnowszą sesją. Po jej bohaterach nie widać cienia napięcia, kolejno podchodzą do stanowiska stylistów, w międzyczasie żartując i dyskutując o historii “Paint it Black”. Najpierw każde musi odwiedzić stanowisko do makijażu, gdzie oczy i brwi zostaną mocniej zarysowane, a cera wygładzona i zmatowiona, by upewnić się, że na zdjęciach nie będzie żadnych niechcianych blików. Przy stanowisku obok czuwa wizażysta odpowiedzialny za fryzury - na ujęciach łapanych na początku sesji jego praca może się wydawać niezauważalna, ale przy późniejszej stylizacji w strojach wieczorowych będzie wyraźnie niezbędna. Dla Mai Włoszczowskiej, olimpijki i wielokrotnej medalistki w mistrzostwach świata w kolarstwie górskim, te długie przygotowania są częścią zabawy:
Przed podniesieniem lustra
W tym samym czasie, w innej części studia, przygotowują się dwie ekipy: fotograficzna i filmowa. Tam zawsze dzieją się najciekawsze rzeczy (przynajmniej dla mnie). Aby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, w trakcie sesji nagrywany będzie także materiał wideo, który później może posłużyć jako podstawa dla dodatkowych filmów promujących nową kolekcję. Operator zakłada na siebie szelki od steadycama, a asystent przygotowuje się już do sterowania ostrością - przed nimi długi dzień, więc nie spieszą się, dokładnie wszystko przygotowując.
Tymczasem ekipa fotograficzna zebrała się przed mood boardem, czyli tablicą ilustrującą docelowy klimat i wygląd planowanych zdjęć. Fotograf Marcin Kempski, odpowiedzialny za tę sesję, ma swój sposób na pracę przy zdjęciach modowych. Zawsze najpierw otrzymuje wstępne propozycje od marki i stara się je dalej rozwijać, szukać inspiracji, by je trochę podkręcić, poprawić. Szuka pomysłów na pozy. Przy trójce bohaterów koniecznie trzeba być przygotowanym i mieć jasny koncept na ich ustawienie. Im więcej osób przed obiektywem, tym to zadanie jest trudniejsze. Marcin przed sesją przygotowuje się, oglądając mnóstwo różnych zdjęć i wybierając te, które odpowiadają klimatowi sesji - to przydatna wskazówka dla każdego fotografa. W oparciu o nie pokazuje klientowi, co mu chodzi po głowie. Ostateczny mood board to tak naprawdę rozwinięcie koncepcji marki przez fotografa, połączenie jej z jego stylem i jego pomysłami.
Te zdjęcia do kolekcji jesień/zima będą inne od tych z wiosennej sesji Tatuum. Jak zauważa Lidia Popiel, dziś modelka, a chyba nawet częściej fotografka:
Różnicę widać także na samym planie zdjęciowym. Podczas poprzedniej sesji Marcin Kempski użył około 12 lamp i musiał podświetlić wiele planów. Co mnie bardzo zaskoczyło, tutaj jest tylko jedna. Jak zauważa fotograf, jak najmniejsza liczba źródeł światła daje mu większą kontrolę nad obrazem. Wiele lamp to wiele czynników wpływających na efekt końcowy. W ostatecznym rozrachunku trudniej jest to okiełznać:
Kiedy bohaterowie sesji i ekipa są już gotowi, czas zacząć zdjęcia. Pierwszy przed obiektywem staje himalaista, Piotr Pustelnik.
Trzeba być naturalnym
Choć pozowanie przed obiektywem dla żadnego z ambasadorów marki nie jest zupełnie nowym doświadczeniem, to każdy podchodzi do tego inaczej. Piotr Pustelnik nie jest zawodowym modelem - ale nie sposób tego stwierdzić, obserwując, jak swobodnie czuje się na planie zdjęciowym. Zdecydowanie jest jedną z tych osób, które obiektyw po prostu lubi (co też jest ogromnym sukcesem fotografa, bo takie rzeczy nie biorą się znikąd). Jak zauważa Pustelnik:
Z tym podejściem w pełni zgadza się Maja Włoszczowska, która, choć wcześniej brała udział w sesjach zdjęciowych do magazynów, po raz pierwszy znajduje się na sesji modowej. Jej zdaniem to sztuka, żeby wyjść przed aparatem naturalnie, zwłaszcza jeśli stoi się przed nim 9 godzin. Im bliżej końca, tym trudniej jest zapanować nad mimiką i zadbać o to, by wyjść energicznie i naturalnie. Jednak, jak wspólnie z Piotrem Pustelnikiem zauważa, nie jest to dla nich problemem - co by nie mówić, oboje mają niezłą kondycję.
Prawdziwą weteranką sesji modowych jest za to Lidia Popiel, która ma za sobą lata pracy po obu stronach obiektywu, choć jej zdaniem lepiej jednak stanąć za aparatem niż przed.
Bohaterowie sesji przez cały dzień pozują w różnych strojach i różnych układach - czasami samodzielnie, niekiedy parami lub wszyscy jednocześnie. Nad tym wszystkim zapanować musi fotograf. Już od pierwszego błysku lampy musi przebić się przez pierwsze emocje i dotrzeć do bohaterów, gdy są jeszcze zupełnie nierozruszani. Wkłada dużo pracy w rozmowę, musi do nich dotrzeć, by się otworzyli i zaczęli wyglądać tak, jak zaplanował. Dla Marcina to najtrudniejszy moment sesji. Gdy potem sam chodzi na pełnych obrotach, pojawia się adrenalina i wszystko idzie łatwiej.
Feeria barw
Dzień upływa - dosłownie - w pocie czoła. Czerwcowe upały dają się we znaki bohaterom, którzy muszą zakładać ubrania z kolekcji zimowej. Co chwilę ktoś proszony jest ponownie do przymierzalni. Zmieniają się kolory, materiały, a styliści są zawsze w pobliżu, by poprawić makijaż lub fryzurę. W przerwach między ujęciami ambasadorzy marki nagrywają krótkie wywiady do materiału filmowego, w których opowiadają o swoich pasjach i fascynacjach.
Operator kamery pracuje w szelkach do steadicamu jedynie po kilkadziesiąt minut. Potem musi zrobić sobie przerwę, ale to i tak wyczerpujące zajęcie. Robi co może, by nie dać tego po sobie poznać, ale jest wyraźnie zmęczony. Całe szczęście jeszcze tylko kilka ujęć kreacji wieczorowych.
Nadchodzi noc
Choć to tylko parę zdjęć, przygotowania do tej części sesji trwały niemal tyle samo, co całe rozstawianie sprzętu z samego rana. Maja i Lidia musiały zupełnie zmienić nie tylko stroje, ale także makijaż i fryzury. Wszyscy byli jednak zawiedzeni, że Piotr nie przeszedł solidarnie takiej samej metamorfozy, zamiast tego odgwizdując fajrant i odpoczywając na kanapie z kubkiem kawy.
W tych ostatnich momentach sesji we znaki wdawało się także pomarańczowe światło, które wdzierało się do studia każdą możliwą szczeliną. Ekipa dwoiła się, by szybko wyłapywać nowo powstałe przebłyski chylącego się ku zachodowi słońca.
Zakończenie zdjęć przyszło nagle i niespodziewanie. Po całym dniu pracy nikt nie zwracał już uwagi na to, ile ujęć zostało do wykonania - cała ekipa nadal skupiona była na swoich zadaniach, aż w pewnym momencie otwarto uroczystą butelkę szampana.
Dla większości to było tylko zakończenie kolejnego dnia pracy, ale każda sesja ma w sobie coś specjalnego. Nie ma chyba aspirującego fotografa, dla którego nie byłaby ona doskonałą lekcją, pozwalającą podłapać nowe sztuczki oświetleniowe czy wyuczyć się organizacji pracy i współpracy wszystkich członków ekipy. Obserwowanie profesjonalistów to najlepsza szkoła.