Voigtländer 21 mm f/4 Color Skopar P‑Typ, czyli małe zaskoczenie [test]
Tym razem będzie krótko. Tego obiektywu nie zrozumie nikt, kto nie miał okazji nim fotografować. Bardzo łatwo się do niego przekonać, chociaż niełatwo mu zaufać. Tak maleńka konstrukcja, kryjąca obszar pełnej klatki, nie wzbudza zaufania. Dopiero po zobaczeniu obrazu w pełnej rozdzielczości, zaczynamy rozumieć, dlaczego po ten obiektyw sięgali często użytkownicy aparatów Leica. Teraz mogą używać go także użytkownicy Sony i Fujifilm oraz wszystkich innych oferujących przejściówkę na system M.
18.08.2017 | aktual.: 26.07.2022 18:23
Zanim przedstawię kolejną konstrukcję optyczną, która mnie oczarowała, skreślę kilka słów na temat metodologii moich testów
Po pierwsze, testy, które robię, to nie opłacone przez firmy, zamówione artykuły czy treści sponsorowane. Opisuję tylko konstrukcje, które dostały się w moje ręce w wyniku poszukiwań, tego jednego, idealnego zestawu szkieł, który wystarczy mi do codziennej pracy. Obiektywy muszą generować obrazy o wysokiej jakości i ostrości, która umożliwi uzyskiwanie dużych powiększeń na papierze. Penetruję rynek, aby wykluczyć możliwość "przeoczenia” ciekawej, bardzo dobrej konstrukcji. Często sięgam po konstrukcje egzotyczne, ponieważ nauczyłem się z pokorą podchodzić do produktów różnych producentów. Nie opisuję tu szkieł produkowanych do lustrzanek, gdyż poza wyjątkami, nie spełniają one moich założeń co do wymarzonego sprzętu (poza długimi teleobiektywami, ale to temat na odrębny artykuł). Te są proste (założenia) - obiektyw powinien być mały, lekki i mieć możliwość pracy z korpusem Leica M oraz Sony E. Tylko tyle.
Ci, którzy zafascynowani są pełnoklatkowymi bezlusterkowcami Sony czy sprzętem Leica, znajdą w moich testach odpowiedzi na pytanie - czy warto dany obiektyw kupić do mojej fotografii, czy nie?
Nie mam czasu produkować specjalnych sesji testowych. To, co gromadzę, wystarczy mi, aby dany obiektyw polubić lub odrzucić. Osoby myślące, bardzo wnikliwie czytają artykuły i zapoznają się z przykładowymi zdjęciami, wiedząc, że nieważne jest w przypadku fotografii testowych, co pokazują, ale jak pokazują. Liczne maile i zapytania o tym świadczą. Tu ważna uwaga. Obiektywy, które odrzucam, nie stają się bohaterami moich testów. Nie piszę o nich, jeśli nie ma o czym. Całkiem niedawno zakupiłem do konkretnego zlecenia obiektyw Sony 28 mm f/2 z mocowaniem Sony E. Bardzo ostry, ale z tak niekontrolowaną dystorsją, że do moich zastosowań zupełnie nieprzydatny. Test tego sprzętu więc nie powstał.
Jeśli jakiś obiektyw spodobał mi się i uznaję, że warto się wiedzą na jego temat podzielić - wówczas piszę test
Tak właśnie jest w przypadku tego wybitnego szkła, na które nie zwrócilibyście uwagi. Szkło ma gabaryty obiektywu do systemu mikro cztery trzecie, lecz kryje matrycę pełnoklatkową. Maleńki obiektyw przypomina budową i wyglądem leciwe konstrukcje z Solms. Jest zresztą dedykowany do systemu Leica M, więc to pożądane podobieństwo. Obiektyw waży 136 g i ma średnicę 55 mm. Długość to 25,4 mm. Gwint mocowania filtra to 39 mm. Obiektyw w całości wykonany jest z metalu. Przysłona "zaskakuje co pół działki, w zakresie od f/4 do f/22. Jest to przysłona 10 listkowa, co w znaczący sposób podnosi jakość obrazu w obszarach nieostrych. Obiektyw kryje kąt 91 stopni. Jest typową dwudziestką jedynką, czyli właściwie ostatnią ogniskową, która potrafi nie deformować obrazu. Krótsze ogniskowe już zaczynają mieć tendencję do tego nieciekawego zjawiska. "Typową” to złe określenie. Tak szeroki kąt z obiektywu, który bez problemu zmieścimy w zamkniętej (sic!) dłoni, to nie norma.
Obiektyw jest na tyle miniaturowy, że nie ma "typowego” pierścienia przysłony lecz specjalne (znacznie wygodniejsze), symetrycznie rozmieszczone "łopatki”, które umożliwiają wygodną zmianę stopnia otwarcia. Pierścień ostrości regulowany jest za pomocą uchwytu na palec - jak w klasycznych konstrukcjach Leica. Każdy, kto go wypróbował, wie, że dzięki temu bardzo łatwo i szybko nastawiamy ostrość. Pierścień działa z aksamitną gładkością. Nic dziwnego, że nie przenosi tarć ciężkiej konstrukcji. Soczewki małe, zbudowane w oparciu o układ Gaussa tworzą układ 8 elementów w 6 grupach. Układ, który generuje bardzo ostre obrazy. Obiektyw wykonany jest bardzo starannie, jak na Voigtländera przystało i ma standardowo dołączoną miniaturową, metalową, nakręcaną na zewnętrzny gwint osłonę przeciwsłoneczną. Całość sprawia bardzo pozytywne wrażenie.
To, co zaskakuje w tym szkle, to ostrość
Obiektywy 21 mm potrafią dostarczyć nam dystorsji czy nieostrości na brzegach obrazu. Tu tego nie mamy. Znawcy, z którymi udało mi się wymienić kilka słów, uważają to szkło za bardzo dobre do korpusów Leica M. Daje ono porównywalny look, ostrość i to analogowe "coś”, czego nie podejmuję się opisać. Słowem, bardzo dobre rozwiązanie dla każdego, kto szuka kompaktowego szkła do systemu Leica M lub Sony E. Obiektyw sprawia wrażenie, że go nie ma. Do reportażu jest wręcz dedykowany. Nikt nie zwraca na nas uwagi, gdy widzi, że fotografujemy tak niepoważnym "czymś”. My natomiast ze spokojem możemy naciskać spust migawki, wiedząc, że otrzymamy bardzo wysoką jakość obrazu. Posiadanie w torbie szkła, które nie zajmuje miejsca prawie wcale - to niesamowite udogodnienie. Ja często zabieram ten obiektyw do kieszeni. Wiem, że mam przy sobie coś szerokiego.
Obiektyw wspaniale pracuje na gimbalu, co ważne jest dla osób filmujących
Daje bardzo dynamiczny obraz. Ważne jest to, że ma światło f/4. W dobie czułych matryc nie ma problemu z taką przysłoną. W reportażu i tak musimy nieco ją przymknąć, aby mieć pewność, że głębia będzie wystarczająca i trafimy z ostrością. Reportaż to idealne zastosowanie dla tego szkła. Ustawienie odległości hiperfokalnej przy przymkniętej przysłonie zwalnia nas z troski o ostrość. Muszę dodać, że w przypadku tego szkła mamy do czynienia z naprawdę ostrymi obrazami. O nastawianie ostrości musimy się jednak zatroszczyć. Wbrew pozorom da się separować plany ostrością, przy takiej ogniskowej. Obiektyw ostrzy od 0,5 metra na korpusie Leica M, ale od 15 cm na korpusie Sony E, z adapterem Voigtländer Close Focus Adapter. Przy nastawieniu na najbliższą odległość otrzymujemy także bardzo ostre obrazy, co świadczy o ogólnej wydolności tego układu optycznego.
Używam Skopara zarówno z Sony A7R jak i Leica M. Jak każdy Voigtländer wydaje się generować bardziej niesamowite obrazy z niemieckim korpusem. Na Leice M Monochrom Typ 246 daje bardzo dużą szczegółowość, która w o wiele większej matrycy Sony A7R jest tylko nieznacznie podwyższona. Look z Monochroma ogólnie jest lepszy. Bardziej analogowy, z przyjemniejszym ziarnem, ale to omówię w osobnym teście Typu 246. Ostrzenie na korpusie Sony jest doskonałe, gdy korzystamy z powiększenia fragmentu obrazu. Z dalmierzem Leica M działa jednak równie dobrze. Wszystkie zdjęcia testowe z korpusu Leica zrobiłem, korzystając z dalmierza. Coraz bardziej skłaniam się do tego rozwiązania, przy korzystaniu z korpusów Leica i ciemniejszych obiektywów. Szkła o jasności f/0,95, f/1,1, f/1,2 wymagają jednak celownika elektronicznego. To wszystko jednak temat ta odrębne dywagacje.
Podsumowując: Voigtländer 21 mm f/4 Color Skopar P-Typ to doskonałe narzędzie dla tych, którzy cenią kompaktowe rozmiary i wysoką jakość
Kilka fotografii mojego ulubionego motywu testowego - ziarno piaskowca znakomicie oddaje ostrość. Leica Monochrom M Typ 246.
Dwie fotografie z Sony A7R - druga zrobiona przez szybę przystanku autobusowego.
Na koniec trzy zdjęcia przy przysłonach f/4, f/5,6, f/8 na korpusie Sony A7R