Miesiąc Fotografii w Krakowie - relacja i [GALERIA]
Coroczne krakowskie święto fotografii powoli dobiega końca. Miasto cały czas jednak przepełnione jest atrakcjami związanymi z festiwalem, którego głównym motywem w tym roku byli artyści brytyjscy. Postanowiłam wybrać się na jeden dzień do Krakowa i przyjrzeć się bliżej Miesiącowi Fotografii - jednej z najważniejszych tego typu imprez w Polsce.
24.05.2010 | aktual.: 01.08.2022 15:19
Miesiąc Fotografii rozpoczął się 4 maja i podczas Głównego Weekendu (7-9.05) obfitował w mnóstwo dodatkowych pokazów, spotkań z twórcami i wykładów. Trwa jednak do końca miesiąca, a jego podstawowy program oferuje tyle atrakcji, że naprawdę ciężko we wszystkich uczestniczyć. W ciągu jednego dnia postanowiłam zobaczyć jak najwięcej tego, co Kraków oferuje turystom zainteresowanym fotografią.
Program imprezy podzielony jest na kilka głównych nurtów, między innymi: wystawy twórców brytyjskich, sekcję SHOW OFF, oraz wydarzenia towarzyszące. W ramach każdego z nich odbywa się po kilka-kilkanaście wystaw, znajdujących się w różnych częściach centrum - zarówno w muzeach i galeriach, ale też na billboardach, w klubach i barach, alternatywnych galeriach w maleńkich oficynach, wieczorami na ścianach domów podczas pokazów slajdów. Fotograficzne ekspozycje opanowały prawie każdą przestrzeń miejską.
Tony Ray-Jones, galeria Starmach (wystawa czynna do 04.06.10)
Jedną z głównych gwiazd festiwalu jest Tony Ray-Jones (1941-1972) - angielski dokumentalista, który wywarł ogromny wpływ na rozwój tej dziedziny fotografii w Wielkiej Brytanii. Pomimo swojego młodego wieku, zdążył zdobyć uznanie zarówno w swoim kraju, jak i w Stanach Zjednoczonych, w których spędził pięć lat. Zainspirował go tam amerykański sposób dokumentalnego rejestrowania codzienności, tzw. "street photography" (jej ówczesnym flagowym przedstawicielem był Garry Winogrand). Przemycił elementy tego postrzegania do własnych projektów, dokumentując życie codzienne Brytyjczyków. Fotografie krytycznie komentują mieszczańskie rytuały i zachowania, wydobywają na powierzchnię surrealizm zwykłych zachowań, jednocześnie nasączone są specyficzną ponurością.
W ramach ekspozycji pokazanych zostało kilkadziesiąt czarno-białych (i kilkanaście kolorowych), niewielkich odbitek. W fotografiach urzeka bezlitosne podejście Ray'a-Jones'a do ludzkich ceremonii i zwyczajów, takich jak na przykład liczne festyny, czy schematyczne sposoby na spędzanie wolnego czasu.
Fakty z życia. Fotografia Brytyjska 1974-1997, Muzeum Narodowe w Krakowie (wystawa czynna do 11.07.10)
W gmachu Muzeum Narodowego obejrzałam wystawę zbiorową 10 dokumentalistów brytyjskich. Prezentowane prace powstawały w przeciągu trzech dekad. Zamysłem kuratorki Katy Barron, było ukazanie ewolucji, jaką w tym czasie przeszła fotografia dokumentalna w Anglii. Rzeczywiście - starsze zdjęcia zdają się być zdecydowanie bardziej zachowawcze od tych nowszych.
Twórczość Martina Parr'a (który przyjechał na rozpoczęcie festiwalu) była mi znana już wcześniej, lecz kontakt z jego zdjęciami na żywo okazał się bardzo silnym przeżyciem. Fotograf ten charakteryzuje się absolutnym brakiem litości dla swoich modeli, których dokumentuje m.in. podczas ich czasu wolnego, wakacji. Uogólniając, kontynuuje wątek rozpoczęty przez Ray'a-Jones'a, jednak czyni to z o wiele większym tupetem - jest bezczelny, a czasem po prostu chamski. Jego fotografie są przez to emocjonalnie agresywne - nie ma tu miejsca na sentymenty. Są jedyne rozgniewane spojrzenia modeli, oraz naga prawda o człowieku i jego cywilizowanych zachowaniach przypominających bardziej te zwierzęce.
Sekcja ShowOFF
W ramach tej części festiwalu, 11 początkujących artystów współpracowało z pięcioma znanymi fotografami-kuratorami (Kuba Dąbrowski, Mikołaj Komar, Jacek Poremba, Karol Radziszewski, Tomek Sikora). W ciągu paru miesięcy przed rozpoczęciem Miesiąca, pracowali w parach nad cyklem, a także sposobem jego ekspozycji. Połączenie wrażliwości młodych fotografów z doświadczeniem kuratorów, poskutkowało jedenastoma różnymi wystawami, chociaż często ich forma była tak nietypowa, że ciężko zaliczyć je do standardowych wystaw.
Projekt "To nie jest miejsce dla mnie" Dawida Cypriana Kota (współpraca z Mikołajem Komarem) został przedstawiony na plakatach, którymi następnie oklejono billboard w samym centrum Kazimierza - na pl. Nowym. Autoportrety zagubionego młodego artysty (rocznik 92'), opatrzone tytułami "Nie wiem czy kiedykolwiek będę przedsiębiorczy", "Nie umiem dbać o swoje pieniądze", "Dzięki Bogu, że mam przedsiębiorczych rodziców", sąsiadują z pełnym życia targiem staroci i bazarem pełnym turystów.
Niedaleko, bo w klubie Baraka, mieści się wystawa Łukasza Biedermana - "Miasto śpi" (współpraca z Jackiem Porembą). Fotograf stworzył nastrojowe nocne krajobrazy miejsc tylko pozornie bardzo zwykłych i nudnych. W złączeniu w spójny cykl, otrzymują nowe znaczenie, oraz nowy, melancholijny wymiar.
Zupełnie innego rodzaju jest z kolei wystawa Anny Małysz "My Secret Romance", znajdująca się w Miejscu Bar Podgórze. Kobiece portret z pogranicza Fashion zostały złożone w formę gazety, którą można przeglądać, bądź oglądać pojedyncze strony oprawione w ramie na ścianie. Kuratorem fotografki był także Mikołaj Komar, co tłumaczy charakterystyczną dla K MAGa (Komar jest jego red. naczelnym) oprawę graficzną.
Najbardziej odważnym i jednocześnie też najbardziej kompletnym dla mnie projektem, jest "emptybottles" Grzegorza Stefańskiego (kurator Karol Radziszewski). Ekspozycja znalazła miejsce w galerii Goldex-Poldex mieszczącej się w oficynie niepozornego podwórka. Wyeksploatowana już estetyka snapshotowa, w tym przypadku pełni rolę intymnego pamiętnika autora, który aparatem zapisuje ważne momenty swojego życia. Z bliska i bez barier - tak fotograf pokazuje historię swojego zakończonego już związku.
Powyższe wystawy to może wiele - stanowi to jednak skromny procent tego, co poza tym działo się w ramach Miesiąca. Niestety, powódź i pozalewane piwnicy Pawilonu Wyspiańskiego uniemożliwiły mi obejrzenie prezentacji finałowych projektów i wystawy zwycięzcy konkursu Sittcomm Award. Brak czasu sprawił też, że musiałam zrezygnować z 7 innych, dużych wystaw w ramach nurtu fotografów z UK. Wrażenia z jednego dnia są jednak na tyle intensywne, że wystarczą mi na długo, a następnym razem przypomną, by za rok zarezerwować na krakowski Miesiąc Fotografii więcej czasu.