Mitakon (Zhongyj) Speedmaster 50 mm f/0.95 w praktyce. Ultrajasny obiektyw z bagnetem Sony E, który sprawdziłem w praktyce
Dawno nie miałem do czynienia ze sprzętem, który kazał mi przewartościować cały sposób patrzenia na dobrze mi znany rynek obiektywów.
Każdy z nas pewne marki ceni, a inne uważa za mało wartościowe. Co śmieszne - czasami wypowiadamy się o tym czy innym sprzęcie nie mając możliwości jego użycia. Nie mając go w ręku. Przyznam, że notki prasowe o firmie i produktach Mitakon, a właściwie Zhongyj, uznałem za mało interesujące. Kolejna firma, która produkuje wzorem Samyanga manualne (bo proste technologicznie) obiektywy do uznanych systemów. Pewnie o przeciętnych możliwościach. Pewnie o małej precyzji wykonania. Kto z nas nie może się przyznać do takiego uproszczonego myślenia opartego na wyrobionych opiniach? Taki grzech, który chyba każdy z nas ma na sumieniu. Tymczasem do redakcji MEGAMAG, a tym samym do moich rąk, trafił w nieco niespodziewanych okolicznościach obiektyw Speedmaster 50 mm f/0.95.
Gdy zobaczyłem pudełko (kuferek?) z tym obiektywem, ogarnęły mnie mieszane odczucia. Po pierwsze - typowo dalekowschodni gust, którego wypadkową stało się to pudełko pokryte syntetyczną skórą, ozdobioną elementami imitującymi coś, co nie ma w rzeczywistości żadnego wytłumaczenia (niby zatrzask, niby uchwyt itp.) - doprowadził mnie do zadumy nad różnicami kulturowymi pomiędzy Europą i Azją… Pamiętajcie, że moje ogólne nastawienie nie było pozytywne.
Gdy jednak wziąłem pudełko do ręki, okazało się ciężkie i solidne. Nie jest to opakowanie z mega klasą, jak opakowanie Noctiluxa, ale pamietać należy, że producent odpowiednio zabezpiecza sprzedawany sprzęt rezygnując ze styropianowych form i kartonów. To duży plus. Czyż z takim szacunkiem nie powinni podchodzić do kupującego i sprzedawanego instrumentu optycznego inni producenci? Czy sprzedawany za kilka tysięcy obiektyw nie powinien być opakowany chociażby tak, jak szwajcarski zegarek za tą samą cenę? Czyż nie lepiej byłoby przechowywać w szafkach takie właśnie gustowne opakowania, zamiast kartonowych pudełek? Zobaczcie, jak opakowuje zegarki za 5000 zł Longines czy te za 15 000 zł Omega. Duży plus dla producenta - ponieważ walizeczka - kuferek to bardzo atrakcyjny dodatek do obiektywu.
Pierwsze wrażenie
Po jego otwarciu nabieramy jeszcze większego szacunku do całości - i to był moment, który nakazał mi solidnie skupić się na tym obiektywie. Zanurzony w wyciętej piance obiektyw okazał się nadspodziewanie ciężki jak na swe gabaryty. Bardzo solidnie wykonany i precyzyjnie obrobiony. Płynnie obracające się pierścienie przysłony i ostrości nieco mnie zaskoczyły. Nie ma skoków w ustawianiu przysłony - co zachęca do zastosowań filmowych. Przymykane lamelki przysłony prezentują się pięknie. Całość, nawet bagnet, to precyzja i solidność wykonania najwyższej klasy. Wrażenia takie, jak przy obracaniu pierścieni w Zeiss`ach ZE/ZF czy nawet (chociaż inny kształt) CP.2 (to skojarzenie bardziej ze względu na masę).
Żadnych luzów, właściwy opór i wszystko bardzo efektownie wykończone. Całość w ładnej, prostej stylistyce - dużego równego cylindra. Te pierwsze oględziny sprawiły, że poczytałem trochę o budowie optycznej tego obiektywu i konkurencyjnych szkieł. Obejrzałem dokładnie także inne produkty tego producenta - zapowiadały się tak samo dobrze, jak wyglądały na fotografiach w sieci. Ten Speedmaster, który miałem w dłoniach tak właśnie wyglądał, jak na zdjęciach w sieci.
Budowa
Długość obiektywu wynosi 98 mm, średnica - 69 mm, a waga - 800 g. Otwór minimalny przysłony regulowany przez 9 lamelek - f/0,95 a maksymalny f/16. Średnica filtra 67 mm. 10 elementów w 7 grupach. 4 elementy niskodyspersyjne i jeden element o wysokiej refrakcji sprawiają, że to zaawansowany układ optyczny oparty o bardzo rozbudowaną konstrukcję Gaussa. Jednak bardzo mocno skorygowaną. Najmniejsza odległość ogniskowania 50 cm. Mocowanie Sony E. No właśnie…
Ultrajasna stałka do pełnej klatki Sony E
To ważna informacja. Skonstruowanie tak jasnego obiektywu jest bardzo trudne lub wręcz niemożliwe dla lustrzanki. Straty światła w komorze lustra lub średnica soczewki tylnej wykraczająca poza średnicę bagnetu, to zagrożenia utrudniające pracę konstruktorów. Wystarczy przypomnieć sobie jak wygląda tylna soczewka w obiektywie Canon EF 85 mm f/1,2, który przecież mocowany jest na bardzo dużym bagnecie. W kamerach dalmierzowych i bezlusterkowcach tego problemu nie ma. Można skupić się na samej budowie optycznej. To dlatego istnienie szkieł Noctilux-M (1,0 czy 0,95) w systemie Leica M lub Voigtländer (1,1) z mocowaniem Leica M było możliwe od dawna. Ten obiektyw jest inny - dedykowany jest on TYLKO do urządzeń z mocowaniem E. To 50 mm o jasności 0,95, które w zasadzie nie ma konkurencji w planach zakupowych posiadaczy kamer Sony. SLR Magic oferuje bardzo drogi obiektyw o tych parametrach, ale z mocowaniem LM, który musi być mocowany przez adapter. Zauważcie, że to nie konstrukcja dla lustrzanki przedłużona o dodatkowy pierścień dystansujący dla bezlusterkowca, jak ma to miejsce w Mitakonie 85 mm f/1,2 (lub konstrukcjach Samyang). To obiektyw skonstruowany specjalnie dla Sony E! Czy posiadacze A „siódemek” mają powód do radości? To trzeba sprawdzić!
Specyfika ultrajasnych konstrukcji
Każdy, kto miał okazję zobaczyć pracę ultrajasnych obiektywów wie, że ich skonstruowanie wymaga pewnych kompromisów i okupione jest pewnymi ułomnościami. Dotyczy to wszystkich konstrukcji nie wykluczając Noctiluxa-M (za około 44 500 zł). Jasność wymaga poświęcenia innych parametrów - najczęściej jest to duża aberracja chromatyczna. Fioletowe lub zielonkawe obwódki są stałym elementem obrazów wykonywanych na przysłonach f/0,95 - 1,8 czasami i więcej. Ważne jest, aby przy ultramałej głębi ostrości uzyskać satysfakcjonujący obraz. Ostry o dużej rozdzielczości tak, aby efekt był jak najbardziej do wykorzystania. Taki np. obiektyw Carl Zeiss Sonar 135 mm f/1,8 przy małej głębi oferuje bardzo wysoką szczegółowość obrazu, ale to teleobiektyw. Im szerszy kąt tym trudniej jest zapanować nad specyficznym zmiękczeniem obrazu. Lekkimi duszkami wokół wyostrzonych fragmentów kadru.
Mając doświadczenie w pracy z takimi konstrukcjami, pragnę zwrócić uwagę na kilka kwestii:
- aberracja chromatyczna to wada, której łatwo się pozbyć w oprogramowaniu - nie jest to „poważne” zagrożenie dla naszych prac, więc musimy się z jej istnieniem pogodzić. To efekt uboczny dużej jasności;
- zmiękczenie detali na w pełni otwartej przysłonie jest także nieuniknione, dlatego też szukamy takich kadrów, gdzie to zjawisko nie będzie nam przeszkadzać (np. portret lub kadr skupiający swój sens na mega małej głębi ostrości);
- zdjęcia w bardzo ciężkich warunkach oświetleniowych - na przykład w nocy (często po to kupujemy taki obiektyw) wymagają często pomiaru punktowego na najjaśniejszy i umieszczony w centrum kadru temat dla wykorzystania optymalnej jakości (w centrum przecież zawsze jest ostrzej, a na f/0,95 ma to szczególne znaczenie) i nie doprowadzenia do wpływu czarnego tła na ekspozycję kadru (szum, ziarno);
- w tych trudnych warunkach szukamy małej głębi, ale także kontrastu chociaż lokalnego, aby nie mieć szaroburej nijakości w kadrze;
- szukamy kontrastu w otoczeniu, dla podwyższenia możliwości obiektywu. Ten sam obiektyw w mieszkaniu w pochmurny dzień da obrazy rozmyte, z „duszkami” i mgiełką, a w jasnym słońcu lub przy doświetleniu dodatkowym źródłem światła - bardzo ostre zdjęcia nawet na tej samej przysłonie;
- uczymy się takiego szkła powoli, ponieważ to wyspecjalizowane narzędzie. Potrafi totalnie zaskoczyć, ale wymaga wprawy w doborze tematu i operowania ostrością;
- szukamy „tej jednej” przysłony optymalnej - to znaczy, jak najbardziej otwartej, ale takiej, która da nam w pełni akceptowalny obraz (dla tego obiektywu to lekkie przymknięcie w połowie pomiędzy f/0,95 a 1,4 - przy czym im wyższy kontrast tym przymknięcie może być mniejsze);
- jeśli zamierzamy fotografować w jasny dzień, musimy zakupić neutralnie szare filtry - najniższa czułość nie wystarczy i tak jasnym obiektywem będziecie uzyskiwać obrazy o „zwykłej” głębi ostrości - na szczęście są jeszcze szybkie czasy otwarcia migawki - choć i te często nie wystarczają;
- musimy sprawdzić, przy jakich odległościach przedmiotowych otwarta w pełni przysłona daje
- dobre połączenie jakości i efektu rozmycia;jeśli obiektyw jest dobry to czeka nas wiele chwil radości i zabawy oraz uzyskiwanie niezapomnianych kadrów.
No właśnie! A jak jest z tą jakością w przypadku tego obiektywu?
Generowany obraz i jego jakość
Jakość obrazu to dla większości z nas podstawowe kryterium oceny obiektywu, chociaż ostatnio coraz bardziej jestem przekonany, że jakość obrazu powinna współgrać z rzetelnie zaprojektowaną i wykonaną ergonomią. Tu mamy nieoczekiwane połączenie. Obiektyw jest rewelacyjny już od przysłony f/2,8, a referencyjnie ostry przy przysłonach od f/4. Pisząc referencyjnie mam na myśli porównanie generowanego obrazu z mistrzem w swej klasie (do tego systemu) obiektywem Carl Zeiss Sonnar 55 mm f/1,8. Fotografując ten sam obiekt jednym i drugim obiektywem przy przysłonie f/4 czy f/5,6 otrzymujemy taką samą ostrość i ilość szczegółów. Można by szukać różnic i po dłuższych oględzinach można orzec, że w szczególnych warunkach oświetleniowych Sonnar daje miejscami większy mikrokontrast, natomiast Mitakon daje większą plastykę całości obrazu. Idąc dalej - Mitakon jest bardzo ciężki, co wyraźnie obciąża korpus A7, ale bardzo dobrze nadaje się do ręcznego nastawiania ostrości, a Sonnar ma AF i jest lżejszy. Sonnar jest jednak zdecydowanie ciemniejszy od Mitakona i przysłona startowa Sonnar`a czyli f/1,8 to już bardzo poważne przymknięcie w Mitakonie. Czy tak jasny obiektyw „świeci” obwódkami aberracji chromatycznej? Musi świecić! Tak świeci i aberracja chromatyczna jest widoczna ale… Jak na obiektyw o takiej jasności, to uznałbym ilość aberracji za szczątkową. Widać ją, często w połączeniu z „duszkami” nieostrości na pełnym otworze, ale tylko w miejscach gdzie „musi” ona wystąpić, czyli na krawędziach najbardziej kontrastowych elementów. Nie ma tu zjawiska kolorowych niekontrolowanych zafarbów na całych fragmentach np. brzegów kadru. Są fioletowe lub zielonkawe obwódki, które usunąć można tylko jednym, krótkim ruchem suwaka w LR. Co więcej, aberracja zmniejsza się gwałtownie wraz z przymknięciem przysłony jeszcze przed osiągnięciem wartości f/1,4 (pewnie gdzieś na 1,2). Ten stopień zaprojektowania takiej konstrukcji wzbudza u mnie szacunek - ponieważ najlepsze i zarazem najdroższe ultrajasne szkła zawsze oferują dużą aberrację chromatyczną. Dystorsja? Pomijalna i znacznie mniejsza niż w Sonnarze 55 mm f/1,8! Krótko - to bardzo dobry obiektyw, znacznie lepszy niż stałki do lustrzanek o ogniskowej 50 mm, oferujący ponadprzeciętną jakość i co ważniejsze - możliwości twórcze, gdyż stopień separacji obiektu od tła może sięgnąć niespotykanych granic. Po pierwszym dniu zdjęć już wiedziałem, że obiektyw należy lekko przymykać. Głębia i piękny aksamitny bokeh zostają, ale znikają delikatne nieostrości i duszki. Mimo to zdjęcia testowe robiłem na f/0.95 a potem po przymknięciu do f/2,8. To chyba był błąd - wybaczcie - mogłem porobić także na owej wartości idealnej czyli około f/1,2.
Dla kogo jest ten obiektyw?
Dla szczególnej grupy użytkowników. Raczej dla osób przedkładających jakość i parametry nad szybkość. Nie ma tu AF, nie ma przekazywania EXIF. To wady. Jest jednak plastyka, która sprawia, że nasze fotografie mogą przyciągać wzrok. Wszyscy tworzący komercyjne fotografie dla sprzedaży na stock`ach powinni mieć ten obiektyw. Nawet oczywisty przedmiot sfotografowany z taką plastyką staje się ideą, a nie tym konkretnym przedmiotem. Najmniejsza odległość fotografowania - 50 cm - to bonus, a skuteczność w makro po dodaniu pierścieni również jest nieoceniona. Dla reporterów to ciężkie, profesjonalne szkło do fotografowania w ciemności. Obrazy są użyteczne nawet na w pełni otwartej przysłonie, nawet bardziej ostre w całej płaszczyźnie niż daje wiele stałek f/1,4. To bardzo dobry obiektyw dla artystów kreujących swe wizje, ponieważ możliwość odseparowania od tła w dowolnych proporcjach jest jedną z najciekawszych cech tego obiektywu. Mitakon Speedmaster 50 mm f/0,95 to obiektyw, który może spokojnie zostać naszą jedyną, sprawdzoną pięćdziesiątką w systemie, a jeśli także systemem A7 filmujemy, to powinien być to nasz zakup numer jeden!
Speedmaster w filmie
Tak! Zostawiłem ten punkt na koniec, bo to największy atut tego szkła. Gdy używamy kamer Sony i systemu A7 to mając Spedmastera - po prostu rządzimy! Duża masa tego obiektywu w połączeniu z płynnością działania pierścieni (jak w Zeissach) powoduje, że operowanie nim w filmie staje się proste. A7 na rigu naramiennym jest odpowiednio dociążone co nie powoduje drgania obrazu w momencie chwytania za pierścień ostrości. Duża droga jaką pierścień musi pokonać przy nastawianiu ostrości (jaka precyzja!) jest tym, o czym nie ma pojęcia ktoś, kto filmuje obiektywami Canon EF. Nie mamy tu drgań konstrukcji, wszystko działa płynnie, a elementy optyczne nie mając luzów poruszają się w osi. Przeostrzenia są niebywale płynne i można je porównać jedynie do tych z Zeiss CP.2. Jeśli mamy kamerę cięższą typu FS7 lub FS700 z mocowaniem Sony E jesteśmy tym bardziej wygrani. Dobry follow focus lub nawet ręczne ostrzenie nie powinny sprawiać problemów. Szkło zbliżone jest bardziej do kinowych niż fotograficznych szkiełek i jego masę oraz płynność pierścienia ostrości filmowcy powitają z entuzjazmem. To co cieszy najbardziej to płynnie przymykająca się w absolutnie bezszelestny sposób przysłona. Staje się tu nowym środkiem wyrazu i juz po kilku chwilach chce się robić użytek z tego delikatnego przyciemniania czy rozjaśniania obrazu. Rejestrując obraz w rozdzielczości 4K byłem ciekawy, co stanie się z głębią ostrości. Na Sony A7S II obraz z pięćdziesiątki jest idealny jeśli chodzi o ostrość, ale jak zachowa się tak mała głębia? Różnica w stosunku do fotografii jest wielka na korzyść ruchomego obrazu. Jeśli mamy nieostrość związaną ze zbyt małą głębią ostrości to obraz jest nieostry i koniec. Jeśli zaś w filmie obraz jest nieostry ale ruszający się obiekt choć przez sekundę przesunie się przez tą głębię już jest ok! Tu mała głębia jest znacznie łatwiejsza do opanowania. Plastyka oczywiście zostaje, a jakość nawet pod 4K bez najmniejszych zastrzeżeń. Pamiętajcie, że na kamerach typu FS7 czy FS700 otrzymujemy portretowy obiektyw 75 mm o świetle f/0,95! Dla filmowców to obiektyw znacznie lepszy niż stałki Canon
a, niż Sonnar 55 mm f/1,8 (który elektrycznie nastawia ostrość, nie ma skali, i jest zbyt mały pod follow focus), niż Zeiss ZE/ZF 50 mm f/1,4! To ta sama liga co Zeiss CP.2 jeśli chodzi o mechanikę i Zeiss ZE/ZF 2 50 Makro jeśli chodzi o optykę. Ma jednak bagnet E, nie potrzeba przejściówek no i ta jasność. Obrazy filmowe z tego szkła są rewelacyjne, a jak wiadomo nadmiar jasności nigdy nikomu jeszcze nie zaszkodził.
Poniżej przykład zachowania się Mitakona w wideo. Plik 4K - proszę przestawić parametry wyświetlania.
Mitakon Speedmaster 0,95 50 mm
Podsumowanie i wnioski
Po przeczytaniu powyższej recenzji mam wrażenie, że to tekst sponsorowany. Prawie same pozytywy o szkle z Chin…. Wiem, że to tak wygląda, lecz mnie cieszy fakt, że w moje ręce trafiło to szkło. Zmienił się mój światopogląd i już z większym szacunkiem podchodzić będę do tych mniej znanych produktów. Speedmaster to bardzo dobrze wykonany obiektyw. Wzorowa ergonomia ułatwia pracę z nim i wręcz nadaje rutynowym czynnościom (jak ostrzenie) inny wymiar. W celowniku A7 w trybie podglądu ta niesamowicie mała głębia ostrości powoduje, że proces ostrzenia staje się czymś pozytywnie ciekawym! Owszem podpinając go do korpusu, który jest lżejszy, mamy wrażenie, że to korpus dodajemy do obiektywu, ale efekty jakie uzyskujemy są wspaniałe. Mała głębia zadziwia oglądających nasze fotografie. Boskie rozmycie tła sprzyja skupieniu na obiekcie wyostrzonym, a jeśli tylko zechce nam się ostrych jak żyleta fotografii do dużych powiększeń, to przymykamy przysłonę i mamy jedną z najlepszych pięćdziesiątek jakie możemy mieć na naszym korpusie Sony. Mitakon Speedmaster 50 mm f/0,95 to sprzęt, który wywołał u mnie największe zdziwienie chyba na przestrzeni ostatnich 4-5 lat! Nie spodziewałem się tak dobrego produktu po firmie, o której tak mało wiedziałem.