Małgorzata Sajur o fotografii: "Trzeba oglądać najlepszych, żeby wiedzieć jak mocno jest się w tyle"
23.05.2016 14:35, aktual.: 23.05.2016 16:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Fotografia jest dla Małgorzaty Sajur ucieczką od codzienności. Jej projekt „Moje niepewności” zawiera głównie intymne autoportrety oraz krajobrazy stworzone na długich czasach naświetlania. W ten sposób artystka przekazuje swoje emocje, przelewa je na zdjęcia. Rozmawialiśmy z Małgorzatą o realizacji tej serii.
Małgorzata Sajur: Pamiętam moment, gdy pomyślałam sobie, że skoro mam lustrzankę, to może spróbuję nauczyć się fotografować. Wówczas nie miałam kompletnie żadnej wiedzy na ten temat, ale byłam uparta. Czytałam, pytałam, kręciłam ustawieniami i gromadziłam na dysku cała masę bezrefleksyjnych zdjęć, o których chciałabym zapomnieć.
Na szczęście dość szybko poczułam, że te banalne obrazki mnie nudzą i już nie chcę uwieczniać kolejnego zachodu słońca, kwiatka, kaczki w stawie, czy pięknej dziewczyny na parapecie okiennym.
Decyzja nauki w szkole fotograficznej MFF „Kwadrat” we Wrocławiu okazała się strzałem w dziesiątkę. Wtedy zrozumiałam, że fotografia to doskonałe medium do pokazywania swoich uczuć. Było to 5 lat temu, niedługo po tym, jak przewartościowałam swoje życie po trudnych osobistych zdarzeniach.
Najbardziej chyba to, że mogę pokazać otaczający mnie świat swoimi oczami, przemycając w symboliczny sposób własne odczucia i przemyślenia. Długie czasy naświetlania, które z upodobaniem stosuję zmieniają rzeczywistość w odrealniony obraz. Lubię przebywać w świecie, który sobie stwarzam - nieco onirycznym, nieprzewidywalnym. Sprawia, że nabieram dystansu do życia, uspokajam się.
W momencie, gdy aspekty techniczne nie stanowią problemu jest to najlepsze, co można dla siebie zrobić. Jestem po obu stronach obiektywu. Nikt nikogo nie popędza, nie ma zniecierpliwienia. Nie muszę przed nikim niczego udawać. Jestem sobą i świetnie się bawię.
W fotografii szukam spokoju, harmonii, prostych środków wyrazu, minimalizmu i niekrzyczących kadrów. Podobnie w życiu. Męczy mnie chaos, nadmiar, stres i zniecierpliwienie. Fotografując odpoczywam i nabieram ochoty na zwyczajne życie.
To wystarczający powód, żeby nie przestawać. Nigdy wcześniej nie oddałam się niczemu tak intensywnie. Właściwie poświęcam fotografii każdą wolną chwilę. Jestem pewna, że szybko mi ten zapał nie minie, bo mam jeszcze kilka spraw do opowiedzenia.
Inspirację czerpię z obserwacji świata, wyobraźni i muzyki. Czasem jest to wąski pasek ostrego światła przeciskającego się w drzwiach, czasem odbicie w kałuży lub fragment ciała w lustrze,. Kiedy indziej mocny wiatr, czy cień na murze.
Inspirują mnie również najlepsi np. Alexey Titarenko, Francesca Woodman, Zdzisław Beksiński i wielu innych oraz cała masa młodych polskich fotografów, jeszcze mało znanych, ale niezwykle kreatywnych. Uważam, że trzeba oglądać najlepszych, żeby wiedzieć jak mocno jest się w tyle.
Fotografia nauczyła mnie patrzeć uważniej na świat, widzieć w tym chaosie, który mnie otacza, rzeczy godne uwagi. Cieszy mnie mgła i padający deszcz, dźwięki, zapachy. To daje mi bodziec do fotografowania.
Używam amatorskiej lustrzanki Nikon D90 i aparatu w telefonie, pilota, dekielka z dziurką, chińskich teł oraz statywu z supermarketu. Mam dwa obiektywy - stałkę 50mm, f/1.8 i zoom do krajobrazów.
Nowinki sprzętowe mnie nie interesują. Jestem zdania, że jak się nie ma wyobraźni i powodów do fotografowania to żaden „wypasiony” aparat tego nie zmieni. Do swoich potrzeb nie potrzebuję niczego więcej. A innej fotografii nie robię.