Młodzi mężczyźni przerwali sesję zdjęciową. Napastowali modelkę i fotografkę
W naszej redakcji nie znosimy takich sytuacji, zresztą chyba żaden fotograf nie lubi. Nasze doświadczenia niestety są ich pełne. Niejednokrotnie podczas realizowanych sesji zdarzało się, że młodzi mężczyźni zatrzymywali się, krzyczeli, gwizdali i próbowali nawiązywać niestosowne interakcje z naszymi modelkami. Jak widać, to chyba światowy "trend". Rozumiemy burzę hormonów, ale brak opanowania jest karygodny.
Fotografka Vanessa Joy oraz jej modelka Victoria Menkin spotkała nieprzyjemna sytuacja. Sesję na plaży przerwała im grupa młodych mężczyzn, chociaż raczej powinniśmy nazwać ich niedojrzałymi chłopcami. Co robią "młodziki", gdy widzą atrakcyjną kobietę? Zaczynają krzyczeć świńskie teksty, gwizdać etc.
Na filmie zakulisowym z sesji słuchać "buczenie" młokosów i nazywanie Victorii Menkin "modelką z Insta". Na początku wyglądało to, jakby młodzi mężczyźni po prostu byli zachwyceni wdziękami dziewczyny, a fotografka miała nadzieję, że za chwilę się uspokoją. Nic z tego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z momentu na moment okrzyki były głośniejsze i coraz bardziej wulgarne. Panowie sugerowali nawet, że kobieta jest pijana, gdy ta pozowała na skałkach w szpilkach i próbowała łapać równowagę. Z czasem zaczęli… wyć i szczekać! Fotografka kilkukrotnie zwróciła im uwagę, ale na marne.
I teraz najbardziej interesująca część. Na miejscu byli również mężowie zarówno fotografki, jak i modelki. Jeden z nich był w przeszłości napastnikiem w drużynie futbolowej, więc można się domyślać, że jest naprawdę dobrze zbudowany. Jednak, gdy wszedł do akcji, sytuacja jeszcze eskalowała. Młodziki zaczęły kierować się w stronę całej ekipy. W oddali było słychać groźby i obelgi.
Na miejsce wezwano policję. Dopiero wtedy panowie się uspokoili, ale atmosfera sesji była już absolutnie spalona. Warto podkreślić, że sytuacja działa się w USA, gdzie posiadanie broni palnej w większości stanów nie wymaga żadnych zezwoleń, a jedynie dowodu osobistego. Ekipa nie wiedziała, czy któryś z młodzików zaraz nie wyciągnie pistoletu i nie zacznie strzelać. Takie chwile przypominają o tym, że żadne zdjęcie nie jest warte ryzykowania życia czy zdrowia.
Z naszego doświadczenia wynika, że takie sytuacje są naprawdę częste. W Polsce przeważnie rozchodzi się po kościach, a ryzyko, że ktoś wyciągnie broń i zacznie strzelać, jest znacznie niższe niż w USA. Warto jednak pamiętać, że nigdy nie wiemy, z kim mamy do czynienia i nie należy zachęcać potencjalnego agresora do kontaktu – najlepiej takie zaczepki po prostu zignorować, a na miejsca sesji wybierać te, które są monitorowane. Kilkukrotnie właśnie monitoring miejski uratował nam skórę i sprzęt. Uważajcie na siebie.
Marcin Watemborski, redaktor prowadzący Fotoblogii