Matthew Brown: „Z przyjemnością wpatrywałem się w sufit i pęknięcia w ścianach”. Z aparatem w zakamarkach uniwersytetu
13.04.2016 13:16, aktual.: 13.04.2016 15:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przestrzeń biurowa, która nas otacza w codziennej pracy często jest przygnębiająca. Oczywiście w każdym open space znajdą się detale, które sprawiają, że jest tam milej, lub po prostu zabawniej. W swoim najnowszym projekcie „Orientation", Matthew Brown przedstawił, jak wygląda rzeczywistość na uniwersytecie stanowym East Tennessee w USA. To ciekawa inspiracja między innymi dla tych, którzy mają ograniczone możliwości fotografowania, np. spędzając dużo czasu w swoim miejscu pracy.
Matthew Brown: Wydaje mi się, że pierwsze poważne myśli o fotografii pojawiły się podczas tego, gdy przyjmowałem krytykę od nauczyciela fotografii z Guggenheima – Mike'a Smitha, trzy lata temu.
Zrobiłem kilka przesłodkich portretów, jednym z nich było zdjęcie mojej babci. Mike zapytał mnie, o czym jest to zdjęcie. Powiedziałem tylko, że to moja babcia i zanim mogłem cokolwiek dopowiedzieć, Mike wywalił krytykę: „Wygląda na okropnie pokręconą!”, i odwrócił wydruk. „Nie powinna też wyglądać na tak chudą” - dodał. Zapytał mnie, czy to czuję, po czym przypiął zdjęcie na tablicę, usiadł i powiedział: „To nie jest twoja babcia”.
Rozumiałem koncepcję zadania przed tym dramatem, ale chyba nie do końca zaskoczyłęm – o co chodzi Mike'owi w fotografii. W kolejnym semestrze zacząłem zgłębiać to, czym jest „prawda” w fotografii. I zrozumiałem, że w moich zdjęciach jej nie ma. Studiowałem zdjęcia Roberta Franka, Cartier-Bressona i Winogranda. Wkrótce zacząłem widzieć więcej i rozumieć zdjęcia przez pryzmat ich treści, nie formy.
Nie zmienia to faktu, że szopka z krytyką była dla mnie niemiłym doświadczeniem jako dla początkującego artysty chociaż bardzo mi pomogła.
Tak, międzyczasie skończyłem East Tennessee State University w Johnson City i zacząłem pracować jako fotoreporter w lokalnej prasie, edytor i reżyser. Zajmowałem się tym przez blisko 3 lata.
Ta praca wymagała dyspozycyjności ode mnie w stałych porach, co szybko mnie znudziło i wpędziło w przygnębienie – z przyjemnością wpatrywałem się w sufit i pęknięcia w ścianach. Nieświadoma obserwacja zaprowadziła mnie do rozważań na temat tego, jak wyglądają inne biura.
Rozpocząłem nawiązywanie kontaktów z administratorami budynków i podjąłem się fotografowania tego, jak wyglądają biura na uniwersytecie.
Na początku byłem zainteresowany tym, jak wyglądają indywidualne przestrzenie i jak ich „gość” wpasowuje się w nie i zmienia. Szybko przerodziło się to w szerszy projekt dotyczący anonimowej eksploracji przestrzeni użytkowych jak: korytarze wydziałów, sale konferencyjne i placówki sportowe.
Byłem zafascynowany jak chwilowe są te środowiska i jak często zmieniają się pod wpływem wymagań wydziałów. Zacząłem fotografować wszystkie zakamarki szkoły, mając nadzieję, że uda mi się dzięki temu lepiej zrozumieć jak indywidualne części tworzą całość.
Przede wszystkim pozwolił mi na odkrycie uniwersytetu, na którym siedziałem od dwóch lat, na nowo. Drugą rzeczą jest możliwość stworzenia fotograficznego archiwum tego, jak wyglądała szkołą. Zaobserwowałem również specyficzne relacje, która zachodzą w konkretnych miejscach – między ludźmi, oraz między ludźmi, a różnymi obiektami.
Pozwoliło mi to na przedstawienie charakteru wybranych przeze mnie miejsc. Cała seria jest próbą opisania absurdu i ironii, które odkryłem i obserwuję w ramach studiów.
Pracowałem wieloma różnymi aparatami, wykorzystując różne techniki. Kiedy zaczynałem projekt byłem zainteresowany czarno-białymi zdjęciami z aparatu wiekoformatowego. Po semestrze przeszedłem na kolor w formacie 4 x 5 cala.
Oprócz tego używam Fuji 6x7 cm oraz Canona EOS 5d Mark II. Niektóre zdjęcia zostały wykonane Nikonem D800, którego traktuję jak aparat wielkoformatowy, mimo tego, że to cyfrowy mały obrazek. Ustawiam go na statywie z niskim ISO w parametrach. Wyzwalam wężykiem spustowym.
Z rozwojem projektu przyszedł czas na lampę błyskową, którą ustawiałem gdzieś z dala od aparatu. Radziła sobie całkiem nieźle. D800 to niesamowity i wszechstronny aparat.